26. o jezusie cz.2

980 56 4
                                    

— MAY! — Wydarłem się do słuchawki, przeskakując z bloku na blok, zaliczając przy tym południowy patrol.

— Co się stało? Miałeś nie używać telefonu podczas lata... — Kobieta z zmartwieniem w głosie zadała pytanie, na które, wręcz od razu odpowiedziałem, przy tym jej przerywając.

— May! Ja cały czas pisałem z pieprzonymi Avengersami! — Zestresowanie było bardzo słyszalne w moim głosie, a z drugiej strony usłyszałem długi wdech. — May? Co ja mam zrobić, Pan Stark wie że ja wiem!

— Nie wiem, Peter... Dasz sobie radę. Zadzwoń do mnie po stażu. — Zakończyła połączenie, poczym wylądowałem w jakiejś uliczne, a na strój założyłem przygotowany wcześniej szeroki, niebieski sweterkowaty golf oraz ciemno-niebieskie dżinsy. Maskę wrzuciłem do plecaka, i jeszcze raz rozejrzałem się, czy nikogo nie ma, I wyszedłem z uliczki, kierując się do ogromnej wieży, która już formowała się przed moją twarzą. Stres nagle wyparowała i zastąpiła go pewność siebie. Nie zgadną, że chodzi o mnie, prawda? Musiałem ich ograć, bo to oni chcieli grać. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, I już po chwili znów tam leżał, tym razem wyłączony. Dowiedziałem się od Matty'ego, że Pana Bannera nie było na ostatnich zajęciach z niewyjaśnionych przyczyn, choć dla mnie było już to jasne.

On tam przychodził tylko po to, żeby znaleźć mnie.

m n i e.

Nie Petera Colsona, czy Petera Bessa.

Mnie.

To było cholernie dziwne.

Dziwne, że ktokolwiek w ten sposób próbował mnie zdobyć, nawet jeśli to z czystej ciekawości.

TYMCZASEM U AVENGERSÓW

— KURWA KURWA KURWA KURWA! — Krzyk Clinta rozniósł się po piętrze, a potem huk.

— UWAŻAJ JAK BIEGASZ, SMARKACZU! — Nat wydarła się na Clinta, gdy ten przypadkowo wbiegl jej pod nogi.

— To nie może być możliwe! — Wydarł się Bucky, siedząc już w salonie po zwołaniu, które zlecił Stark.

Avengersi po wiadomości Tony'ego, od razu zaczęli panikować. Przecież wszystko miało być inaczej, czyż nie?

— Mówiłem, że wasze pomysły są głupie. — Głos Rogersa rozległ się po salonie, gdzie siedzieli już wszyscy, prócz Clinta który dalej czołgał się obolały do pomieszczenia.

— Dobra, nieważne co mówiłeś a czego nie. Musimy obmyśleć plan działania. — Tony odezwał się, rozpoczynający zwołanie. Wszyscy rozsiadli się wygodnie, I słuchali w ciszy Starka. — Bruce, wiesz, o której jest staż u grupy Petera?

TYMCZASEM JUŻ NA STAŻU

Peter siedział spokojnie, zastanawiając się, gdzie podziała się grupa Mścicieli, których w sumie miał się tu spodziewać.

Stwierdził w końcu, że genialnym pomysłem, będzie nadrobienie szkoły z ostatnich dwóch tygodni. Sięgnął po długopis i zeszyty od fizyki, matematyki, chemii, biologii oraz geografii. Gdy wszystkie wspomniane przedmioty leżały już na biurku, początkowo wybrał zeszyt od matematyki, wiedząc, że ta pójdzie mu najszybciej. Nie rozumiał, czemu spóźniał się również, nazywany przez stażystów, wykładowca. Ale w sumie, nie przeszkadzało mu to jakoś bardzo, ponieważ miał czas wolny dla siebie. Nagle został szturchnięty w ramię.

— Psst, Parker, wiesz czemu nie ma Finnga? — Peter Colson zadał pytanie, I przez moment naprawdę myślałem, że chłopak żartuje, ale w końcu zrozumiałem, że ten wcale nie strzela głupa.

— Skąd do jasnej cholery miałbym to wiedzieć, Colson? — Szept rozległ się cichutko, ponieważ wszyscy szanowaliśmy się nawzajem. Colson wzruszyl ramionami, I wrócił do poprzedniej czynności. Zrobiłem to samo.

Przez conajmniej 15 minut było cicho i spokojnie. W końcu wbił Finng, I zaczęła się jakaś tam lekcja na te.at grawitacji, chuj wie o co chodziło, bo Finng był po 60, I szeptał tak cicho jak my, gdy znów się spóźniał.

Wszystko było serio okej, nic się nie dzialo, ale trwało to za długo. Zacząłem zastanawiać się, czemu nic się nie dzieje. Rozglądałem się kurczowo po sali, I wtedy usłyszałem krzyk...

~~~~~

Sorry ze tak późno, ale mam przerwę podczas wieczoru rodzinnego i miałam szanse wstawić rozdział dopiero teraz!

Do jutra😭❤️‍🩹

Wszystko dobrze, Peter? || WRONG NUMBER// IRONDADOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz