Czas do końca wakacji zleciał bardzo szybko. Nim się obejrzałam nastał 31 sierpnia. Pakowałam mój kufer do szkoły gdy do pokoju weszła moja mama.
- Cass? - zapytała.
- Tak? - odpowiedziałam.
- Chciałabym ci coś dać - powiedziała z lekkim uśmiechem.
Wyciągnęła coś z kieszeni i podała mi. Okazało się, że to piękna bransoletka z księżycem.
(Chodziło mi o tylko tą z księżycem, ale nie mogłam znaleźć innego zdjęcia)
- Miałam ją jak poszłam do Hogwartu - powiedziała.
- Dostałam ją w przed dzień wyjazdu - kontynuowała.
- Chciałabym byś też ją miała - wyjaśniła.
- Dziękuję mamo - powiedziałam i założyłam ozdobę.
- Dopakuj się i idź spać. Jutro przed tobą ważny dzień - powiedziała i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Jakąś godzinę po tym jak wyszła, skończyłam się pakować, przebrałam się w piżamę i poszłam spać.
Obudziłam się o 8. Ogarnęłam pokój, wybrałam ubrania na ten dzień. Poszłam do łazienki. Umyłam się żelem o zapachu malin, a włosy szamponem o zapachu czarnej porzeczki. Wyszłam spod prysznica i osuszyłam się ręcznikiem. Umyłam twarz i zęby. Po czym przebrałam się z piżamy w ciuchy na dzisiaj.
Ubrałam do tego czerwone trampki. Wyszłam z łazienki i zeszłam na śniadanie.
- Cześć kochanie - przywitała się mama.
- Dzień dobry - odpowiedziałam.
Nałożyłam sobie naleśników i polałam je miodem.
- O której wychodzimy? - zapytałam.
- 10 - odpowiedział tata.
Kiwnęłam głową i wróciłam do jedzenia. Niedługo później przyszedł Harry i razem dokończyliśmy śniadanie. Trochę po 10 teleportowaliśmy się na stację Kings Cross. Po czym wbiegliśmy w ścianę. Gdy przebiegłam przez nią obserwowałam dokładnie moje otoczenie. Tak, peron 9 i 3/4 zdecydowanie był magiczny.
- Dobrze się bawcie - powiedział tata.
- Nie wpakujcie się w kłopoty - powiedziała mama.
- W takie by was wywalili ze szkoły - pokiwał głową tata.
- Do zobaczenia - pożegnałam się z rodzicami i poszłam w stronę pociągu.
Znalazłam jeden pusty przedział, gdzie usiadłam. Po chwili drzwi do mojego przedziału się otworzyły i wszedł przez nie Mattheo.
- Cześć, mogę się dosiąść? - zapytał.
- Hej, jasne - odpowiedziałam z lekko uniesionymi kącikami ust.
Rozmawialiśmy swobodnie o jakiś głupotach, gdy drzwi do naszego przedziału się otworzyły i stanął w nich wysoki chłopak w artystycznym nieładzie na głowie.
- Mogę się dosiąść? - zapytał uprzejmie, jednak chłodnym tonem.
- Jasne - odpowiedziałam.
Położył swój kufer na półce i usiadł obok Mattheo, który siedział naprzeciwko mnie przy oknie.
- Jestem Theodor Nott - przedstawił się.
- Mattheo Riddle - odpowiedział mój znajomy.
- Cassopheia Potter - powiedziałam.
Wróciliśmy o rozmowy o wszystkim i o niczym. Jak się okazało wszyscy lubimy grać w Quiddicha. Drzwi ponownie się otworzyły. Weszło przez nie dwóch chłopaków. Jeden miał bardzo delikatne i mogłoby się wydawać, że damskie rysy twarzy. Drógi natomiast był ciemnoskóry.
- Możemy się dosiąść? Nigdzie nie ma miejsc - odezwał się ten o delikatnych rysach.
- Oczywiście - odpowiedziałam miło.
Postawili swoje bagaże na półce, ten o lekko damskich rysach twarzy usiadł obok mnie, a ciemnowłosy obok Theodora.
- Jestem Lorenzo Felide - powiedział chłopak obok mnie.
- Ja Blaise Zabini - powiedział czarnoskóry.
- Theodor Nott - powiedział.
- Mattheo Riddle - powiedział mój kolega.
- Cassopheia Potter - przedstawiłam się.
Przegadaliśmy całą podróż. Jak się okazało mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Uwielbiamy czytać i kochamy Quiddicha. Przez całą podróż uśmiechałam się bardziej niż zwykle, ale mniej niż normalni ludzie.
- Ej Cassy. Co jest? - zapytał Theodor.
- Nic - zmarszczyłam brwi - wszystko w porządku.
- Ale tak coś słabo się uśmiechasz - zauważył Lorenzo.
Westchnęłam.
- 3 lata temu wydarzyła się pewna sytuacja przez którą ciężko jest mi się cieszyć z czegokolwiek i się uśmiechać - wyjaśniłam ogólnie.
- Oh - powiedział Blaise.
- Ale teraz jesteś z nami, nie cofniesz tego co się stało Soph - powiedział Mattheo.
- Może nadamy sobie ksywki? -zapytałam.
- W sumie to dobry pomysł - przystał na to Lorenzo.
- Dor - powiedziałam do Theodora.
- Enzo - rzekłam do Lorenza.
- Theo - stwierdziłam patrząc na Mattheo.
- Is - powiedziałam niepewnie do Blaisa.
Wszyscy pokiwali głowami i się uśmiechnęli.
- Ty będziesz Soph - powiedział Theo.
Pokiwałam głową z uśmiechem. Do naszego przedziału wszedł prefekt.
- Zaraz będziemy, przebierzcie się w szaty - polecił i wyszedł.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć kotki puszyste! Co tam u was? Jak życie mija?
Przepraszam, że nie wstawiłam wcześniej rozdziału, ale musiałam się zaklimatyzować trochę w nowej szkole. Mam nadzieję, że wybaczycie. Nie wiem kiedy pojawi się następna część. Robię co w mojej mocy, ale nie zawsze po szkole mam siłę by usiąść i napisać chociaż jedno zdanie. Mam nadzieję, że to nie problem. Do następnego!
CZYTASZ
Panna Potter
Hayran KurguCo gdyby Lily i James Potterowie przeżyli? Gdyby Peter trafił do Azkabanu? A jakby Cedrik wcale nie umarł? A gdyby Harry miał siostrę bliźniaczkę? A jeśli cała ekipa z lat szkolnych miała się świetnie? I co by się stało gdyby siostra wybrańca złapał...