Niedoceniany

217 5 4
                                    

Knox siedział na krześle w kuchni, przysłuchując się rozmowie swojego kuzyna z resztą rodziny. Wszyscy mu gratulowali i mówili, jak bardzo są z niego dumni. Chłopak przecież w dużej mierze przyczynił się do zakończenia buntu smoków i przywrócenia pokoju.

Nastolatek, słuchając tego, nie czuł zazdrości, mimo że tak się mogło wydawać. Czuł jedynie ból, że jak zwykle nikt go nie docenia.

Tak było zawsze. Drugie miejsce w jakimś konkursie: A dlaczego nie pierwsze? Czwórka zamiast piątki z testu: Powinieneś się bardziej przyłożyć.

Teraz może i rodzice pogratulowali mu pokonania Remulona, ale nie byliby sobą, gdyby nie przypomnieli mu, że to przez niego Seth został porwany.

Mimo wszystko Knoxa nie dziwiło takie podejście rodziców. Przecież był zupełnie normalny, bez żadnych magicznych mocy czy umiejętności. Nie tak jak owróżkowiona Tess czy wróżkokrewna Kendra. Nie tak jak Seth, który wygrał Igrzyska Humbugla, zdobył Czarkamień i zrobił wiele innych i ważnych rzeczy.

W końcu chłopak, znudzony siedzeniem w miejscu, wstał i wyszedł z kuchni, kierując się w stronę swojego pokoju. Miał zamiar porzucać piłką w ścianę. Tak jak zawsze. W spokoju. Sam.

— Hej, coś cię gryzie? — kiedy Knox usłyszał obok siebie głos Setha, aż się wzdrygnął. Nawet nie zorientował się, kiedy jego kuzyn także opuścił kuchnię.

— Nie, wszystko dobrze. — chłopak odwrócił się w stronę zaklinacza cieni.

— No co ty, kuzynowi nie powiesz? — Seth posłał mu uśmiech, ale po chwili znowu przybrał poważną minę. — Ale serio, co się dzieje? Od paru dni chodzisz jakiś przygnębiony.

— Nic, ale... — Knox przygryzł wargę, zastanawiając się, czy ufa kuzynowi wystarczająco, żeby zwierzyć mu się z problemów. Miał dość duszenia ich w sobie. W końcu westchnął. — Chodzi o to, że od zawsze, nie ważne, jak bardzo bym się starał, rodzice uważali, że mógłby to zrobić lepiej. Rzadko kiedy zdarzało się, żeby mnie za coś pochwalili. Teraz też tak jest. Źle się czuję z tym, że nawet Tess potrafiła zrobić coś lepiej niż ja.

— Wiesz, ja zawsze uważałem, że jesteś świetny. — kuzyn posłał mu uśmiech. — Dobrze szły ci rzeczy, które ja uważam za czarną magię. Podziwiam cię za to, że jesteś świetnym graczem w kosza. Moja wiedza o tej grze ogranicza się do tego, że trzeba rzucić piłką do kosza.

Knox uśmiechnął się lekko.

— Mówisz tak tylko po to, żeby mnie pocieszyć.

— Nieprawda. Kendra opowiedziała mi o tym, jak pokonałeś Remulona. To było świetne! Ja na twoim miejscu albo trafiłbym do niewoli z resztą albo ubolewałbym nad tym, że nie mam przy sobie Vasilisa. Na pewno bym nie wymyślił tego co ty. — Seth podszedł do niego i go objął. — Jesteś moim ulubionym kuzynem i wychodzi ci świetnie wiele rzeczy. To, że twoi rodzice tego nie dostrzegają, to nie twoja wina. Musisz tylko uwierzyć w swoje siły.

— Dziękuję — wyszeptał Knox, odwzajemniając uścisk. Czuł, jak łzy cisną mu się do oczu. Nie spodziewał się takich słów pocieszenia po Secie. Szczególnie po tym, jak przez swoją lekkomyślność doprowadził do jego porwania. Myślał, że kuzyn go znienawidzi.

Po chwili Seth odsunął się od kuzyna.

— Tak w ogóle, masz ochotę się przelecieć? — spytał, rozprostowując skrzydła, a na jego ustach pojawił się uśmiech.

— Czy to aby na pewno bezpieczne?

— Raczej nie, a dziadek najpewniej da mi za to szlaban. Ale na pewno będzie ciekawie.

— No to możemy spróbować. — Knox posłał kuzynowi uśmiech. Rozmowa z nim zdecydowanie poprawiła mu humor. Zrozumiał, że mimo wszystko nie jest aż tak beznadziejny jak myślał i że chociaż jedna osoba uważa go za dobrego w tym, co robi.

Zbiór baśnioborskich one shotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz