Rozdział XI

442 28 0
                                    

Małym słowem wstępu przepraszam za przekleństwa, wyzwiska i kontekst niewłaściwy dla dzieci (prostytutki). Kto jest wrażliwy na tego typu rzeczy proszony jest o zaprzestanie czytania.

Dziękuję za uwagę
~😈

Kain's Pov

Aby mój plan zadziałał potrzebuję, żeby on był albo nieprzytomny albo spał. Nie mogę przecież zostawić go, jeśli zacznie mnie szukać, może się to źle skończyć. Niedługo wrócą jego rodzice i brat, a ja muszę zabić Denis'a. Mogłem uśpić Theo ziołami, ale byłoby to podejrzane, jest już trochę zmęczony, więc rzuciłem na niego czar usypiający. Stał obok łóżka, a przez czar natychmiast zachciało mu się spać, spadł na nie. Przykryłem go i położyłem tak, aby wyglądało to na drzemkę.

Teleportowałem się obok jego szkoły w ciemny zaułek. Jest tu kilka śmietników, śmierdziało. Oparłem się o ścianę, czekałem na chłopaka. Wyjąłem jeden z moich czterech sztyletów, inny niż poprzednio. Kręciłem nim i rzucałem z nudów. Bardzo długo nikt się nie pojawiał. W końcu pojawiły się dwie dziewczyny nie wyglądające jak uczennice liceum. Bardziej przypominały panie do towarzystwa. Spojrzały na mnie, zauważyłem, że szepczą coś do siebie nawzajem. W końcu jedna z nich podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy.

- Hej, jesteś może zainteresowany... małą zabawą? - zapytała jakby z nudą nadziei

Przyjrzałem się jej bardziej miała na sobie bardzo ciasną i krótką spódniczkę, bluzkę na ramiączkach z odkrytym brzuchem oraz głębokim dekoltem. Nie wiem co robi że swoją przyjaciółką w zaułku obok szkoły średniej.

- Podziękuję

Jej mina z wesołej stała się smutna. Położyła rękę na moim torsie.

- Jesteś pewien?

Jej słodki do bólu głos po prostu zaczął mnie denerwować. Jak wiem, że Theo nie byłby zadowolony z tego jakiej użyje wymówki, aby zostawiła mnie w spokoju.

- Sorry, ale mam chłopaka

Odsunęła się jak podejrzewałem, na jej twarzy zamiast smutku pojawiło się zawiedzenie i obrzydzenie. Byłem pewien, że liczyły na sex i pieniądze.

- Czemu wszystkie słodziki muszą być zajęci, albo przez jakieś durne lafiryndy albo idiotycznych pedałów

Odeszły napięcie, miałem wrażenie, że są na mnie obrażone za kłamstwo, którym łatwo mogę odsunąć ich uwagę ode mnie. O co mi najbardziej chodzi. Czekałem dalej.

W końcu moje czekanie opłaciło się, pojawił się on. Denis we własnej osobie. Zbliżał się do mnie z kilkoma swoimi znajomymi, nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi.

- Mój brat mnie wkopał, kurwa mać - machał rękami w złości

Przypominał mi trochę Lucyfera, przez swoje zachowanie.

- A co on takiego zrobił, przypominam tylko, że sam pobiłeś tamtą laskę - dziewczyna położyła jednemu z dwóch chłopaków, który był zapewne znajomym Denisa - Nie chce Ci jeszcze bardziej psuć humoru, ale najprawdopodobniej sam się zdradziłeś

Czyli wiedzą i wierzą w tą wersje historii. Szkoda, że są w błędzie.

- Mi się wydaje, że on im powiedział, tylko skąd on to wiedział - gniew w jego głosie rósł w siłę

- Jak widać za mało się pilnowałeś - odezwał się chłopak, którego obciskiwała dziewczyna

Frustracja Denisa wydawała się nieskończona. Jego drugi kolega zauważył mnie, a nawet próbował złapać że mną kontakt wzrokowy. Wydawało mi się jakbym skądś go znał. Uśmiechnął się, a ja poznałem Harrego. Co on tutaj robi? Czy pentagram ,,połączył'' go, z którymś z tych dzieciaków. Denis wyzywał przeklinał i próbował zrozumieć jak Theo udowodnił dziewczynie, że padła ofiarą podstępu. Dwójka, która wdała się w dyskusje z tym idiotą. W końcu zaczęli iść w głąb zaułku, przeszli koło mnie. Tylko Harry się nie ruszył, spoglądał za nimi chwilę, kiedy zniknęli z jego pola widzenia.

- Co tam u Ciebie, Kain?

- Nic wartego szczególnej uwagi. Co ty tu właściwie robisz?

- Widziałeś tego chłopaka co przytulał się z tą dziewczyną? - pokiwałem głową - Zrobił sobie w domu na strychu pentagram i mnie wezwał. Uważa się za wyjątkowego - przewrócił oczami

- Czyli uwięziony z egoistą, smutne

- A ty z kim spędzasz czas?

- Z bratem tego co jest obrażony na wszystkich - zainteresowałem go

- Wiesz jak naprawdę one się o tym dowiedziały

- Przyczyniłem się do tego bezpośrednio - zaciekawiłem go - Musiałem mu wytłumaczyć jakie są konsekwencje przywołania demona pentagramem i możliwości, że zginie. Skoro musiałem mu to powiedzieć w cztery oczy, więc kiedy go oskarżały nazwałem się jego chłopakiem

- Zgaduje, że z takie rozwiązania nie był on zadowolony

- Nie był, szczególnie kiedy mu do domu przyszedłem w ludzkiej formie z jego słuchawkami

- Ukradłeś mu słuchawki?

- Nie

- Napewno? - uniósł brew znacząco

- Napewno - powiedziałem twardo

- Niech Ci będzie, pułkowniku

- Możesz mnie tak nie nazywać ja kieruję policją, nie wojskiem

- Wiem, ale oburzenie na twojej twarzy jest zabawne, komendancie

- Harry, mam Ciebie powoli dość

- Ta... wracając, co zamierzałeś zrobić?

- Zabić tego, który namieszał

- Czyli...?

- Denis'a. Mózg Ci się wyłączył czy co?

- Ten co krzyczy jak jakiś pan wrzechświata ma na imię Denis, fajnie wiedzieć

- Lepiej zrobię to co miałem zanim zgubię go w tych uliczkach, przejściach

- Mogę pomóc, wiem gdzie jest jego znajomy, a on najpewniej nadal jest blisko niego

- W takim razie prowadź

Harry ruszył przed siebie, kiedy mnie ominął dołączyłem do niego. Udaliśmy się do jednego z barów. Gdzie faktycznie znaleźliśmy trójkę nastolatków pijących coś co przypominało wodę, ale zapewne nią nie było. Kto w ogóle im to sprzedał. Rozejrzałem się po lokalu, za barem stał młody mężczyzna mógł mieć nie więcej niż 24 lata. Spoglądał na mnie przez krótką chwilę, zanim zajął się dalszym obsługiwaniem starszego mężczyzny oraz kobiety w jego wieku. Usiadłem stolik za nastolatkami i Harrym. Słyszałem ich rozmowę na temat Theo i ,,zabawy'' jaką urządził jego brat. Nawet wspomniał o mnie. Wiem, że jest on starszy od Theo o rok, ale fakt, że wyrażał się o nim w dość niekulturalny sposób sprawiał, że zastanawiałem się czy oni napewno są braćmi. Nazwał go przykładowo pizdą skarżącą się rodzicom, a mi się wydawało, że to on się poskarżył. Zachowywał się trochę jakby miał go dość.

- Mam tego palanta cholernie dość - powiedział po opróżnieniu swojej szklanki - Muszę się jakoś go pozbyć

- Podobno gdzieś przy starym domu są ludzie co zwierzęta domowe na zamówienie zabijają, może by Ci go zabili jakbyś dobrze zapłacił - pomysł jego kolegi sprawił, że wszyscy, którzy go słuchali mieli szeroko otwarte oczy

Harry spojrzał się na mnie przez ramię na jego twarzy widziałem zawiedzenie zmieszane z wściekłością. Nie wiem czemu był zawstydzony, ale wściekłość jaka w nim się zebrała buzowała czułem to w jego aurze. Chyba nie tylko ja się dzisiaj kogoś pozbędę, bo czekać nie zamierzam.

- I jeszcze ma mi się policja na głowę zwalić zwariowałeś czy co!? - a jednak coś w tej głowie ma

Mój demon [yaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz