P.O.V Liv
Tydzień, siedem dni. Dokładnie tyle minęło od mojego przyjazdu do Londynu.
Podpisałam już kontrakt z Modest na kolejne dwa lata i nie powiem, był on bardzo korzystny jak dla mnie. Modest zobowiązał się do uregulowania spraw z moją poprzednią wytwórnią, co bardzo mnie satysfakcjonowało.
Zrobiłabym wszytko, by nie musieć ich więcej oglądać i z nimi rozmawiać. Co przez Modest zostało załatwione.
Praca z MakeTalent nie zawsze była łatwa. Próbowali z każdego pracownika wycisnąć maksimum, nie przejmując się ich stanem psychicznym czy fizycznym. Przymusem, groźbami i chwytami marketingowymi zmuszali cię do robienia rzeczy, które tobie nie zawsze pasowały, do tworzenia pod ich dyktando. Byłeś ich małą laleczką, której otwierali drzwi, tylko i wyłącznie, wtedy kiedy była grzeczna. Nie mówię, że to była katastrofa przez cały czas, zdarzały się naprawdę fajne chwile. Zawdzięczałam im moją karierę i za to jestem im wdzięczna. Tak samo, jak za tych wszystkich wspaniałych ludzi, których miałam możliwość poznać. Nie wiem, czy przeważało to nad tą złą stroną, czy nie, jednak na pewno mieli ogromny wkład w ukształtowanie mnie na taką osobę, jaką jestem.
Wyjrzałam przez okno w mojej nowej sypialni i z delikatnym uśmiechem stwierdzałam, że czeka nas ładny wrześniowy dzień. Rzadko spotyka się tu takie dni, ale wczesna jesień, w tym roku o dziwo okazała się łaskawa dla mieszkańców stolicy.
Sytuacja w domu była cały czas napięta? Tak, to słowo było prawidłowe. Cały czas miałam świadomość, że mój przyjazd może zmienić nieco w ich relacjach, a nasze będą opierać się jedynie na niechęci do mnie, ale sądziłam, że kiedy troszkę mnie poznają, może się to zmieni. Na darmo...
Chłopacy się ode mnie nie odzywali. Oczywiście poza moim bratem, z którym spędzałam każdą wolną chwilę, by nadrobić wspólny czas. Jak łatwo idzie się domyślić, był to kolejny powód, który prowadzi do wojny w tym domu. Wyjątek z pozostałej czwórki stanowił Niall. Ten blondyn naprawdę mnie zaskoczył. Dzień po moim przyjeździe, chłopak przyszedł do mnie i razem rozmawialiśmy kilka godzin. Dobrze się z nim bawiłam przez ten tydzień, a fakt, że nie raz bronił mnie przed atakami Harry'ego czy Zayn'a ostatecznie mnie do niego przekonał.
Pozostała trójka natomiast dzieliła się na dwa „obozy". W pierwszym znajdował się Harry i Zayn. Jak było widać, obydwoje nie byli zbytnio zadowoleni z mojego pobytu w Londynie i potrafili to bez zawahania się okazać. W tym duecie wyglądało to jakby Zayn miał władzę i kierował tą dwójką. Dlaczego tak myślałam? Nie raz widziałam przepraszający uśmiech Harry'ego, czy jego odwracanie wzroku, kiedy mówił coś nieprzyjemnego. Nie pasowało mi jego zachowanie i mu chyba też do końca nie dawało ono spokoju.
Liam natomiast znajdował się tak jakby po drugiej stronie i zachowywał się w moim stosunku całkowicie obojętnie. Nie szczególnie mi to przeszkadzało, ale również nie wskazywało na nic dobrego.
Była ósma dwadzieścia, a ja stałam w kuchni, robiąc sobie śniadanie. Nigdy nie byłam śpiochem. Nawet po dużym koncercie umiałam wstać o siódmej, ósmej i zrobić dla siebie śniadanie. Lubiłam wstawać wczesnym rankiem i iść pobiegać do parku, zanim zrobi się on zatłoczony i ktoś z łatwością mnie rozpozna. Ceniłam sobie prywatność i bardzo uważałam na to, by moje prywatne życie pozostawało jedynie prywatne.
- Zrobisz mi też? - usłyszałam głos przy swoim uchu, na co podskoczyłam. Biorąc głęboki oddech, odwróciłam się w stronę chłopaka, który mnie przestraszył i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Harry? - dobra to było dziwne.
- Tak mam na imię- zaśmiał się loczek. Nie to nie jest dziwne. To jest bardzo dziwne.
- Wszystko w porządku?
- A czemu nie miałoby być?- jego zdziwienie dorównywało mojemu. Odgłos uroczego śmiechu rozprzestrzenił się po pokoju, przez co automatycznie i ja się delikatnie uśmiechnęłam. Ten chłopak jest uroczy!
- Bo ja to ja, a ty się do mnie odzywasz — powiedziałam, po czym odwróciłam się w stronę blatu i kontynuowałam robienie kanapek.
- Dlaczego nie? Lou cię lubi, Ni też, a to są moi przyjaciele, więc też mogę spróbować? Fajna jesteś. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
- Okeeej. Usiądż przy stole, może jak będziesz grzeczny, coś dostaniesz. -Mrugnęłam do niego i wróciłam do robienia kanapek. Naprawdę mnie zaskoczyłi to jak najbardziej pozytywnie. Czyżby wyrwał się ze szponów Zayn'a?
- Hej Liv. - przywitał się mój brat, wchodząc do środka.
- Hej. Ty też chcesz śniadanie?
- Kocham cię si... śliczna blond włosa kobieto — zaśmiał się brunet, próbując zatuszować swoją wpadkę.
- Nie podlizuj się, - zmierzyłam chłopaka groźnym spojrzeniem. - bo powiem wszytko El.
- Uuuu stary, masz przesrane. Trzecia kobieta, która cię umie ustawić? Pilnuj się Tommo, bo zostajesz pantoflem — zaśmiał się brunet, sięgając po moją kanapkę. - Ał! Zła kobieto! - pisnął, kiedy trzepnęłam go w rękę, na co się zaśmialiśmy.
- Możesz mnie dzisiaj zawieść na próbę tak około dziesiątej? - spytałam, zgrabnie zmieniając temat. Postawiłam na stole niemałą stertę kanapek, a mój brat postawił na nim trzy parujące kubki herbaty. Mniam.
Wstałam jeszcze po nóż, który został na blacie i z zamiarem umycia go skierowałam się do zlewu.
- Nie... dzisiaj mam wywiad z El, ale Nial... - zaczął mój brat, ale ktoś mu przerwał.
- Ja cię zawiozę. - usłyszałam i nagle zamarłam z nożem w ręku. Zayn.
Odłożyłam nóż na suszarkę i milcząc, usiadłam na swoje miejsce. Przełknęłam gryz kanapki i zwróciłam się do mulata.
- Poradzę sobie sama. Nie musisz się fatygować. - Wróciłam do konsumowania mojej kanapki, która nie powiem, była bardzo smaczna. Musiałam się trochę pospieszyć, jeśli miała zamiar jeszcze coś zjeść, przygotować się i dojechać na stadion, gdzie odbędzie się mój koncert. W małym pośpiechu wpadłam do mojego pokoju, gdzie z piżamy przebrałam się w czarne dresy i beżową koszulkę. Włosy związałam w koka, który nigdy nie wyglądał, jak ten u wszystkich dziewczyn na instagramie lub trumblu, no ale nic na to nie poradzę, żyje się dalej.
Spojrzałam na siebie w lustrze i z uśmiechem stwierdziłam, że bez makijażu się obejdę. Moja cera nie należała do szczególnie wymagających. Przeszłam przez fazę pryszczatej Liv i teraz nie mam z tym większych problemów. Jedynie czego nie lubię, to to, że jest strasznie sucha. Niby stosuje na nią jakieś maseczki, ale nie robię tego wystarczająco często, by dawało to efekt, jaki powinno. Oczywiście, że jeśli gdzieś wychodzę, to pewniej czuję się pomalowana, jednak jeśli nie jest to konieczne to dlaczego, mam niszczyć skórę? Poprawienie brwi odpowiednią kredką, jak dla mnie jest wystarczające.
Nie raz moi wizażyści mieli za mną niemały problem. Cały ten zespół makijażystów od samego początku był dla mnie śmieszny i nie raz miałam z nimi poważne spięcia. Przychodzenie do mnie o piątej rano, tylko po to, bym w ogóle mogła wyjść z domu? To było chore.
Szybko uwinęłam się z przygotowaniem i po kilkunastu minutach zeszłam na dół. To była tylko próba..
- Louis? Mogę twoje auto? - zagadnęłam do chłopaka i chwyciłam kluczyki, które leżały na blacie.
- Powiedziałem, że cię zawiozę. - usłyszałam głos za sobą, na co automatycznie przełknęłam ślinę. - Czekam w aucie. - powiedział i wyszedł z pomieszczenia, a ja usłyszałam tylko głośny trzask drzwi wejściowych.
- Sorry młoda, jedziesz z Zayn'em. - mruknął mój brat i cmoknął mój policzek.
Spojrzałam błagalnie na chłopaków, którzy kończyli jeść śniadanie, na co oni jedynie wzruszyli ramionami. Głośno westchnęłam, po czym ruszyłam do wyjścia. Cóż za ciekawy poranek, hm?
-Gorzejbyć nie mogło — mruknęłam i wsiadłam do pojazdu.
* rozdział poprawiony
CZYTASZ
His younger sister. [poprawiane]
FanfictionCzas jest ograniczony. Cieszmy się nim, korzystajmy z niego i dbajmy o to, by był naszym przyjacielem, a nie wrogiem. Jest go mało w naszym życiu, a musimy podzielić się nim z tymi, których kochamy. Miliony ;udzi na całym świecie ma rodzeństwo. ...