It was my fault

151 7 13
                                    

Mroczny jednorożec przedzierał się przez gęsty las. Wszędzie panował mrok. Księżyc i gwiazdy schowały się za chmurami, nie dając żadnego oświetlenia.

Ronodin otarł jedną dłonią czoło, a drugą odgarnął zwisające gałęzie. Czuł się wyczerpany, mimo że odkąd zniszczył Rochiskazę minęło już parę dni. Jedyne, czego w tej chwili pragnął, to wrócić do domu, wytłumaczyć wszystko rodzinie i prosić, żeby mimo wszystko pozwolili mu zostać.

Po paru minutach las zaczął się przerzedzać. Po chwili chłopak wyszedł zza drzew na niewielką polankę. Przez jej środek płynął niewielki strumyk, a tuż obok niego stała mała statuetka wróżki. Ronodin zawahał się przed wykonaniem kolejnego kroku. Mimo wszystko przestał być nieskazitelnie czystym jednorożcem i nie wiedział, czy nadal będzie mógł przekroczyć granicę Krainy Wróżek. W końcu jednak ruszył przed siebie w stronę statuetki. Przystanął przy niej, wziął głęboki oddech i przymknął oczy. Już po paru sekundach poczuł zapach kwiatów, którym jego dom był wypełniony.

Otworzył oczy i rozejrzał się. Wokół niego nie było nikogo, ani jednej wróżki czy astryda. Trochę go to zaniepokoiło, ale postanowił się nie przejmować. Ruszył powoli w stronę swojego domu. Trawa, po której kroczył, usychała, co boleśnie przypominało mu, że już nie do końca należy do tego świata. Że jego miejsce jest w mroku, wśród demonów i innych mrocznych istot.

Odrzucił od siebie te myśli. Miał jeszcze nadzieję, że nie wszystko stracone.
Niewielka chatka, do której zmierzał, wyglądała tak jak duża część mieszkań jednorożców w Krainie Wróżek. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, ale Ronodin i tak lekko uśmiechnął się na jej widok.

Podszedł do drzwi, zapukał, po czym je uchylił.

— Kaylee?

Odpowiedziała mu cisza. Zaniepokojony otworzył szerzej drzwi i wkroczył do środka. Jego kroki rozbrzmiały echem.

— Kaylee jest w pałacu. — do jego uszu dotarł łagodny, tak dobrze mu znany głos. Odwrócił się i dostrzegł rudowłosą jednorożkę stojącą przed drzwiami. Jej szare oczy wyrażały troskę.

— W pałacu? — Ronodin zmarszczył brwi. — Dlaczego?

— Wróżki ją tam zabrały całkiem niedawno, chyba z rozkazu Królowej. Nie znam szczegółów. — Anneliese wzruszyła ramionami.

Mroczny jednorożec musiał się czegoś przytrzymać. Podejrzewał, dlaczego jego siostra została zabrana do pałacu, ale równocześnie próbował wmówić sobie, że jego ciotka by czegoś takiego nie zrobiła. Nie mogła. Przecież byli rodziną.

Chłopak wyszedł z domku, nie zwracając więcej uwagi na jednorożkę. Musiał dostać się do pałacu i upewnić się, że Kaylee nic nie grozi.

Zatrzymał go mocny chwyt na jego nadgarstku.

— Hej, jakby co, to pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. — Anneliese posłała mu lekki uśmiech. — Nie ważne, jaki się staniesz, zawsze będziesz moim przyjacielem.

Ronodin przez chwilę wpatrywał się w jej szare oczy, które tak bardzo kochał, po czym wyrwał nadgarstek z jej uścisku i ruszył biegiem w stronę pałacu. W tej chwili najważniejsza była jego siostra.

Do pałacu dotarł w przeciągu paru minut. Wbiegł po schodach i popędził korytarzami w stronę sali tronowej. Przy wejściu natrafił na dwie wielkie wróżki, ale je zignorował, nawet gdy próbowały go zatrzymać. Otworzył drzwi i zamarł, kiedy zobaczył, co się tam rozgrywało.

Jakieś dwie wróżki trzymały za ramiona jego siostrę, jego malutką siostrzyczkę, za którą był w stanie oddać życia, i ciągnęły ją w stronę wyjścia prowadzącego do lochów. Kaylee się wyrywała, ale nie na wiele się to zdało.

Zbiór baśnioborskich one shotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz