SUMy zaczynają się jutro i nikt nie spał od trzech dni. Cały piąty rok żył na kofeinie i złudnych nadziejach, podczas gdy byłem gotów założyć się, że w krwiobiegach zdających OWUTEMy płynęły substancje niezbyt legalne.
HOOTS spotykali się co drugą noc, ucząc się praktycznych zaklęć, a starsi rekruci przepytywali piątorocznych. Czwartoklasiści i młodsi trzymali się z dala od zgiełku, który panował wśród ich starszych rówieśników. Jeśli już, to Animagowie byli bardziej niż usatysfakcjonowani faktem bycia celem do ćwiczeń z zaklęć nieśmiercionośnych.
Twarz Salazara była podrapana jak diabli od samego odkrycia przez Colina potrójnego espresso Cedrika z pięcioma łyżkami śmietanki z cukrem waniliowym. Jak się okazało, velociraptory były dobrze przystosowane do wspinania się po kamieniach.
Więc oto my. Głęboko fioletowe worki pod każdym okiem, a kawa była ostateczną walutą.
Snape złapał mnie za ramię, gdy szedłem na lunch i wręczył mi mugolski kubek podróżny. Był wypełniony smoothie.
- Nie będzie pana dzisiaj na lunchu, panie Potter.
Wąchałem napój podejrzliwie, gdy byłem odciągany od przyjaciół.
- Niczego do niego nie wlałeś, prawda?
- Nie, napój usypiający będzie dziś dołączony do waszych napojów. Nie będzie... niczego ciepłego. Nie pasuje do eliksiru.
- Zrozumiano?
Kiedy dotarliśmy do korytarza prowadzącego do Skrzydła Szpitalnego, moje tętno przyspieszyło. Popijałem smoothie z większą niecierpliwością.
- Jest cały twój, Poppy. - Powiedział Snape, popychając mnie delikatnie, bym wpadł na czarownicę.
Madam Pomfrey zaciągnęła mnie do Skrzydła Szpitalnego, gdzie obok mojego łóżka stała umywalka. Była oparta na metalowym stojaku. Widziałem nożyczki, grzebień i gruby czarny koc. Madam Pomfrey rozwinęła koc i zdałem sobie sprawę, że w gruncie rzeczy było to okrycie fryzjerskie, które szybko zapięła wokół mojej szyi. Zauważyłem, że miała na sobie gumowe rękawiczki, które sięgały aż do ramion. Owinęła głowę materiałem przypominającym płachtę, zakrywając każdy milimetr włosów.
- Proszę usiąść na łóżku, panie Potter.
Madam Pomfrey uśmiechnęła się do mnie uprzejmie i poprowadziła mnie do łóżka, powoli odchylając mnie do tyłu, aż mogła zanurzyć całą moją skórę głowy w opalizującym srebrnym płynie. Grzebała mi w głowie, powoli wcierając eliksir we włosy. Co pięć sekund - nie trzeba było nic robić poza liczeniem - wyciągała trochę włosów. Za każdym razem, gdy to robiła, powrót do mojej skóry głowy zajmował jej coraz więcej czasu.
- Musieliśmy zrobić miksturę, aby włosy rosły wolniej. Naprawdę nie powinno się ich stosować u nieletnich. - Wyjaśniła łagodnie.
Cała moja głowa została chwycona i wyjęta z eliksiru. Równie szybko prawie spadłem z łóżka, gdy cała głowa została oblana wodą.
- Ostrożnie. Twoja szyja nie dostosuje się do nagłego ciężaru. - Chrząknęła i usłyszałem, jak jej buty skrzypią. - Ten eliksir to podstępna sprawa. Jeśli dotknie czegokolwiek, na czym mogą wyrosnąć włosy, to wyrosną - chcemy zapobiec wysysaniu przez włosy wszystkich składników odżywczych z twojego ciała.
- Czekaj, to co... - Zacisnąłem oczy, gdy woda do nich dotarła.
- Po co innego jadłeś tyle owoców i zieleniny? Zaangażowałam skrzaty, żeby przygotowywały ci potrawy na porost włosów. - Wymamrotała zaklęcie i ciepłe, szybkie powietrze uderzyło we mnie. - Więc twoje włosy kręcą się naturalnie!

CZYTASZ
(5) Harry Potter and How Not to be a Teacher || tłumaczenie Harry Potter
FanficHarry wiedział, że ten rok nadejdzie. Rok który pamiętał najbardziej, a jednak znał najmniej. W pierwszym życiu nie lubił różu i z pewnością nie lubił go teraz. Nie pamiętał też, żeby ropucha była taka okropna. No cóż, nadszedł czas aby Harry poprac...