Part 6

104 5 7
                                    


Czas do końca wakacji zleciał bardzo szybko. Nim się obejrzałam nastał 31 sierpnia. Pakowałam mój kufer do szkoły gdy do pokoju weszła moja mama.

- Cass? - zapytała.

- Tak? - odpowiedziałam.

- Chciałabym ci coś dać - powiedziała z lekkim uśmiechem.

Wyciągnęła coś z kieszeni i podała mi. Okazało się, że to piękna bransoletka z księżycem.

(Chodziło mi o tylko tą z księżycem, ale nie mogłam znaleźć innego zdjęcia)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Chodziło mi o tylko tą z księżycem, ale nie mogłam znaleźć innego zdjęcia)

- Miałam ją jak poszłam do Hogwartu - powiedziała.

- Dostałam ją w przed dzień wyjazdu - kontynuowała.

- Chciałabym byś też ją miała - wyjaśniła.

- Dziękuję mamo - powiedziałam i założyłam ozdobę.

- Dopakuj się i idź spać. Jutro przed tobą ważny dzień - powiedziała i wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Jakąś godzinę po tym jak wyszła, skończyłam się pakować, przebrałam się w piżamę i poszłam spać. 

Obudziłam się o 8. Ogarnęłam pokój, wybrałam ubrania na ten dzień. Poszłam do łazienki. Umyłam się żelem o zapachu malin, a włosy szamponem o zapachu czarnej porzeczki. Wyszłam spod prysznica i osuszyłam się ręcznikiem. Umyłam twarz i zęby. Po czym przebrałam się z piżamy w ciuchy na dzisiaj.

 Po czym przebrałam się z piżamy w ciuchy na dzisiaj

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ubrałam do tego czerwone trampki. Wyszłam z łazienki i zeszłam na śniadanie.

- Cześć kochanie - przywitała się mama.

- Dzień dobry - odpowiedziałam.

Nałożyłam sobie naleśników i polałam je miodem.

- O której wychodzimy? - zapytałam.

- 10 - odpowiedział tata.

Kiwnęłam głową i wróciłam do jedzenia. Niedługo później przyszedł Harry i razem dokończyliśmy śniadanie. Trochę po 10 teleportowaliśmy się na stację Kings Cross. Po czym wbiegliśmy w ścianę. Gdy przebiegłam przez nią obserwowałam dokładnie moje otoczenie. Tak, peron 9 i 3/4 zdecydowanie był magiczny. 

- Dobrze się bawcie - powiedział tata.

- Nie wpakujcie się w kłopoty - powiedziała mama.

- W takie by was wywalili ze szkoły - pokiwał głową tata.

- Do zobaczenia - pożegnałam się z rodzicami i poszłam w stronę pociągu. 

Znalazłam jeden pusty przedział, gdzie usiadłam. Po chwili drzwi do mojego przedziału się otworzyły i wszedł przez nie Mattheo.

- Cześć, mogę się dosiąść? - zapytał.

- Hej, jasne - odpowiedziałam z lekko uniesionymi kącikami ust.

Rozmawialiśmy swobodnie o jakiś głupotach, gdy drzwi do naszego przedziału się otworzyły i stanął w nich wysoki chłopak w artystycznym nieładzie na głowie.

- Mogę się dosiąść? - zapytał uprzejmie, jednak chłodnym tonem.

- Jasne - odpowiedziałam.

Położył swój kufer na półce i usiadł obok Mattheo, który siedział naprzeciwko mnie przy oknie.

- Jestem Theodor Nott - przedstawił się.

- Mattheo Riddle - odpowiedział mój znajomy.

- Cassopheia Potter - powiedziałam.

Wróciliśmy o rozmowy o wszystkim i o niczym. Jak się okazało wszyscy lubimy grać w Quiddicha. Drzwi ponownie się otworzyły. Weszło przez nie dwóch chłopaków. Jeden miał bardzo delikatne i mogłoby się wydawać, że damskie rysy twarzy. Drógi natomiast był ciemnoskóry.

- Możemy się dosiąść? Nigdzie nie ma miejsc - odezwał się ten o delikatnych rysach.

- Oczywiście - odpowiedziałam miło.

Postawili swoje bagaże na półce, ten o lekko damskich rysach twarzy usiadł obok mnie, a ciemnowłosy obok Theodora.

- Jestem Lorenzo Felide - powiedział chłopak obok mnie.

- Ja Blaise Zabini - powiedział czarnoskóry.

- Theodor Nott - powiedział.

- Mattheo Riddle - powiedział mój kolega.

- Cassopheia Potter - przedstawiłam się.

Przegadaliśmy całą podróż. Jak się okazało mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Uwielbiamy czytać i kochamy Quiddicha. Przez całą podróż uśmiechałam się bardziej niż zwykle, ale mniej niż normalni ludzie.

- Ej Cassy. Co jest? - zapytał Theodor.

- Nic - zmarszczyłam brwi - wszystko w porządku.

- Ale tak coś słabo się uśmiechasz - zauważył Lorenzo.

Westchnęłam.

- 3 lata temu wydarzyła się pewna sytuacja przez którą ciężko jest mi się cieszyć z czegokolwiek i się uśmiechać - wyjaśniłam ogólnie.

- Oh - powiedział Blaise.

- Ale teraz jesteś z nami, nie cofniesz tego co się stało Soph - powiedział Mattheo.

- Może nadamy sobie ksywki? -zapytałam.

- W sumie to dobry pomysł - przystał na to Lorenzo.

- Dor - powiedziałam do Theodora.

- Enzo - rzekłam do Lorenza.

- Theo - stwierdziłam patrząc na Mattheo.

- Is - powiedziałam niepewnie do Blaisa.

Wszyscy pokiwali głowami i się uśmiechnęli.

- Ty będziesz Soph - powiedział Theo.

Pokiwałam głową z uśmiechem. Do naszego przedziału wszedł prefekt.

- Zaraz będziemy, przebierzcie się w szaty - polecił i wyszedł.

-----------------------------------------------------------------------------------------------

Cześć kotki puszyste! Co tam u was? Jak życie mija?

Przepraszam, że nie wstawiłam wcześniej rozdziału, ale musiałam się zaklimatyzować trochę w nowej szkole. Mam nadzieję, że wybaczycie. Nie wiem kiedy pojawi się następna część. Robię co w mojej mocy, ale nie zawsze po szkole mam siłę by usiąść i napisać chociaż jedno zdanie. Mam nadzieję, że to nie problem. Do następnego!

Panna PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz