Rozdział 10: Toooo... Kto Chce Zostać Animagiem?

1K 103 53
                                    

hehehehe he he
______

W poniedziałek rano, tuż przed śniadaniem, razem z Nevillem udaliśmy się do szklarni w poszukiwaniu profesor Sprout. Oczywiście Neville nie wiedział, o co chodzi. Nie tylko wprowadzono bardziej rygorystyczne zasady dotyczące Działu Ksiąg Zakazanych, ale Umbridge pracowała również nad tym, by nawet z przepustką można było dotykać tylko książek, na które otrzymało się pozwolenie. W tym roku nikt nie mógł dotknąć książek o Animagach.

Ale Umbridge nie mogła zakazać notatek.

- Profesor Sprout? - Zawołałem do niej przez szybę, pukając do drzwi. Mniej więcej o tej porze roku drugoroczni sadzili pędy mandragory. Najlepiej zachować ostrożność.

Profesor otworzyła drzwi z zaciekawionym, ale miłym uśmiechem.

- Witam, panie Potter, panie Longbottom. - Zauważyłem, że Neville'a przywitała cieplej. - W czym mogę pomóc?

- Czy moglibyśmy zebrać trochę liści mandragory? - zapytałem i rzuciłem Neville'owi przelotne spojrzenie, kiedy wyglądał na zaskoczonego.

- Liście mandragory? - Jej brew uniosła się i spojrzała na mnie podejrzliwie. - Po co wam one? Profesor Snape przesłał was dwoje?

- Nie, Harry po prostu ich chce. - Neville powiedział, kręcąc palcami. Jednak przy tak niejasnej odpowiedzi nic dziwnego, że Sprout skrzyżowała ręce na piersi.

- Chodzi o profesor Umbridge. - Odpowiedziałem.

- W jaki sposób? - Mogłem usłyszeć rozbawienie w jej tonie.

- Podważenie jej autorytetu? - odpowiedziałem jako pytanie, pocierając dłoń, która zaczynała pokrywać się bliznami. Kupiłem rękawiczki podczas pobytu w Hogsmeade, więc teraz miałem czarne sięgające łokci, zakrywające wyrządzone mi szkody.

Sprout zauważyła ten gest. Jej oczy rozbłysły... zrozumieniem? Wściekłością?

- Bierzcie ile chcecie od ubiegłorocznych dojrzałych pędów. Ale pamiętajcie, że one wciąż potrzebują liści do produkcji pożywienia. - Odsunęła się na bok i kazała nam przejść. - Nauszniki są jak zwykle w szafce.

- Dziękuję bardzo. Chodź, Neville. - Wciągnąłem przyjaciela i ruszyliśmy w stronę nauszników.

- Chcę zobaczyć twoją formę, jeśli się uda, panie Longbottom. Możesz zostać moim asystentem, w zależności od tego, co to będzie. - Sprout mrugnęła do nas i wyszła zjeść śniadanie.

Oczy Neville'a rozszerzyły się, jakby w końcu połączył dwa i dwa.

- Animagia? Zamierzamy...? Jesteś pewien, że to bezpieczne?

- Udało mi się, gdy miałem trzynaście lat i przemyślałem, jak upewnić się, żeby nikomu nic się nie stało. - Wyjaśniłem, zakładając nauszniki. Obcięcie wystarczającej ilości liści zajęło nam dobre dwadzieścia minut, ponieważ musieliśmy ostrożnie upewnić się, że nie usuwamy zbyt wielu z jednej rośliny. Po zawinięciu liści w ręcznik, włożyłem je do torby. Na zewnątrz zdjęliśmy nauszniki. - Nie każdy zostanie Animagiem. Ktoś może nawalić.

- Ciężko jest nim zostać... przynajmniej tak mówiła babcia. Nie wiesz, w co się zmienisz. - Neville poszedł za mną pod górę do zamku. - Co jeśli ktoś stanie się rybą?

- Wtedy będzie rybą. - Powiedziałem wzruszając ramionami. - Komnata ma wodę, a ja mogę wyprodukować słoną wodę. - Jeśli ktoś miałby zamienić się w zwierzę morskie, lepszy byłby ssak lub głowonóg. Nie wyobrażam sobie, by przemiana w sardelę miała przynieść jakieś korzyści.

Przed wieczorem musiałem sprawdzić Komnatę pod kątem jeszcze jednej rzeczy.

~

(5) Harry Potter and How Not to be a Teacher || tłumaczenie Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz