Rozdział 19

56 3 7
                                    

Z góry przepraszam za błedy ortograficzne bądź autokorektę ❤️❤️

Pov: Megan

-Jeszcze chwilę zastanawiałam się co zrobić. Nie ma czasu do stracenia, miałam że sobą mój łuk. Co prawda nie potrafiłam jeszcze tak dobrze strzelać, ale postawy w miarę opanowałam. Zaczęłam lecieć w stronę gór Alleluja, aby poprosić żołnierzy o pomoc w uratowaniu ich wodza i jego dzieci. Jeden z żołnierzy na początku nie chciał mu uwierzyć ale się zgodził minęły już 3 minuty...-

Pov: Neteyam

-No cóż moi kochani, nasza Megan się nie zjawiła. Najwidoczniej jej na was nie zależało.- rzekł Miles z chytrym uśmiechem.

-Ona by tak nie zrobiła!- odezwała się mała Tuk-Tuk, na co jedną z tych co ja trzymała, mocno pociągnęła za jej warkocz.

-ZOSTAW JĄ!- odezwałem się, a Miles podszedł i przyłożył pistolet to mojej głowy.

-Zabierzcie stąd Sullyiego i jego dziką żonkę. Za chwilę się nimi zajmę.

-Moja matka i ojciec próbowali się uwolnić lecz te próby były marne, odciągnęli ich od nas, Tuk zaczęła płakać. Tak bardzo chciałem ją uspokoić ale nie mogłem...-

-No to co który pierwszy?- zapytał koleś z jego bandy.

-Żaden.- podział twardo bardzo dobrze znajomy mi damski głos.W tym momencie strzała przebiła gościa na wylot.

-Megan!- krzyknęły ucieszone jej obecnością Kiri i mała Tuk.

-Widziałem że są jeszcze żołnierze, zabrała ich aby nam pomóc, jestem z niej dumny. Nasze czyli moje, Lo'aka, Kiri i Tuk ręce były spięte jakimiś pomarańczowymi opaskami. Żołnierze, nie było ich wielu bo może z ośmiu czy dziesięciu , Szybko pobiegli do moich rodziców, a z nami została Megan.-

-Dziewczyna podeszła do Tuk, i zaczęła rozcinać te pomarańczowe opaski na ręce.-

-Dziękuję Megan!- powiedziała uradowana Tuk, przytulając się do niej.

-Już już Tuk.- Następnie dziewczyna podeszła do Lo'aka i Kiri im pomóc, aż w końcu szła już w moją stronę.

-Dalej szybciej Megan.

-Już idę.- powiedziała podbiegając do mnie, ale szybko się odsunęła.

- Nie tak szybko Megan.- poczułem nóż na mojej szyji.

-ZOSTAW GO!

-Nie, Megan uciekaj.- powiedziałem cicho.

-Znałaś zasady, tak?

-Dziewczyna nie odpowiedziała na to pytania jednego z tych złych. Odwróciła się w stronę Kiri i Lo'aka.-

-Zabierzcie ja stąd. JUZ!- Rzekła w stronę małej Tuk.

-Tuk chodź szybko.- Kiri, Lo'ak i Tuk znikli mi z pola widzenia.

Pov: Megan

-Oddaj się w nasze ręce.

-Nigdy.- wycedziłam przez zaciśnie zęby.

-Skoro tak no to...- zaczął mocniej przykładać nóż do szyji chłopaka, na ci ten sykną.- chyba nie chcesz żeby zginą, co nie?

-Puść go.- powiedziałam nie dając się ponosić jeszcze emocją. Zaczęłam celować w niego strzałą.- Powiedziałam puść.go już!

_______________________________________

Hejka, dawno nie było rozdziału z tej książki, przepraszam ale nie miałam zbytnio czasu, mam nadzieję że zrozumiecie ❤️.
W środę do piątku jade na wycieczkę i nie wiem czy uda mi się coś pisać bo na razie nie chce aby ktoś z mojej klasy wiedział że pisze i no.
Tak czy siak będę się starać pisać ❤️❤️❤️
Mam nadzieję że rozdział się podoba.
Miłego dnia/nocy ❤️❤️❤️

Słowa 493

_______________________________________

Serca płonąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz