Rozdział 14

141 4 1
                                    

Piosenka jest gdzieś tam w rozdziale xdd.

Nie wnikać pls

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mój telefon zawibrował. Ale to tylko powiadomienie z insta. Jechałam na ślub cioci Cadema. Cały czas zerkałam na telefon czy Louis się odezwał, ale nic z tego. Wyszłam z czarnego porche. Wzrokiem odnalazłam przyjaciela i ruszyłam w jego stronę.

-Przybyła gwiazda.-Blondyn uśmiechnął się do mnie i przytulił. Miał na sobie garnitur, który wyglądał na nim idealnie.

Prznajmniej raz w życiu nie wyglądałam jak menel. Miałam na sobie sukienkę (dop. aut. Jako iż nie chce mi się opisywać wstawię jakieś zdjęcie xdd)

W tle zauważyłam kręcącego się Louis'a. chłopak nie rozmawiał ze mną odkąd kazał mi wpierdalać. Ruszyłam z Cademem do kościoła.

(dop.aut. Ble ble ble nie chce mi się opisywać ceremoni czy innego gówna zbędne nam to bo to nuda)

Siedziałam przy okrągłym stole. Na karteczce obok widniało imię i nazwisko Louis'a. Z mojej drugiej strony siedział Cadem, który pisał z jakimś gościem, z którym chciał wyjść na randkę. Zaczęliśmy jeść jakieś żarcie za darmo hehe. Louis'a nie widziałam. O gównie mowa, właśnie wszedł do sali. Nie zaszczycając mnie ani jednym spojżeniem zajął miejsce obok mnie. Wkurzał mnie. Wzięłam do ręki kieliszek szampana i zaczęłam chlać. Jebać leki. Po chwili do tańca wziął mnie jakiś pijany wujek Cadema.

Wyszliśmy z moim przyjacielem (Cademem) na zewnątrz się przejść. Nie byliśmy na terenie na którym odbywało się wesele. Znaleźliśmy się w lesie. Nawet niewiem jak. Byliśmy pijani. Rozmowaliaśmy o głupotach, gdy przed nami zatrzymał się biały van. Japierdziele. Wysiedli z niego napakowani faceci. Było ich czterech. Ruszyli w naszą stronę, a myśmy byli zbyt pijani by uciekać więc staliśmy jak kołki w dupie. Nagle jeden mnie złapał za nadgarstki, drugi wziął mnie na ręce i wniósł do samochodu. Z moim przyjacielem zrobili to samo. Ale dżentelmen z tęgi Cadema nawet nie umie się obronić przed porywaczami, co dopiero mnie. Po chwili zaczęliśmy jechać. Zaczęłam śpiewać razem z głosem z radia.

-Japierdole nie dam rady.-odezwał się jeden z typów, który siedział z nami z tyłu.

Wyciągnął jakiś woreczek i zeszyt. GOŚCIU DAWAŁ NAM NARKOTYKI! I TO ZA DARMO!

What is love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz