Dni mijały coraz nudniej, a każdy dzień był taki sam.
Wstaje, idę do szkoły, wracam, idę spać.
I tak w kółko.
Westchnąłem kiedy Stan opowiadał mi o kolejnej imprezie, którą organizuje Tolkien. To juz czwarta w tym miesiącu.
-Dziś noc meteorytów, nie mogę przyjść - tłumaczyłem się, wchodząc do autobusu. Było już po lekcjach.
-To sobie pooglądasz gwiazdki na imprezie jaka różnica? - wywrócił oczami Stan zajmując miejsce obok mnie.
-Nie mam czasu na kolejne imprezy. Dwa tygodnie temu byłem i nie było zbyt przyjemnie.
-Dobra pomijając ten pokój chyba było fajnie, co nie?
-Nie było najgorzej... - przyznałem, a on głupio się uśmiechnął.
-No widzisz.
-Okej może wpadnę ale tylko na chwilę.
-Wiedziałem, że cię przekonam - powiedział zwycięsko.
☆☆☆
Spojrzałem na dom Tolkiena wzdychając. Nie miałem najmniejszej ochoty iść na tą imprezę z resztą i tak wyjdę za jakieś pół godziny.
Musiałem jeszcze wrócić do domu po teleskop i pójść na wzgórze gdzie kiedyś zabrałem Tweeka.
Tweek...
Ciekawe czy przyszedł. W sumie od dawna nie rozmawialiśmy.
Przejechałem palcami po włosach i wszedłem do środka, już zza drzwi słyszałem remix piosenki Rihanny "Where have you been".
Odrazu poszedłem do kuchni, gdzie spotkałem Stana, Kyla i Clyda.
Każdy się zemną pokolei przywitał.
-Napijesz sie czegoś? - zapytał odrazu brunet.
-Nie dzięki, przyszedłem tylko na chwilę.
-No nie bądź taki napij się trochę - podpuszczał mnie Kyle. On sam nie był zwolennikiem alkoholu więc zdziwiło mnie to.
-No dobra, ale serio mało i zaraz wychodzę.
☆☆☆
Jak się można spodziewać "mało i zaraz wychodzę" nie wypaliło.
Wciągnęli mnie w dziwne gry z piciem, chyba się z kimś całowałem.
Nie wiem nie pamiętam.
Głowa mnie strasznie bolała i już sam nie wiedziałem co się dzieje. Minęły trzy godziny od kiedy tu przyszedłem, a czułem jakbym siedział tu całą noc.
Zaraz powinny zacząć pojawiać się spadające gwiazdy.
Niezbyt myśląc o tym co robię, wyszedłem z domu przyjaciela i pokierowałem się na wzgórze.
Ledwo chodziłem i kiwałem się na boki. Zaraz dochodziła północ, gwiazdy powinny już spadać.
Po dłuższej chwili zbliżałem się do szczytu, ale usłyszałem jakiś dźwięk.
Zatrzymałem się i słuchałem jak... jak ktoś płacze? Wyjrzałem i zobaczyłem tą charakterystyczną białą czuprynę.
-Tweek? - zapytałem cicho podchodząc do chłopka chwiejnym krokiem.
-C-Craig? - zapytał trochę przestraszony odwracając głowę w moją stronę.
-Co ty tu robisz i dlaczego płaczesz? - zapytałem podchodząc jeszcze bliżej i siadając obok.
-Przepraszam, wiem, że to twoje miejsce ale potrzebowałem gdzieś się ukryć, mogę już iść nie będę ci przeszkadzał - zaczął i już chciał wstać, ael chwyciłem go za rękę i pociągnąłem do siebie, aby go przytulić. On tylko wtulił się wemnie i płakał.
-Możesz tu przychodzić, w końcu to ja pokazałem ci to miejsce, z resztą to nieistotne. Dlaczego płaczesz? - zapytałem po chwili.
Odsłuchał się odemnie lekko trzymając ręce na mojej klatce piersiowej.
-M-Moi rodzice się ciągle kłócą, mam wrażenie, że to przrzemnie...
-Nie martw się, to napewno nie twoja wina - uśmiechnąłem się do niego.
-Piłeś alkohol prawda? - zapytał nagle.
-Co to za nagła zmiana tematu? - zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Czuć od ciebie wódkę.
-Byłem na imprezie u Tolkiena.
Wymamrotał ciche "mhm" i odwrócił głowę w stronę widoku ma miasto.
-Jest tu naprawdę ładnie w nocy, nie kłamałeś - uśmiechnął się.
Widocznie nie lubił rozmawiać o rodzicach, a ja nie mam zamiaru naciskać na niego aby o nich opowiadał.
Poprost on w ciszy patrzył na miasto, a ja w ciszy na niego.
Miał naprawdę ładne zielone oczy, które przez łzy świeciły jeszcze jaśniej.
Nagle spojrzał gwałtownie na niebo, a ja podążyłem za jego wzrokiem.
-Spadające gwiazdy? - zapytał cicho.
Zmieniłem pozycję, aby lepiej widzieć niebo nad miastem.
-Tak, dziś noc spadających meteorytów. Dlatego tu przyszedłem.
Po chwli zaczęło pojawiać się ich coraz więcej.
Przy okazji pokazałem Tweekowi kilka konstelacji, a on słuchał mnie w skupieniu.
-Znasz się na tym - stwierdził.
-Niee, poprostu lubię gwiazdy. Ogólnie kosmos. To naprawdę ciekawe i ładne.
-Też jesteś ciekawy i ładny - powiedział cicho.
Dopiero po chwili doszło do mnie co powiedział.
-Co powiedziałeś? - spojrzałem na niego.
-Nic, nic - odwrócił głowę.
-No powtórz, nie dosłyszałem... - przybliżyłem się do niego.
-Craig, jesteś pijany - odwrócił głowę w moją stronę.
-Ale nie głuchy.
-Powiedziałeś, że nie usłyszałeś.
-... Bo chciałem abyś powtórzył.
-Co powtórzył? - on też się zbliżył.
-Doskonale wiesz co, Tweek - tym razem zbliżyłem się tak blisko, że prawie stykaliśmy się nosami. Mimo słabego oświetlenia widziałem jak się rumieni.
-Jesteś uroczy jak się rumienisz - powiedziałem bez zastanowienia.
Otworzył buzię, aby coś powiedzieć, ale po chwili ją zamknął odwracając wzrok.
-J-Ja już chyba muszę iść - powiedział wstając.
A ja dopiero wtedy zdałem sobie sprawę w jakiej sytuacji byliśmy.
-Jasne, rozumiem - powiedziałem wracając wzrokiem na miasto.
-Pa Craig.
-Pa Tweek - po tych słowach słyszałem już tylko jego kroki.
Kiedy już go nie słyszałem i wiedziałem, że jest daleko, zasłoniłem twarz rękami i położyłem się na ziemi.
Dopiero teraz poczułem jak pieką mnie policzki, a w głowie miałem tylko sytuację sprzed kilku minut.
-Kurwa, co ja robię...
•••
emocje jak na grzybobraniu widzowie
a tak serio sorki że taki krótki rozdział, jutro wstawię dwa >;3
(811 słów)
