Rozdział 6

109 11 4
                                    

Siedziałam w swoim pokoju, w sobotni wieczór czytając książkę, a dokładniej etykietę dworską. Ktoś mógłby pomyśleć, że skoro jestem księżniczką to całą etykietę i maniery mam w małym paluszku. Cóż nic bardziej mylnego, bo nawet księżniczka musi sobie powtórzyć wiedzę jeśli się zapomni. I tak właśnie skończyłam z książką do etykiety, kiedy to pani Imbryk zobaczyła jak jem ciasteczka czekoladowe po treningu szermierki. Również nie zapomnę tamtego treningu. Po przygodzie na wyspie potępionych stwierdziłyśmy razem z Lonnie że przyda się nam niezły wycisk jeśli mamy być co raz lepsze, oraz wygrać zawody szermiercze.

Wracając do wyspy potępionych, to od tamtych wydarzeń minęły równe dwa tygodnie. Dziwię się, że jeszcze tu jestem, ale każde kolejne jutro jest nie wiadome. Taką podjęłam decyzję, więc musi mi wystarczyć nadzieja, którą pokładam w zaufaniu do Umy. Codziennie po kilka razy dziennie sprawdzam czy ktoś otwierał barierę od czasu kiedy wróciliśmy z wyspy. Byłam bym głupia jeśli bym tego nie sprawdzała. Zaufanie to dobra rzecz, ale ślepe zaufanie jest też ryzykowne. Muszę przyznać, że bariera stała nienaruszona co oznaczałoby tylko jedno. Teraz toczyła się walka z czasem bo to od niego zależą losy Auradonu, a raczej można by powiedzieć że od mojego projektu. Muszę w jak najszybszym czasie załatwić to i żeby mój brat wydał na to zgodę. Utrudnia mi fakt też to, że nie wiem ile mam ograniczonego czasu. Jest on zależny od cierpliwości czekania Umy na to kiedy program zostanie wcielony w życie. Mam załatwioną całą papierkową robotę jak narazie jeszcze muszę posklejać mniej więcej co chce przekazać przedstawiając go. W skrócie potrzebuję mowę. Gdy Ben się zgodzi pozostanie tylko załatwianie transportu po nowych uczniów oraz zawiadomienie ich z uprzedzeniem. Razem z Evie dużo pracowałyśmy nad listą, ale praca z dziewczyną szła mi całkiem sprawnie. Żeby projekt został zatwierdzony muszą być na nim podpisy moich rodziców, Dobrej Wróżki oraz Bena i Mal.

Odłożyłam książkę na stoliczek. Skoro i tak nie moge się skupić tylko rozmyślam, to nie ma sensu dalej tego czytać. Podniosłam wzrok znad książki i zobaczyłam jak na wieszaku przy mojej szafie wisi moja suknia w której byłam na balu. Cóż niespodzianka mojego brata dla Mal udała się. Dziewczyna była bardzo wzruszona tym prezentem. I jak przystało na bal, tańczyłam trochę i dotrzymywałam towarzystwa moim rodzicom. Bal jak każdy inny dla mnie czyli nic się nie działo. Westchnęłam przestając rozmyślać o balu, który miał miejsce jakiś czas temu. Położyłam się na moim wygodnym łóżku i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Pov's Uma

Siedziałam na blacie w zamkniętym lokalu i ostrzyłam moją szpadę. Moja ekipa jak zawsze po zamknięciu siedziała razem ze mną, czasem gadaliśmy lub się wygłupialiśmy. Moja matka pozwalała nam tu siedzieć kiedy lokal jest zamknięty więc korzystaliśmy. Za dnia spędzaliśmy czas przy porcie na statku, a wieczorami w knajpie. Rozejrzałam się po otoczeniu i jak zwykle Harry i Gil się wygłupiali, a reszta tylko siedziała i się śmiała.

Gdy tylko skończyłam ostrzyć szpadle to przetarłam ją jakąś starą szmatką. Jak można byłoby się spodziewać ciężko tu znaleźć coś nowego lub nie zepsutego. Dlatego zawsze pilnuję swojej szpady żeby nikt mi jej nie ukradł. Jest dla mnie ważna. Moje rozmyślenia przerwał mi Harry, który podszedł do mnie. Spojrzałam na niego znudzonym wzrokiem.

- Powiedz nam Uma, dlaczego jeszcze nie użyjesz tego pilota który nasza ukochana księżniczka Auredonu ci dała? - zapytał z wyrzutem.

Cała banda na mnie spojrzała również zaciekawiona. Nie chciałam odpowiadać. Wolałam zostawić to dla siebie, ale skoro są tacy ciekawscy to niech bedzie. Zeszłam z blatu i odsunęłam jedno krzesło. Szuranie krzesła było słychać najgłośniej, gdyż każdy zamilkł czekając na odpowiedź. Nie będę trzymać ich więcej w niepewności wiec usiadłam.

Beauty And The Pirate 🌹| Descendants | 🌹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz