Rozdział 2 *

6.5K 483 13
                                    

Weszłam prosto do sypialni mojego brata i położyłam się na łóżku. Byłam tym wszystkim zmęczona. Sama potrafiłam zauważyć, że staczam się na dno, jednak każda wręcz żałosna próba podniesienia się z niego, kończyła się kolejną katastrofą. Ostatnie dwa lata mojego życia kręcą się wokół kariery i Leo. Zatoczyłam się w tym błędnym kole i nie mam już możliwości z niego wyjść. Życie w New Yorku pochłonęło mnie na tyle bym, oddaliła się od rodziny, starych znajomych i zamiast być bliżej brata całkowicie zostałam od niego odcięta.

Jasne, poznałam wielu cudownych ludzi i przeżyłam coś niesamowitego, ale brakowało mi mojego starego życia. Nagle jedyną osobą, na której mogłam polegać, stałam się ja sama, a z czasem dopiero pomógł mi ktoś inny. Zyskałam nowego przyjaciele, jedyną deskę ratunku, która niestety nie potrafiła do końca mi pomóc.

Przytłoczona przez Leo, wytwórnie, karierę znalazłam się w tym miejscu, w którym teraz jestem i wiem, że za chwilę znów coś zepsuję. Bałam się, że już nic mi nie pomoże jednak za żadne skarby, nie chciałam stracić brata i tego uczucia, kiedy wchodzę na scenę i patrzy na mnie tysiące fanów. Kocham ich, kocham śpiewać i pomimo wszystkiego chciałam w to brnąć dalej.
Moje powieki powoli opadały i organizm miał ochotę zapaść w słodki sen, ale przerwał ten proces ktoś, wchodząc do pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Raczej nie spodziewałam się żadnych odwiedzin z racji tego, że każdy mnie tu nienawidzi, ale jak widać mam niespodziankę.

- Co tu robisz? - spytałam niemiło mojego gościa.

Nie zrozumcie mnie źle, od zawsze chciałam poznać przyjaciół mojego brata, ale po tamtej aferze straciłam na to szansę. Nie byli dla mnie niemili tylko na żywo, gdy ich przez chwilę widziałam. Otwarcie wypowiadali się na mój temat w wywiadach i mediach społecznościowych, co budziło kolejne fale nienawiści do mnie. Moja wytwórnia to załatwiła, jednak ich niechęć do mnie została, dlatego nie mam zamiaru zmieniać tego na siłę, bo i tak wiem, że to nie pomoże.

- Słyszałem rozmowę Simona z Louisem, powinien tu być za jakąś godzinę. Może dwie - powiedział Niall, po czym uśmiechnął się lekko, co nie powiem, było nieco dziwne.

Spojrzałam niepewnie na chłopaka i musiałam przyznać, że na żywo wygląda o wiele lepiej niż w telewizji. Farbowane blond włosy moim zdaniem do niego nie pasowały, ale nie ujmowały mu uroku, a w jego błękitne tęczówki faktycznie można było się zapatrzyć. Dodajmy do tego śliczny uśmiech, wysportowaną sylwetkę i otrzymamy ideał, za którym szaleją fanki.

- To nadal nie wyjaśnia, dlaczego tu jesteś - westchnęłam, kiedy chłopak usiadł koło mnie na łóżku i zaczął przyglądać mi się z dziwnym wyrazem twarzy.

- Stwierdziłem, że na pewno jesteś przestraszona. Wiem, że gdyby nic się nie stało, nie ryzykowałabyś przyjazdem tutaj. Chciałem ci dotrzymać towarzystwa, ale najwidoczniej tego nie potrzebujesz.

- Niall to nie tak - powiedziałam cicho. - Po prostu to dla mnie dziwne i trudne, że tu jesteś. Nie chcesz mnie zamordować czy coś w tym stylu? Bo twoi przyjaciele zapewne robią zrzutę na płatnego zabójcę.

- To debile i tyle. Lubię cię Liv, zawsze chciałem cię poznać tak szczerze, ale po ostatniej aferze postanowiłem sobie to odpuścić. Dlaczego miałbym chcieć twojej śmierci? Louis jest ważny dla mnie, a nie trudno zauważyć, że ty jesteś ważna dla niego. Znam go pięć lat - zaśmiał się cicho pod nosem - uwierz mi, że gdybyś była dla niego problemem to siedziałbym razem z chłopakami i zrzucał się na tego zabójcę. - Zaśmiałam cię cicho, co chłopak oczywiście zauważył i zaczął się śmiać ze mną.

- Dzięki Niall. Chyba potrzebowałam usłyszeć, że jest ktoś, kto mnie nie nienawidzi.

- Przestań. - Położył dłoń na moim ramieniu i delikatnie je potarł. - Będzie dobrze, okej? Wiem, że się nie znamy, ale możesz mi zaufać. Przyjaciele Louisa i El, to moi przyjaciele. Wiem, że dla nich obojgu jesteś ważna. Nie wiem w jakim stopniu, ale to nie jest ważne. Jestem po twojej stronie, okej? - zapytał chłopak, na do przytaknęłam głową.

Louis ma wspaniałego przyjaciela. Nie raz opowiadał mi o nich wszystkich, kiedy mieliśmy szansę porozmawiać czy spotkaliśmy się w domu. Było to rzadkością, ale jednak się zdarzało.

- Jesteś zmęczona. Połóż się, Louis powinien niedługo przyjechać. Na pewno będziemy mieli jeszcze okazję do rozmowy, mam przynajmniej taką nadzieję. - Blondyn wstał z zajętego przeze mnie łóżka, a ja pomimo tego, że byłam zmęczona, poczułam, że nie chcę zostać tu sama.

- Niall? - spytałam, na co chłopak od razu zatrzymał się i spojrzał w moją stronę.- Mógłbyś... Może chciałbyś ze mną zostać?

Na jego twarzy automatycznie pojawił się szczery uśmiech. Po raz kolejny usiadł obok mnie i zaczął rozmowę, w którą całkowicie się zagłębiłam. Minęła może godzina, a ja sama nie wiem, kiedy zasnęłam, przy kolejnej opowieści blondyna.

P.O.V Louis


Liv. Moją pierwszą myślą po telefonie Cowella był sposób jak najszybciej dostać się do domu. Dobrze, że El była wtedy ze mną, bo nie byłem w stanie poprowadzić samochodu, tak by nie spowodować, żadnego wypadku. Nie zważając na dziewczynę, wybiegłem z samochodu i jak najszybciej skierowałem się do mojego pokoju. Byłem pewien, że Eleanor do mnie za chwilę dołączy, bo tak samo, jak ja martwiła się o moją siostrę.

Wszedłem do pokoju, w którym zastałem moją śpiącą siostrę i Nialla, który przy niej siedział. Nie powiem, byłem zdezorientowany, ale jednocześnie wdzięczny, że się nią zajął. Kiedy mnie zauważył, uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia.

Podszedłem do łóżka. Leżała na nim moja Liv. Moja kochana siostrzyczka, która tak wiele wycierpiała. Nie wiem co ten cały Leo, odpierdolił tym razem, ale tak go załatwię, że kwiatki będzie wąchał od spodu. Usłyszałem, jak El wchodzi do środka i miałem racje, bo po chwili siedziała przy śpiącej dziewczynie i patrzyła na nią ze zmartwieniem.

Olivia leżał na moim łóżku przykryta kocem po samą szyję. Tak dawno jej nie widziałem. Niepewnie chwyciłem jej rękę i spojrzałem na moją dziewczynę. Podwinąłem rękaw jej bluzki i odetchnąłem z ulgą, kiedy nie zobaczyłem nowych cięć na jej nadgarstku.

- Nie zrobiłam tego. - usłyszałem cichy szept brunetki. - Wiem, że nie powinnam przyjeżdżać, ale... - zaczęła się tłumaczyć, a ja nie mogłem tego znieść.

Nienawidzę się za to, że nie mogę jej mieć przy sobie. Nie mogę jej pomagać, przytulać i być starszym bratem. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno objąłem ramionami.

- Co on ci zrobił skarbie? - spytała El, dołączając do naszego uścisku.

- Nie chcę o tym mówić. - Liv wtuliła się we mnie bardziej i zaczęła cicho płakać, a moje serce po raz kolejny przy niej pękło.

- Shhhh skarbie, już wszystko będzie dobrze. Obiecuję. - powiedziałem i ucałowałem czoło obydwóch dziewczyn. Mam dwie najważniejsze dla mnie kobiety przy sobie i przysięgam, że zrobię wszystko, by to się nie zmieniło.

* Rozdział poprawiony

His younger sister. [poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz