🌟5🌟

82 8 2
                                    

Syriusz nie wiedział co miał ze sobą zrobić. Nie zmrużył oko nawet na dwie godziny. Patrzył się w plecy Lupina i główkował jak go przeprosić. Remus wrócił późno do pokoju, wykąpał się jednak nie zaszczycił go ani jednym słowem, nawet spojrzeniem. O mało nie wyrwał sobie włosów z głowy. Jego pięknych czarnych włosów.

Rano jak się obudził, nie było w pokoju już jego słonka, za to był James, który żywo pisał coś na telefonie. Łapa na chwilę zapomniał o swoich zmartwieniach i usiadł obok okularnika, który natychmiast wyłączył urządzenie patrząc na niego.

- Lili dała ci szanse?- zagadał rozbawiony lekko, obserwując jego buzie.- Twoje lata uganiania się w końcu poskutkowały?

James zmieszał się i w końcu westchnął. Złączył palce swoich dłoni I spojrzał na jego buzie.

- Nie. Odpuściłem sobie ją.- powiedział w końcu a Black zaskoczony podniósł brew.- Na prawdę. Nie chce jej. Nie podoba mi się. Mam kogoś innego.

- Kogoś innego? Na serio ?! I nic o tym nie wiem!?- dramatycznie złapał się za serce i po sekundzie trzymał go za ramiona I zaczął nim szarpać w każdą stronę.- Kim ona jest?! Znam ją!? Mów mi jej dane, zaraz ją wyszukam!- krzyczał szczęśliwy

- To nie ona. To on.- powiedział poważnie, a Syriusz otworzył buzie w szoku, a po chwili puścił jego ramiona I stanął przed nim.

- W takim razie.- odchrząknął i podniósł rękę kładąc mu na ramieniu. Szczęście buzowało w nim szaleńczo. Jego przyjaciel gra do tego samego dołka. - Oficjalnie mianuje cię jednym z nas.- wziął linijkę i położył  mu na drugim ramieniu.- Mianuje cię drogi przyjacielu sir. lizensztain. - cały czas miał kamienną twarz gdy wymawiał te słowa.

- Przyjmuje tę nazwę z pokorą, mój panie.- klęknął na jedno kolano przed nim ze spuszczoną głową.

- Ciszy mnie twoja powaga i szczerość płynąca z twych słów, mój kompanie.- szeroki uśmiech zagościł na jego ustach.

- Co wy tym razem robicie?- Remus podniósł  brew wchodząc do pokoju. Pytał chodź bał się usłyszeć odpowiedź.

James i Syriusz zerknęli na siebie znacząco.

- Jam sir.lizensztain dołączyłem do grona homosi.- powiedział poważnie, a Lupin kpiąco uśmiechnął się delikatnie.

- Mój urok osobisty i seksapil w końcu go przeciągnęły na tęczową stronę mocy.- czarnowłosy wypiął dumnie pierś.- Wygraliśmy tę wojnę Lunio.

- Chyba ty.- parsknął i usiadł na swoim łóżku.- Ale mówimy o gejozie Jamsa jak o tym wiedzą wszyscy od roku.- wywrócił oczami, a dwójka pozostałym spojrzała na niego w szoku.- No wiesz. Nie trudno zauważyć jak patrzysz się na tyłki chłopaków i robisz inne rzeczy dziwne.

- Aż tak było widać?- podrapał się w szoku po włosach.

- Dla tych którzy mają oczy to tak ale dla Blacka to szok i niemożliwe.- parsknął pod nosem, a wymieniony pościł mu buziaczka.

- Przyznaj się, że zrobiłem gejem ciebie słonko.- powiedział ponętnym tonem ucieszony, że zwrócił na niego uwagę.

- Wiesz może zrobił to mój pierwszy chłopak. Tak się zastanawiam.- powiedział udając zamyślenie i przymknął oczy obserwując minę Łapy dyskretnie.

Pierw widniał na niej szok a jak on minął pojawiła się zazdrości. Zmarszczył śmiesznie brwi i wykrzywił buzie w niedowierzaniu obserwując Lupina.

- Jaki chłopak? Nie mówiłeś że miałeś chłopaka.- powiedział na to po chwili James widzą,  że Syriusz przeżywa swoje wewnętrzne rozdarcie.

- Moja pierwsza wielka miłość. Nigdy tego nie zapomnę. Jak go zobaczyłem serce mi wariowało jak nigdy.- mówił z przejęciem.- I w tedy wiedziałem, że jestem gejem. Proste.- mruknął miękko i ruszył do łazienki.

- Czy ..czy on właśnie.. - Łapa mówił jak opętany.- Przecież...nie...ja jestem najlepszy...nie jakiś fagas! Udowodnię mu to!- pisnął I wyszedł z pokoju.

Okularnik rozejrzał się na boki za jednym i drugim chłopakiem i potarł skroń.
- Dziecinne zachowanie Lupin.- powiedział do chłopaka w łazience.

- Zasłużył! Jestem mściwy!- krzyknął zadowolony z siebie zaczynając buszować po pomieszczeniu.

Syriusz Black rzadko kiedy wychodzi z siebie. Teraz jego duch stał i latał obok niego kiedy on chodził po salonie jego wydziału nabudowany. Przecież on nie miał chłopaka! Nic o tym nie słyszał! Jak tak można. Jak można było zostawić takiego uroczego Lunia?  Oj tego temu nie daruje! A jak przez niego płakał?! Aż mu nerwy zaczęły grać nowe akordy.

Wyszedł z terenu szkoły i ruszył do najbliższej kwiaciarni i kupił wielki bukiet słoneczników i jego ulubioną czekoladę. Zadowolony z siebie ruszył w drogę powrotną. Jego uwagę w jednej sekundzie przykuły dwie osoby. Irytujące jednak znajome pyski stały przy ścianie obok.

Evan Rosier i Barty Crouch. Dwóch zagorzałym heteryków jak na pierwszy rzut oka, jednak jak od pierwszego roku miało się z nimi na pieńku to się wiedziało coś jeszcze. Wiedziało się to że tych dwóch nie można rozdzielać na dłużej niż trzy dni bo zniszczą wszystko na swojej drodze by do siebie się dostać. Raz zamknął jednego w składziku w ostatni dzień roku szkolnego. W tedy nauczył się latać po schodach. Tak spierdalał przed Evanem, takiego mordu w oczach jeszcze nie widział.

Oparł się z rozbawionym uśmiechem o ścianę obserwując jak dwójka chłopaków pochłonięta jest w namiętnym pocałunku. Jasnowłosy przyciskał drugiego do ściany mocno i trzymał jedna rękę zdecydowanie nie w miejscu, gdzie inni ludzie mogli zaglądać.

Odchrząknął głośno i zadowolony, obserwował jak Rosier odskakuje od bruneta w jednej sekundzie, a drugi szybko poprawił ciuchy.

- No widzę, że macie ciekawe zajęcia.- rzucił Black z szerokim uśmiechem.- Wyglądacie przesłodko.

- Black! Kurwa Mać! Pojebało cię?- blondyn syknął oburzony patrząc na niego zirytowany.- Co ty tu robisz? Idziesz przepraszać dziwki za to, że masz takiego małego?- zakpił na to mierząc go spojrzeniem. Objął Bartego ramieniem, który wywrócił oczami.

- Nie ma za co przepraszać, bo nie chodzę tam gdzie ty.- wywrócił oczami.- A po za tym Barty naprawdę? Upadłeś tak nisko, że musi być on?- mruknął męczenniczo i odepchnął się od ściany.- I rozgaduje wasze sprawy łóżkowe do koleszków! Ostatnio podsłuchałem!- krzyknął i oddalił się szybko słysząc jeszcze dziewczęcy pisk i jakieś krzyki oburzenia.

Zadowolony z siebie wrócił do części jego wydziału i dostrzegł  jego księżniczkę na fotelu przy kominku czytającego spokojnie książkę.

Podszedł do niego I padł na kolana przed nim I wręczył mu bukiet.
- Jesteś moim słonecznikiem. Jesteś moim symbolem ciepła I rozświetlasz moje życie.- patrzył w jego oczy które wyrażały zaskoczenie i zmieszanie.- Jesteś moją czekoladą która osładza moje dni i łagodzi moje serce.- mruknął łapiąc go za rękę czule I całując go w skórę.  Zależy mi jedynie na tobie. Jedynie na twoich ustach, oczach, słowach, uśmiechach...proszę...nie bądź już na mnie zły czy smutny. Albo przez tego chłopaka którego miałeś. Masz mnie. Chce być przy tobie mój skarbie.- pocałował każdy palec osobno, obserwując jak policzki Remusa przybierając czerwony kolor.

- musiałeś tutaj? Teraz...musiałeś?- pisnął zakrywając  buzie książka. Black zadowolony patrzył na postać przed sobą. Powoli sięgnął po książkę I odłożył ją na ziemię i podał bukiet kwiatów i czekoladę.- Ja nawet nie umiem udawać że jestem na ciebie zły.- westchnął oburzony.- Dziękuję.

- Nie ma za co.- pocałował go w nogę na wysokości uda, a po chwili zmarszczył brwi.- Jak udawać? Udawałeś?! Ty oszuście!- zszokowany otworzył oczy.

- Wybacz mi, ale twoje marzenia o nie wiadomo czym za bardzo cię rozpraszają- powiedział łagodnie lekko rozbawiony I przechylił głowę w bok.

- Marzę o tobie.- powiedział cicho, a Remus uchylił lekko usta i delikatnie złapał go za policzki.

- Jesteś...niemożliwy.- szepnął cicho rozbawiony I pocałował go delikatnie.

Syriusz przepadł. Mimo iż tylko był to kącik jego ust. Nadal blisko celu. Oddał mu się cały.

🌟  🌟  🌟

Nowe spojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz