Rozdział XXII

243 21 1
                                    

pov. Draco

Denerwuję się. Nie. Ja jestem przerażony. Harry i ja stoimy na Kings Cross, czekając, aż odbierze nas jego ojciec chrzestny. Nie wie, że przyjeżdżam z Harrym i przeraża mnie, jak może zareagować.

Co jeśli nie chce, żebym był w pobliżu Harry'ego? Co jeśli widzi mnie jako popieprzonego śmierciożercę z powodu mojego ojca?

- Draco. Wyluzuj. Pokocha cię. - Harry ścisnął moją dłoń, która spoczywała w jego.

- Nie wariuję. Czy ktoś wariuje? - odparłem nieco zbyt szybko.

- Czuję, że się wiercisz. Naprawdę, nie musisz się tym martwić.

- Może, ale musisz pamiętać, kim jest moja rodzina.

Harry westchnął.

- Wiem, ale teoretycznie ty i Syriusz też jesteście rodziną.

- Tak. Masz rację.

- Po prostu, uh. Najpierw daj mi z nim porozmawiać. Dobrze?

Skinąłem głową, zgadzając się.

- Draco?

- Hmm? Oh, no tak, przepraszam. Zapomniałem, że nie możesz zobaczyć jak kiwam głową. - Harry zachichotał. - Skąd będziemy wiedzieć, że tu jest? - spytałem Harry'ego.

- Po prostu będziemy wiedzieć. Zaufaj mi - odpowiedział pewny siebie.

Staliśmy przez dłuższą chwilę w miejscu. Byłem trochę zdezorientowany, bo przecież skoro Syriusz wciąż się ukrywa, to jak po nas przyjdzie? Nie wspominając nawet, że Harry jest ślepy, więc wcale nie może go zobaczyć. W jaki sposób pozna, że Syriusz tutaj jest?

Duży, czarny pies podbiegł do Harry'ego i szturchnął go głową w nogę.

- Witaj, Łapo – powiedział Harry.

Łapa? Czy to pies Syriusza?

Harry zaplótł palce wokół psiej bandany i pies natychmiast ruszył w kierunku wyjścia ze stacji.

A więc pies Syriusza nas odbiera? Ciekawe.

Trochę pochodziliśmy po londyńskich ulicach. Harry podążający za psem, a ja za Harrym.

W końcu się zatrzymaliśmy. Pies obrócił się i zaczął na mnie warczeć.

- Łapo. To przyjaciel – powiedział Harry do psa.

Nie sądzę, żeby pies cię zrozumiał.

Powoli się cofnąłem, puszczając dłoń Harry'ego. Pies jedynie wyszczerzył zęby, zanim podszedł do mnie parę kroków.

- Uh. Harry – zawołałem.

- Łapo. Naprawdę. Gdyby nie Draco, byłbym już martwy. – Pies zatrzymał się i zwrócił wzrok na Harry'ego. – Proszę. Ufam mu.

Łapa cofnął się i wrócił do Harry'ego. Otarł się o jego nogę, by Harry wiedział, że już jest przy nim. Harry złapał znów za bandanę.

- Harry? Czy to na pewno dobry pomysł? Skoro Łapa źle na mnie zareagował, to jak zareaguje Syriusz? – zapytałem, dalej nie ruszając się z miejsca.

Harry lekko zachichotał i wyciągnął swoją wolną rękę w moją stronę.

- Już jestem pewien, że nie ma nic przeciwko. Zaufaj mi.

Co? Syriusz już wie, że przyjeżdżam? Myślałem, że Harry mu nie mówił.

Muszę mu po prostu zaufać. Jestem w stanie to zrobić. Ufam mu. Przyjąłem jego dłoń i poszliśmy dalej.

Minęliśmy parę ulic aż dotarliśmy do pewnego rodzaju kompleksu apartamentów.

Łapa i Harry zatrzymali się między dwoma budynkami.

Zanim zorientowałem się, co się dzieje, kolejne mieszkanie pojawiło się pomiędzy tamtymi dwoma.

- To coś więcej niż „kryjówka" Syriusza – powiedział. Rzuciłem mu zdezorientowane spojrzenie, ale zanim o to spytałem, Łapa pociągnął Harry'ego w stronę drzwi.

Weszliśmy do środka. Było tam ciemno, czułem piżmowy zapach, dużo kurzu i po prostu pachniało starością. Zupełnie tak, jakby nikt tam nie przebywał od dłuższego czasu, ale wiedziałem, że nie dlatego tak było.

- Draco. Pomożesz mi dojść do kanapy? Syriusz za chwilę tu będzie.

- Okej. – Złapałem Harry'ego pod ramię i poprowadziłem go do pomieszczenia, które wyglądało mi na niewielki salon.

Dlaczego jest tutaj tak ciemno?

Doprowadziłem Harry'ego do kanapy i usiadł.

- Wybacz za to miejsce. Syriusz dopiero niedawno zaczął znów tu mieszkać. Ten dom należy do Blacków, ale zostało ich niewielu, więc Syriusz używa go jako kryjówkę i Zakon Feniksa także korzysta z tego miejsca. To miejsce jest ukryte i tylko kilka osób o nim wie.

- Zakon Feniksa? To wciąż istnieje? Myślałem, że zostało rozwiązane czy coś czternaście lat temu.

- Bo tak było. Gdy moi rodzice umarli i Voldemort upadł, ale wraz z jego powrotem powrócił także zakon – wytłumaczył.

Zmarszczyłem brwi na wzmiankę o jego rodzicach. Moi nie są najlepsi, ale wciąż ich mam. Nie potrafię wyobrazić sobie przez co musiał przechodzić Harry całe swoje życie, nie wiedząc nawet kim byli jego rodzice.

Podłoga zaskrzypiała. Obróciłem się i ujrzałem chudego, rozczochranego mężczyznę z długimi, ciemnymi włosami.

- Harry – odezwał się mężczyzna.

- Cześć, Syriuszu! – odparł wesoło Harry.

- A któż to z tobą przybył? – Podszedł bliżej mnie i Harry'ego.

- Draco Malfoy. Miło poznać. – Wstałem i przywitałem się.

- Racja. Syriusz Black. Znam twojego ojca i wiedz, że jeśli skrzywdzisz Harry'ego, będzie to ostatnią rzeczą, jaką zrobisz w swoim życiu.

- Nie zranię go. Przysięgam.

- Miejmy nadzieję, że mówisz prawdę, dla własnego dobra – powiedział. Syriusz podszedł i usiadł obok Harry'ego. – Co u ciebie?

Harry lekko się uśmiechnął.

- Dobrze się trzymam.

- A co z twoim wzrokiem?

- Żart się nie udał – odparł prosto.

- Chciałbym dostać w ręce tego, kto to zrobił i...

- Syriuszu! Mam się dobrze, serio – przerwał mu Harry.

Syriusz położył dłoń na ramieniu Harry'ego.

- Zawsze możesz ze mną porozmawiać, gdy tego potrzebujesz. Wiesz o tym, prawda?

- Pewnie, że tak.

- I ufasz mu? – Syriusz wskazał na mnie. Nie to, żeby Harry mógł zobaczyć.

- Nad życie.

Słuchanie Harry'ego, mówiącego o mnie w ten sposób, przytłaczało mnie. Ufa mi. Czy w ogóle na to zasługuję? Po tym wszystkim co mu zrobiłem?

- Dobrze, skoro tak twierdzisz. – Syriusz wzruszył ramionami. Mogłem zauważyć, że ufa Harry'emu, a Harry ufa jemu.

Święta będą interesujące.

Blizny, które mnie prześladują || Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz