Rozdział V

1.7K 105 353
                                    

Pov. Harry

Nazwał mnie Harrym. Nie mogę w to uwierzyć. Draco Malfoy właśnie nazwał mnie Harrym.

Mimo że wszyscy dopiero co weszliśmy na ostatnią lekcję, nie mogłem się oprzeć rumieńcowi, który padał na mnie za każdym razem, gdy o tym myślałem.

Draco siedział obok mnie na tyłach sali i co jakiś czas rzucał na mnie okiem.

- Dlaczego ciągle się gapisz? - zapytałem go. Głównie dlatego, że chciałam odwrócić uwagę od zajęć, zanim się zaczęły, a zresztą były one z Umbridge. Brawo ja.

- Tylko sprawdzam, co u ciebie, to wszystko — odpowiedział gładko.

Czy on się martwi? Malfoy się martwi?

To jest nowe.

- Dlaczego? - nie mogłem nie zapytać.

- Merlinie, Potter, każesz mi to przeliterować? Martwię się o ciebie — zaczął tracić zimną krew, gdy jego oczy nieco odbiegły od moich.

- Ty jesteś Draco Malfoy, dlaczego miałbyś się o mnie martwić?

Westchnął. - Nie jestem jeszcze pewien, czy jestem szczery. Po prostu się martwię, teraz uważaj, Umbridge będzie tu lada chwila.

Zanim mogłem cokolwiek powiedzieć, jego przepowiednia się sprawdziła. Umbridge właśnie weszła do klasy.

Proszę, zabierz mnie stąd.

- Dzień dobry, uczniowie. Od tej chwili będę waszą nauczycielką od Obrony Przed Czarną Magią. Wiem, że uczyliście się zaklęć obronnych, które kiedyś były używane, ale my już ich nie będziemy używać. Zaklęcia te były przeznaczone do walki ze złem, ale nie ma się już czym martwić, więc te zaklęcia są bezużyteczne.

Bezużyteczne? Voldemort wrócił, a ona nawet nie nauczy nas, jak się bronić? Jaki jest jej problem, do cholery? Problem ministerstwa? Czy wszystkie nasze ostrzeżenia poszły na marne? Nie. To się nie dzieje. On zaatakuje pierwszy, a my nie będziemy znali żadnych zaklęć.

Wściekłem się w tej chwili. Już mnie nie boli to, co zrobiła, jestem po prostu wściekły. Ona myśli, że może robić, co chce? Pokażę jej...

- Nie rób tego — Malfoy szepnął do mnie. Złapał mnie za nadgarstek, próbując mnie uspokoić, ale jedyne co zrobiłem, to krzyknąłem i wyciągnąłem nadgarstek z jego uchwytu.

Spojrzał na mnie zdezorientowany przez chwilę.

- Nic ci nie jest? Co się stało? - zaniepokojenie przepełniło jego głos.

Nie mogę pozwolić na to, aby zobaczył. On nie może wiedzieć.

Nie może widzieć blizn, które mnie oszpecają.

Malfoy otworzył usta i zapytałby mnie jeszcze raz, bo nie odpowiedziałem za pierwszym razem, ale przerwano mu, zanim mógł to zrobić.

- Chłopcy! Nie będę tolerowała gadania w mojej klasie! Jeszcze jeden raz i dam wam obu szlaban.

Odwróciłem wzrok od Malfoya i skupiłem się na rękach, ale czułem, że on nadal się na mnie gapi.

Jego przeszywające spojrzenie powodowało, że poruszałem się nerwowo na moim miejscu. To rozpraszało resztę klasy, co jest dobre, bo pewnie odgryzłbym głowę Umbridge.

Ostatnia lekcja w końcu się skończyła. Wyskoczyłem z mojego siedzenia i wyszedłem z pokoju. Wszyscy zmierzali do Wielkiej Sali na kolację, ja z kolei poszedłem prosto do naszej sypialni.

Nie mogłem znieść bycia w tej sali. Jestem całkiem pewny, że kolejny raz bym wybuchł, jak dziś rano.

Chociaż, zanim dotarłem do dormitorium, zatrzymał mnie jakiś siódmoroczny Ślizgon.

Blizny, które mnie prześladują || Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz