P.O.V Liv
Kiedy rano wstałam i sprawdziłam skrzynkę odbiorczą, zauważyłam mail od Modest, w którym zostało napisane, że w związku-* z poleceniem Louisa oraz moim dobrem będę współpracować z One Direction w ich najbliższej trasie koncertowej. Nie wiedziałam jakim cudem się na to zgodzili, ale cieszyłam się niezmiernie. Od kilku lat starałam się, by móc pracować z bratem, ale Modest mi to skutecznie uniemożliwiał, więc jeszcze bardziej mnie dziwi to, że się zgodzili.
Od dziecka byłam bardzo zżyta z bratem, a nasza rozłąka nie miała pozytywnego odzewu w moim życiu. To właśnie Louis zawsze był kimś z kim, mogłam porozmawiać, komu mogłam się wyżalić, kto mnie pocieszał, martwił się o mnie i wspierał. Kiedy zabrakło go w moim życiu, czułam się jakby filar, na którym się opierałam, zniknął, a ja runęłam na ziemię. Jednoczesne ograniczenie kontaktu z rodzicami i zamknięcie się w klatce, do której docierało niewiele rzeczy, poza moją twórczością i światem show-biznesu. Niszczyłam sama siebie w tym środowisku, a nikt nie chciał wyciągnąć do mnie pomocnej ręki.
Wiadomość o naszej współpracy delikatnie mówiąc, zszokowała moich nowych znajomych. Oczywiście mój brat był szczęśliwy, że jego plan idzie po jego myśli, myślę, że Niall również się trochę ucieszyła z tego powodu. Naprawdę zdarzyłam polubić tego uroczego blondaska. No i to by było na tyle z pozytywnych reakcji tej grupy. To raczej oczywiste, ale muszę to dobitnie zaznaczyć, bo było to głównym powodem, dla którego właśnie siedziałam w biurze tych korporacyjnych szczurów i wysłuchiwałam wrzasków tych idiotów.
Mój brat ma pojebanych kumpli. Przysięgam, że pewnego razu nie wytrzymam i zabiję ich własnymi rękoma.
- Odjebało wam coś?! Jak wy mogliście?! - a oto stała gadka idioty o imieniu Zayn. Okej trochę jaśniej: od równych dwóch godzin siedzimy w Modest, a Zayn drze się jak pojebany. Cały czas powtarzając w kółko, jaki błąd popełniło Modest, kim ja jestem i wspominając co jakieś pięć minut, że ich fani mnie nienawidzą.
- I wy myślicie, że to się uda?! Ona rozwaliła El i Lou, nasi fani jej nienawidzą, a teraz mamy udawać... - a nie mówiłam?
- Możesz w końcu zamknąć swój ryj?! - warknęłam, a Paul spojrzał na mnie spod byka. Serio miałam już dość tego pierdolenia. Rozumiałam, że mógł mnie nie lubić, ale kuźwa ludzie, jestem człowiekiem, który też czuje, a nie potworem, który wszystko niszczy, jak to przedstawia mnie mój ulubiony członek One Direction. Nie tylko ja wyczułam ten sarkazm, prawda?
- Liv...
- Nie Lou. Nie Livuj mi tu do cholery! Ten debil drze się jakieś dwie godziny o byle gówno! Nie zna mnie i nic o mnie nie wie, więc niech zamknie pysk! To mógł być każdy z tej wytwórni. Podkreślam każdy, a on ma się pogodzić z tym, że to jestem ja. - syknęłam. - A wiecie, co jest najlepsze? To, że jeszcze nie wie, że z wami zamieszkam. - prychnęłam pod nosem i z uśmiechem patrzyłam jak na twarzy tego głąba pojawia się jeszcze większe wkurwienie, niż do tej pory mogłam obserwować.
- Co kurwa?!
- Zayn opanuj się tak samo, jak ty Liv. - przemówił Simon spokojnym głosem. Wiedziała, że też był zmęczony całą tą sytuacją, a wrzaski Malika nie umniejszały tego. - Zdania nie zmienię, a wy- spojrzał na mnie i na Louisa. - zastanówcie się, czy lepiej nie powiedzieć im prawdy?
- Nie ma mowy. - powiedziałam twardo.
- Lou co ty ukrywasz? - spytał zdezorientowany Lima.
- Nic -powiedział i spojrzał na mnie wymownie. Postanowiłam opuścić to pomieszczenie, bo przebywanie w nim coraz bardziej działało mi na nerwy.- Nieważne — usłyszałam jeszcze, kiedy zamykałam za sobą drzwi.
On nie może się złamać. Nie może im powiedzieć. Nie chcę kolejny raz wyjść na oszustkę i naciągaczkę. Wiem, że może przesadzam, ale ujawnienie prawdy mogło pociągnąć za sobą lawinę wydarzeń, które całkowicie, by mnie zdusiły. Nie po to ukrywałam to wszytko przez te kilka lat, nie po to się męczyliśmy i płakałam Louisowi do telefonu, by teraz jak gdyby nigdy nic powiedzieć całemu światu prawdę i wywołać kolejny skandal w świecie. Oparłam się o ścianę i zaczęłam głęboko oddychać. A może to był zły pomysł? Może nie powinnam tutaj przyjeżdżać?
Może moje miejsce było w New Yorku, z Leo? Nie. Ja taka nie byłam. Byłam grzeczny i nie zasłużyłam na to, co ten palant mi robił.
W moich oczach zabłyszczały łzy, a ja z całych sił opierałam się przed kolejnym atakiem paniki.
„Spokojnie Liv" - powtarzałam sobie w myślach, powoli się uspokajając.
- Przepraszam. - podskoczyłam na dźwięk głosu z mojej prawej strony. Spojrzałam tam i zobaczyłam mulata. Serio? Dokładnie przyjrzałam się jego twarzy i z przykrością stwierdzałam, że przeprosiny te nie są spowodowane wyrzutami sumienia, czy też były one jego własnym gestem. Nie miałam zamiaru wnikać, kto go do tego przymusił, bo nie to było ważne.
- Zayn, nie musisz mnie przepraszać. Ty nie chcesz mnie przepraszać, zrobiłeś to tylko pod wpływem chłopaków, albo Modest. Jesteś zabawny. Myślisz, że wymuszone przepraszam, na mnie zadziała? Wolę byś mnie nienawidził, niż słuchać fałszywych przeprosin.
- To dobrze, bo nie miałem zamiaru dalej się tu płaszczyć. Kurewsko cię nienawidzę i przysięgam, że nie będziesz miała tu łatwego życia. - powiedział, a raczej wysyczał. Niewiele brakowało, by zaczął pluć jadem i przysięgam, że w tamtej chwili straciłam resztę sympatii, którą miałam, pomimo wszystkiego do tego chłopaka. Kilka łez spłynęło mi po policzkach, jednak szybko je starłam. Jest to przyjaciel mojego brata, nie raz i nie dwa wysłuchiwałam, jak bardzo Louisowi na nich wszystkich zależy. Nie mogę pozwolić, żeby przeze mnie ich przyjaźń uległa zmianie, żeby się kłócili i od siebie odwrócili. Są dla siebie wszystkim, wiem to i nie chcę tego zmienić. Chcę móc uczestniczyć w życiu mojego brata, tak samo, jak robią to oni. Nie muszę się z nimi przyjaźnić, po prostu niech mnie zaakceptują.
- Zayn? - odezwałam się, kiedy chłopak odchodził ode mnie. - Nie nienawidź mnie, proszę. Wiem, że to wszytko wygląda cholernie źle i takie jest. Nie wyobrażasz sobie, jakie to wszystko jest pojebane... Po prostu proszę, daj mi szansę pokazać, że nie jestem taka, jaką mnie sobie wyobrażasz. Lou jest dla mnie kimś ważnym i nie chcę go stracić. Jesteście przyjaciółmi, więc chociaż w imię tego daj mi małą szansę... - powiedziałam, patrząc na niego załzawionymi oczami.
- Daruj sobie. - prychnął i wrócił do środka, a ja miałam ochotę położyć się do łóżka i zacząć płakać. Dlaczego nigdy nic nie idzie po mojej myśli?
* rozdział poprawiony
CZYTASZ
His younger sister. [poprawiane]
FanfictionCzas jest ograniczony. Cieszmy się nim, korzystajmy z niego i dbajmy o to, by był naszym przyjacielem, a nie wrogiem. Jest go mało w naszym życiu, a musimy podzielić się nim z tymi, których kochamy. Miliony ;udzi na całym świecie ma rodzeństwo. ...