Rozdział XV

345 25 3
                                    

W międzyczasie

W opuszczonej wiosce, na której środku znajduje się, rozpadający się kościół. Nie ma on ani okien ani drzwi. Najprawdopodobniej zostały kiedyś wyważone. Możliwe, że zrobili to jacyś ludzie. Wnętrze kościoła nie przypominało go w żadnym stopniu. Przy drzwiach porozrzucane ławy, tak jakby wcześniej tworzyły zaporę, która została pokonana. Ołtarz, a raczej jego pozostałości były gruzami, które są prawie w każdym miejscu. Rozpadający się dach, przez którego przez lata do środka wlewała się woda. Zakrystia i boczne kaplice patronów budowli są niedostępne. Zawaliły mi się dachy, a w jedną nawet upadło drzewo. To takiego kościoła udała się blondynka wraz z dziadkiem. Oboje szli bardzo powoli i ostrożnie, niechcieli pozostawić znaków swojej byt ości w tym miejscu. Stanęli przed ołtarzem, przyrzegnali się i zaczęli oglądać ziemię pod swoimi nogami.

- Uważasz, że to dobre miejsce - spytała się dziewczyna wskazując na podłogę

- Tak to jest dobre miejsce - odpowiedział starszy mężczyzna

Wyjął z kieszeni kurtki mały woreczek, w którym znajdowała się sól. Rozsypał ją tworząc w ten sposób solny okrąg.

- Podaj krzyż - wskazał na ocalały drewniany krzyż pod ścianą

- Mhm - mruknęła i skierowała się w kierunku przedmiotu

Dziewczyna oparła ogromny krzyż na barku. Ugieła się pod jego ciężarem. Ruszyła do tyłu po schodach, patrząc co chwila to na krzyż to za siebie. Tymczasem mężczyzna znalazł stojak w jakim pierwotnie stał krzyż. Postawił, go w okręgu i czekał, aż wnuczka przyciągnie drewniany przedmiot. Wychodziło jej to z zrozumiały trudem. Kiedy w końcu udało jej się dotrzeć do krawędzi kręgu, dziadek pomógł jej przejść przez sól i włożyć krzyż na jego miejsce.

- Teraz trzeba tylko po kropić krzyż święconą wodą i wypowiedzieć regułkę. No i w końcu będziemy mieli anioła, który znajdzie tego twojego demona. Po co ty go w ogóle sprowadzałaś? - mężczyzny zwrócił się do wnuczki, która miała pochyloną głowę

- Myślałam, że uda mi się z nim tym demonem lub diabłem tylko porozmawiać

- Z demonami czy tam diabłami lepiej się nie zadawać. Cóż stało się co się stało, a teraz mów co masz mówić

Blondynka kiwneła głową. Zaczeła powoli i wyraźnie wymawiać słowa. Mężczyzna zamoczył pędzelek w święconej wodzie i kropić krzyż. Oboje stali poza kręgiem, który zaczął się świecić białym światłem. Wytworzyła się kopułą światła, zakrywająca, utrudniając dostęp do krzyża. Dziewczyna skończyła mówić. W tym samym momencie kopuła zgasła. Oczom Rose i jej dziadka zamiast jednego anioła kazały się aż trzy. Wyglądały jak rodzina. Matka, ojciec i syn. Kobieta w przeciwieństwie do dwóch blondynów była ciemną brunetką. Tak jak młodszy z mężczyzn miała zielone oczy, zaś najpewniej jej mąż jasno brązowe. Trzymała się za rękę ze starszym. Młodszy wpatrywał się w Rose z wyrazem zapytania na twarzy.

- Czemu państwo nas wezwali? - zapytał się skanując wzrokiem obie osoby stojące przed nim

- Moja wnuczka wezwał demona - zaczął dziadek Rose

- Musicie wyginać go lub ją spowrotem do Piekła - wcieła się mu w słowo dziewczyna - Użyłam do tego celu przyjaciela, niechcę żeby umarł przeze mnie - kilka łez pojawiło się na jej policzku

- Spokojnie - powiedziała anielica zbliżając się do Rose - Kay, mój mąż i ja pomożemy Ci, ocalimy twojego przyjaciela

Uśmiech kobiety podniósł na duchu zapłakaną dziewczynę na duchu. Odwzajemniła uśmiech.

- Musielibyśmy zobaczyć tego chłopca - rzekł starszy anioł

- Dobrze, może pójdziemy pod jego szkołę tam powinien być - powiedział dziadek Rose

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rose stała przed szkołą swojego przyjaciela, Theo. Obok niej stał młodszy anioł w ludzkiej formie. Jego biała jak papier skóra, zmieniła się w jasną ludzką. Skrzydłem już nie miał, ubrany był w białe spodnie i koszulę. Wyglądał jak fanatyk białego.

- Znasz jego plan lekcji - zapytał dziewczynę, która wąchała się przed dzwonieniem do Theo

- Nie, spytam się - w końcu zdecydowała się

Ruszyła w kierunku wejścia, anioł poszedł za nią. Znajdując się w środku, rozejrzała się, szukała wzrokiem kogoś kto wiedziałby gdzie może znaleść chłopaka. Zauważyła młodą kobietę niosącej pudło. Blondynka podeszła do kobiety.

- Dzień dobry, chciałabym się pani czegoś zapytać. Czy wie pani gdzie ma lekcje Theo John?

- Przykro mi, ale nie wiem. Musi się pani udać do sekretariatu

Blondynka podziękowała i pożegnała się z miłą kobietą. Widziała gdzie jest sekretariat i tam się udała. Zapukała w drzwi pokoju nr. 201, który był sekretariatem.

- Proszę - odezwał się kobiecy głos zza drzwi

Rose otworzyła je i jej oczom ukazało się długie biurko, przy którym siedziały dwie kobiety w średnim wieku. Przed każdą z nich znajdowały się komputery. Brunetka znajdująca się bliżej drzwi spojrzała na przybyłych.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

- Szukam Theo John'a

Kobieta wstukała za pomocą klawiatury coś do komputera. Uśmiechnęła się.

- Przykro mi, ale nie ma go dzisiaj w szkole. Zwolniony ze wglądu na chorobę

Zdziwienie pojawiło się na twarzy Rose, była pewna, że przyjaciel będzie w szkole. A skoro jest w domu to będzie trzeba go odwiedzić. Dobrze, że dziewczyna była kilka razy w jego domu.

- Dziękuję. Do widzenia

Wyszli z pomieszczenia. Blondynka spojrzała na anioła.

- I co teraz? - pyta chłopak

- Idziemy w odwiedziny - oświadczyła dziewczyna zanim ruszyła przed siebie

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W niebie

- Gabriel mogę z tobą o czymś porozmawiać - zapytał Archanioł Michał, oparty o framugę drzwi gabinetu

- Jasne. Daj mi tylko skończyć podpisywanie i czytanie tych dokumentów - pokazał na kilka kartek przed nim

- Będę czekał w salonie - odparł Michał udając się na kanapę

Usiadł i czekał dobre dwadzieścia minut zanim zjawił się właściciel domu. Gabriel usiadł na przeciwko niego.

- O czym chciałeś porozmawiać? - uniósł brew w geście zapytania

- O demonie znajdujący się na Ziemi za pomocą Pentagramu. Ma na imię Kain, jeśli coś Ci to mówi - zaczął archanioł

- Znam go. Tylko raz z nim rozmawiałem. I co z nim?

- Nie wydaje Ci się, że on coś planuje

- Tak, chce zabić chłopaka, który go wezwał. One zawsze tak robią

- Jakby chciał to zrobić to by dawno już to zrobił. Mi powiedział, że chce zabić kogoś przez kogo ten chłopak cierpi. Ale co to znaczy nie wiem?

- Nie doszukuj się logiki w postępowaniu demonów. Pewnie zabije obu i tyle, po co się nad tym zastanawiać

- Gabriel, jakąś dziewczyna i starzec dzisiaj rano wezwali anioły, aby zwalczyć jakiegoś demona przesiadującego na Ziemii. Zapewne go

- Michał, nierób nic głupiego. Nie ostrzegaj go

- Nie martwię się o niego, tylko nasze anioły. Wbrew pozorom to jeden z silniejszych demonów postawionych na wysokim szczeblu społecznym w Piekle - umilkł na chwilę zamian dodał - One się go słuchają. Umie zapewne posługiwać się swoją bronią. Na dodatek to przyjaciel Lucyfera. Z nim nawet ja bym niezadzierał, jeśli nie miałbym powodów - zakończył i czekał na odpowiedź gospodarza

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział napisany trochę inaczej niż zwykle w tej książce. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Z góry przepraszam za wszystkie błędy. Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki.

~😈

Mój demon [yaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz