Zazdrość

704 37 2
                                    

Dziś nie szłam do szkoły. Stwierdziłam, że nie chce po takim zdarzeniu od razu gdzieś wychodzić. To, że nie poszłam do szkoły nie oznacza, że się nie uczyłam, teraz postanowiłam bardzo skupić się na nauce i zobaczyć jak pójdzie mi na testach, które są tak naprawdę za miesiąc. W czasie nauki napisała do mnie Anastazja.

AnaSzerlicka:

A:Hejka! Jak tam?

F:Aa dobrze! A u ciebie?

A:Też fajnie, co tam u Bartka?

F:Chyba okej, nie wiem.

A:Jesteście razem?

F:Teraz nie.

A:A co, byliście?

Nie odpisałam na te słowa Anastazji, było mi okropnie wstyd, bo myślałam, że chodzi jej o to czy Bartek jest przy mnie. Ale w sumie, niech żyje w przekonaniu, że między nami coś jest, wkurza mnie i nie chcę aby Bartek się w niej zakochał. Ja chyba serio coś do niego czuję... Aby oczyścić głowę, wyszłam na dwór się przejść. Moim oczom ukazał się Hubert.

- Kogo ja tu widzę? Siema Faustyna!

- Hej Hubert, możesz na mnie mówić Fausti.

- A! No okej, Fausti... Chcesz się ze mną przejść?

- W sumie, czemu nie?

Spacerowaliśmy chodnikiem, a chłodny wiatr wiał w naszą stronę.

- Mieszkasz tu? - byłam zaciekawiona dlaczego chłopak jest akurat na moim osiedlu.

- Nie, moja ciocia. Jestem u niej w odwiedzinach. - odparł niebieskooki.

- To fajnie. Dlaczego nie odpisujesz?

- A pisałaś do mnie? Sorry, mam wyłączone powiadomienia!

- Jesteś ciągle aktywny.

- Nie wiem, jakoś tak... No przepraszam, serio!

- Chyba Jesteś typem Bartka, wiesz?

- Czyli?

- 24/7 na telefonie, a nigdy nie odpisze ani nie odbierze! Chociaż u Bartusia ostatnio widać progres.

- Haha! No tak... - blondyn się zaśmiał.

- A ty nie w szkole?

- Jestem na nauczaniu domowym.

- To jak chodzisz z Anastazją do klasy?

- Bo kiedyś chodziłem stacjonarnie, że tak powiem. Zachorowałem i wiesz... Nadal jeżdżę do szpitali.

- Ouu... Przepraszam, serio.

- Spoko, to choroba.. Śmiertelna, raczej nie ma dla mnie ratunku. Mimo wszystko biorę życie garściami! Kocham planetę Ziemię, ale cóż, każdy musi się kiedyś pożegnać z tym miejscem.. - mimo tego co wychodziło z jego ust, wszystko mówił z bólem w oczach.

- Kocham Twoje nastawienie. Wyglądasz na naprawdę.. Szczęśliwego. Z nutą smutku, ale nadal masz swój uśmiech..

- Bo jestem szczęśliwy, ale niestety został mi tylko rok. Nawet mniej.

Popłakałam się, nie mogłam słuchać jak mówił o swojej chorobie i śmierci, która nastąpi niedługo. Przytuliłam blondyna i płakałam mu w klatkę piersiową.

- Hubert! I... Fausti? Co wy tu robicie? - zapytał Bartek, który właśnie wracał ze szkoły.

- O! Cześć Bartuś, czemu tu jesteś? - odkleiłam się od Huberta i przywitałam się z zielonowłosym.

- Przyszedłem do ciebie, ale widzę, że wam przeszkadzam. - Bartek odszedł od nas z poirytowaniem, chyba chciał spędzić ze mną czas, ale stwierdził, że zrobił to już ktoś inny.

- Ej, czekaj! - podbiegłam do chłopaka i złapałam go za rękę - Chodź do mnie.

- Idź z Hubertem. Czekaj, płakałaś?

- Emm... Nie, w sensie! Tak, płakałam, ale to nie ważne. - spóściłam wzrok, bo nie wiedziałam czy Hubert chce abym mówiła innym o jego chorobie.

- Spokojnie.. - zielonowłosy zniżył swoją głowę do poziomu mojej i pogładził mnie kciukiem po policzku. - Mogę do ciebie wpaść?

To było tak niesamowite uczucie, mimo zirytowania, chłopak był spokojny i wyrozumiały w moją stronę, widziałam, że ma ochotę coś nagadać Hubertowi, ale on się powstrzymał, widział w jakim jestem w stanie.

- Tak, możesz. - spojrzałam jeszcze raz na Huberta i się z nim pożegnałam - Pa Hubert!

- Narka! Tym razem odpiszę. - chłopak puścił do mnie oczko i poszedł w stronę bloku cioci.

- "Tym razem odpisze", debil. - Bartek skomentował słowa Huberta.

- Nie mów tak. - powiedziałam wpisując kod do klatki.

- A ty nie byłaś obrażona?

- Mogę znowu zacząć być. - zatrzymałam się na trzecim stopniu schodów i z poirytowaniem spojrzałam na zielonowłosego.

- Dobra, przepraszam... Ostatnio mnie nosi.

- Widzę właśnie.

- Pani nie winna się znalazła! Sama się na mnie rzucasz.

- Przestań... Jesteś okropny.

- Bez takich, sama nie jesteś aniołkiem. Mimo, że na takiego wyglądasz..

- Dziękuję? - gdy sięgałam dłonią by odkluczyć drzwi wejściowe od mojego domu, Bartek złapał mnie za rękę. - A ty co?

- Chcesz pójść ze mną na zachód? O 19 nad rzeką. - chłopak szeptał mi do ucha.

- Okej...

Zielonowłosy wyjął notatki z plecaka, które mi wręczył, uśmiechnął się do mnie swoimi białymi zębami i zaczął schodzić po schodach na dół. Szczerze, to było dziwne, najpierw się kłócimy, a potem flirtujemy ze sobą. Nasza relacja jest dziwniejsza niż "to skomplikowane".

Feeling guilty | Bartek x FaustynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz