☆6️⃣☆

94 10 20
                                    

Dni mijały coraz nudniej, a każdy dzień był taki sam.

Wstaje, idę do szkoły, wracam, idę spać.

I tak w kółko.

Westchnąłem kiedy Stan opowiadał mi o kolejnej imprezie, którą organizuje Tolkien. To juz czwarta w tym miesiącu.

-Dziś noc meteorytów, nie mogę przyjść - tłumaczyłem się, wchodząc do autobusu. Było już po lekcjach.

-To sobie pooglądasz gwiazdki na imprezie jaka różnica? - wywrócił oczami Stan zajmując miejsce obok mnie.

-Nie mam czasu na kolejne imprezy. Dwa tygodnie temu byłem i nie było zbyt przyjemnie.

-Dobra pomijając ten pokój chyba było fajnie, co nie?

-Nie było najgorzej... - przyznałem, a on głupio się uśmiechnął.

-No widzisz.

-Okej może wpadnę ale tylko na chwilę.

-Wiedziałem, że cię przekonam - powiedział zwycięsko.

☆☆☆

Spojrzałem na dom Tolkiena wzdychając. Nie miałem najmniejszej ochoty iść na tą imprezę z resztą i tak wyjdę za jakieś pół godziny.

Musiałem jeszcze wrócić do domu po teleskop i pójść na wzgórze gdzie kiedyś zabrałem Tweeka.

Tweek...

Ciekawe czy przyszedł. W sumie od dawna nie rozmawialiśmy.

Przejechałem palcami po włosach i wszedłem do środka, już zza drzwi słyszałem remix piosenki Rihanny "Where have you been".

Odrazu poszedłem do kuchni, gdzie spotkałem Stana, Kyla i Clyda.

Każdy się zemną pokolei przywitał.

-Napijesz sie czegoś? - zapytał odrazu brunet.

-Nie dzięki, przyszedłem tylko na chwilę.

-No nie bądź taki napij się trochę - podpuszczał mnie Kyle. On sam nie był zwolennikiem alkoholu więc zdziwiło mnie to.

-No dobra, ale serio mało i zaraz wychodzę.

☆☆☆

Jak się można spodziewać "mało i zaraz wychodzę" nie wypaliło.

Wciągnęli mnie w dziwne gry z piciem, chyba się z kimś całowałem.

Nie wiem nie pamiętam.

Głowa mnie strasznie bolała i już sam nie wiedziałem co się dzieje. Minęły trzy godziny od kiedy tu przyszedłem, a czułem jakbym siedział tu całą noc.

Zaraz powinny zacząć pojawiać się spadające gwiazdy.

Niezbyt myśląc o tym co robię, wyszedłem z domu przyjaciela i pokierowałem się na wzgórze.

Ledwo chodziłem i kiwałem się na boki. Zaraz dochodziła północ, gwiazdy powinny już spadać.

Po dłuższej chwili zbliżałem się do szczytu, ale usłyszałem jakiś dźwięk.

Zatrzymałem się i słuchałem jak... jak ktoś płacze? Wyjrzałem i zobaczyłem tą charakterystyczną białą czuprynę.

-Tweek? - zapytałem cicho podchodząc do chłopka chwiejnym krokiem.

-C-Craig? - zapytał trochę przestraszony odwracając głowę w moją stronę.

-Co ty tu robisz i dlaczego płaczesz? - zapytałem podchodząc jeszcze bliżej i siadając obok.

-Przepraszam, wiem, że to twoje miejsce ale potrzebowałem gdzieś się ukryć, mogę już iść nie będę ci przeszkadzał - zaczął i już chciał wstać, ael chwyciłem go za rękę i pociągnąłem do siebie, aby go przytulić. On tylko wtulił się wemnie i płakał.

-Możesz tu przychodzić, w końcu to ja pokazałem ci to miejsce, z resztą to nieistotne. Dlaczego płaczesz? - zapytałem po chwili.

Odsłuchał się odemnie lekko trzymając ręce na mojej klatce piersiowej.

-M-Moi rodzice się ciągle kłócą, mam wrażenie, że to przrzemnie...

-Nie martw się, to napewno nie twoja wina - uśmiechnąłem się do niego.

-Piłeś alkohol prawda? - zapytał nagle.

-Co to za nagła zmiana tematu? - zaskoczył mnie tym pytaniem.

-Czuć od ciebie wódkę.

-Byłem na imprezie u Tolkiena.

Wymamrotał ciche "mhm" i odwrócił głowę w stronę widoku ma miasto.

-Jest tu naprawdę ładnie w nocy, nie kłamałeś - uśmiechnął się.

Widocznie nie lubił rozmawiać o rodzicach, a ja nie mam zamiaru naciskać na niego aby o nich opowiadał.

Poprost on w ciszy patrzył na miasto, a ja w ciszy na niego.

Miał naprawdę ładne zielone oczy, które przez łzy świeciły jeszcze jaśniej.

Nagle spojrzał gwałtownie na niebo, a ja podążyłem za jego wzrokiem.

-Spadające gwiazdy? - zapytał cicho.

Zmieniłem pozycję, aby lepiej widzieć niebo nad miastem.

-Tak, dziś noc spadających meteorytów. Dlatego tu przyszedłem.

Po chwli zaczęło pojawiać się ich coraz więcej.

Przy okazji pokazałem Tweekowi kilka konstelacji, a on słuchał mnie w skupieniu.

-Znasz się na tym - stwierdził.

-Niee, poprostu lubię gwiazdy. Ogólnie kosmos. To naprawdę ciekawe i ładne.

-Też jesteś ciekawy i ładny - powiedział cicho.

Dopiero po chwili doszło do mnie co powiedział.

-Co powiedziałeś? - spojrzałem na niego.

-Nic, nic - odwrócił głowę.

-No powtórz, nie dosłyszałem... - przybliżyłem się do niego.

-Craig, jesteś pijany - odwrócił głowę w moją stronę.

-Ale nie głuchy.

-Powiedziałeś, że nie usłyszałeś.

-... Bo chciałem abyś powtórzył.

-Co powtórzył? - on też się zbliżył.

-Doskonale wiesz co, Tweek - tym razem zbliżyłem się tak blisko, że prawie stykaliśmy się nosami. Mimo słabego oświetlenia widziałem jak się rumieni.

-Jesteś uroczy jak się rumienisz - powiedziałem bez zastanowienia.

Otworzył buzię, aby coś powiedzieć, ale po chwili ją zamknął odwracając wzrok.

-J-Ja już chyba muszę iść - powiedział wstając.

A ja dopiero wtedy zdałem sobie sprawę w jakiej sytuacji byliśmy.

-Jasne, rozumiem - powiedziałem wracając wzrokiem na miasto.

-Pa Craig.

-Pa Tweek - po tych słowach słyszałem już tylko jego kroki.

Kiedy już go nie słyszałem i wiedziałem, że jest daleko, zasłoniłem twarz rękami i położyłem się na ziemi.

Dopiero teraz poczułem jak pieką mnie policzki, a w głowie miałem tylko sytuację sprzed kilku minut.

-Kurwa, co ja robię...

•••

emocje jak na grzybobraniu widzowie

a tak serio sorki że taki krótki rozdział, jutro wstawię dwa >;3

(811 słów)

Czas pokaże (Creek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz