hehehehe he he
______W poniedziałek rano, tuż przed śniadaniem, razem z Nevillem udaliśmy się do szklarni w poszukiwaniu profesor Sprout. Oczywiście Neville nie wiedział, o co chodzi. Nie tylko wprowadzono bardziej rygorystyczne zasady dotyczące Działu Ksiąg Zakazanych, ale Umbridge pracowała również nad tym, by nawet z przepustką można było dotykać tylko książek, na które otrzymało się pozwolenie. W tym roku nikt nie mógł dotknąć książek o Animagach.
Ale Umbridge nie mogła zakazać notatek.
- Profesor Sprout? - Zawołałem do niej przez szybę, pukając do drzwi. Mniej więcej o tej porze roku drugoroczni sadzili pędy mandragory. Najlepiej zachować ostrożność.
Profesor otworzyła drzwi z zaciekawionym, ale miłym uśmiechem.
- Witam, panie Potter, panie Longbottom. - Zauważyłem, że Neville'a przywitała cieplej. - W czym mogę pomóc?
- Czy moglibyśmy zebrać trochę liści mandragory? - zapytałem i rzuciłem Neville'owi przelotne spojrzenie, kiedy wyglądał na zaskoczonego.
- Liście mandragory? - Jej brew uniosła się i spojrzała na mnie podejrzliwie. - Po co wam one? Profesor Snape przesłał was dwoje?
- Nie, Harry po prostu ich chce. - Neville powiedział, kręcąc palcami. Jednak przy tak niejasnej odpowiedzi nic dziwnego, że Sprout skrzyżowała ręce na piersi.
- Chodzi o profesor Umbridge. - Odpowiedziałem.
- W jaki sposób? - Mogłem usłyszeć rozbawienie w jej tonie.
- Podważenie jej autorytetu? - odpowiedziałem jako pytanie, pocierając dłoń, która zaczynała pokrywać się bliznami. Kupiłem rękawiczki podczas pobytu w Hogsmeade, więc teraz miałem czarne sięgające łokci, zakrywające wyrządzone mi szkody.
Sprout zauważyła ten gest. Jej oczy rozbłysły... zrozumieniem? Wściekłością?
- Bierzcie ile chcecie od ubiegłorocznych dojrzałych pędów. Ale pamiętajcie, że one wciąż potrzebują liści do produkcji pożywienia. - Odsunęła się na bok i kazała nam przejść. - Nauszniki są jak zwykle w szafce.
- Dziękuję bardzo. Chodź, Neville. - Wciągnąłem przyjaciela i ruszyliśmy w stronę nauszników.
- Chcę zobaczyć twoją formę, jeśli się uda, panie Longbottom. Możesz zostać moim asystentem, w zależności od tego, co to będzie. - Sprout mrugnęła do nas i wyszła zjeść śniadanie.
Oczy Neville'a rozszerzyły się, jakby w końcu połączył dwa i dwa.
- Animagia? Zamierzamy...? Jesteś pewien, że to bezpieczne?
- Udało mi się, gdy miałem trzynaście lat i przemyślałem, jak upewnić się, żeby nikomu nic się nie stało. - Wyjaśniłem, zakładając nauszniki. Obcięcie wystarczającej ilości liści zajęło nam dobre dwadzieścia minut, ponieważ musieliśmy ostrożnie upewnić się, że nie usuwamy zbyt wielu z jednej rośliny. Po zawinięciu liści w ręcznik, włożyłem je do torby. Na zewnątrz zdjęliśmy nauszniki. - Nie każdy zostanie Animagiem. Ktoś może nawalić.
- Ciężko jest nim zostać... przynajmniej tak mówiła babcia. Nie wiesz, w co się zmienisz. - Neville poszedł za mną pod górę do zamku. - Co jeśli ktoś stanie się rybą?
- Wtedy będzie rybą. - Powiedziałem wzruszając ramionami. - Komnata ma wodę, a ja mogę wyprodukować słoną wodę. - Jeśli ktoś miałby zamienić się w zwierzę morskie, lepszy byłby ssak lub głowonóg. Nie wyobrażam sobie, by przemiana w sardelę miała przynieść jakieś korzyści.
Przed wieczorem musiałem sprawdzić Komnatę pod kątem jeszcze jednej rzeczy.
~
![](https://img.wattpad.com/cover/295929213-288-k903101.jpg)
CZYTASZ
(5) Harry Potter and How Not to be a Teacher || tłumaczenie Harry Potter
FanfictionHarry wiedział, że ten rok nadejdzie. Rok który pamiętał najbardziej, a jednak znał najmniej. W pierwszym życiu nie lubił różu i z pewnością nie lubił go teraz. Nie pamiętał też, żeby ropucha była taka okropna. No cóż, nadszedł czas aby Harry poprac...