Rozdział 7

87 9 3
                                    

Naszedł ten dzień kiedy Gil, Harry i Uma przybędą do Auradonu. Od zapadnięcia decyzji o przyjeździe innych dzieciaków z wyspy minął tydzień. Mieliśmy tydzień na przygotowanie wszystkich formalności i przygotowań do ich powitania. Mój brat, ja oraz Dobra Wróżka mieliśmy powitać nowych uczniów. Czekaliśmy przed głównym wejściem do budynku, a wszędzie wokół nas były dekoracje powitalne. Orkiestra szykowała się do występu powitalnego. Inni uczniowie również przyszli powitać nowych uczniów, albo raczej przyszli z ciekawości. Pogoda dopisywała dlatego ubrałam niebieską sukienkę, a do tego białą marynarkę, i pasujące do niej kolorem białe buty na obcasie. Całość stroju dopełniał standardowo mój wisiorek. Miałam również włosy spięte w wysokiego koka. Trochę stresuję się tym wydarzeniem. Mal jak tylko dowiedziała się kto przyjedzie chciała cofnąć swoją decyzję, ale było za późno. Dziewczyna nie przyszła powitać Umy i jej przyjaciół. Może kiedyś w końcu zakopią topór wojenny. Moje rozmyślenia przerwał nadjeżdżający pojazd. Muzyka zaczęła grać, a ludzie wiwatować na powitanie. Stałam po prawej stronie przy moim bracie, a dyrektorka po lewej. Gdy tylko pojazd podjechał pod budynek wysiadła z niego całą trójka piratów.

Razem z Benem i Dobrą Wróżka podeszliśmy do nich. Gdy tylko zobaczyli że podchodzimy zaprzestali rozglądania się po nowym otoczeniu i skupili wzrok na nas. Przed szereg pierwsza wyszła Uma. Dobra wróżka jako pierwsza zabrała głos.

- Witamy was w Auradonie. Jestem Dobra Wróżka dyrektorka tej szkoły. - powiedziała lekko dygając.

- Wszyscy cieszymy się, że dotarliście. Mam nadzieję, że spodoba wam się tutaj. - powiedział Ben.

- Mam jeszcze parę spraw do załatwienia więc zostawiam was w rękach Jego Wysokości króla Bena i księżniczki Eleny. - powiedziała.

Dobra Wróżka odeszła od nas, a wraz za nią szkolna orkiestra. Wszyscy skierowaliśmy się w stronę budynku szkoły.

- Ten budynek liczy ponad sto lat, a wcześniej był tylko zamkiem, ale teraz jest naszym liceum. Większość czasu będziecie właśnie w nim spędzać. Plan zajęć zostanie wam przekazany później. Zachęcam również do uczestnictwa w różnych kółkach pozaszkolnych takich jak na przykład klub szermierki. - opowiadał Ben.

- Macie tu klub szermierki? - zapytała piratka.

Tak jak myślałam cała trójka była zainteresowana klubem szermierki. Nie trudno było się domyślić skoro każdy z nich to pirat praktycznie urodzili się z szablą w dłoni.

- Oczywiście. Moja siostrą jest kapitanem żeńskiej drużyny szermierczej. - odpowiedział.

Wzrok wszystkich skierował się na mnie.

- Cóż zatem będą mieli nowego kapitana. - odpowiedziała z zaczepką.

- Zapraszam zatem na zapisy. Zapewniam, że nie będzie nowego kapitana dopóki się tu uczę. - odpowiedziałam z uśmiechem.

Widać dziewczynie nie spodobało się to co powiedziałam sądząc po zniknięciu jej uśmiechu, który zastąpił grymas na twarzy. Mierzyłyśmy się wzrokiem. Nie oddam mojego miejsca jako kapitana tak łatwo. Coś czuje, że będzie ciekawa rywalizacja na zajęciach. Nasz pojedynek spojrzeń przerwał Ben wyczuwając napięcie.

- Oczywiście klub szermierki dla chłopców również jest więc jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam do zapisania się. - powiedział Ben.

Razem z Benem odprowadziliśmy nowych uczniów po szkole. Wydawali się zainteresowani gdyż ciągle rozglądali się po nowym miejscu. Po oprowadzeniu i wyjaśnieniu wszystkiego co i jak tu działa, przekazaliśmy cała trójkę Dougowi. Chłopak Evie miał się zająć ich zakwaterowaniem do akademia jak i planem zajęć, a ja z Benem zajęliśmy się swoimi sprawami. Szłam właśnie do gabinetu z dokumentami, które Ben musiał zatwierdzić. Na przykład takie jak przygotowania do Festiwalu Gevorii. Jest to festiwal upamiętnienia powstania królestwa. Jest jeszcze sporo czasu do niego czasu, ale potrzeba wcześniejszej zgody na wszystko. Lepiej teraz niż robić wszystko na ostatnią chwilę. Rozmyślając szłam dalej korytarzem niosąc teczkę dokumentów do podpisania. Nie zauważyłam nawet jak ktoś zagrodził mi drogę. Spojrzałam lekko do góry i rozpoznałam stojącą na przeciw mnie przeszkodę. Spojrzenie jego jasnych oczów przeszyło mnie na wskroś. Kolor jego oczu niczym bryła lodu która beztrosko dryfowała na środku arktycznego jeziora. W tych oczach mogłoby się wpatrywać przez tysiące lat. Kiedy zauważyłam że wpatrywałam się  w niego za długo co oczywiście od razu zauważył i uśmiechnął się pewny siebie. Ukryłam swoje zażenowanie pod maską obojętności i chciałam przejść obok niego ignorując go. Oczywiście z nie powodzeniem gdyż pirat zastąpił mi drogę już po raz drugi. Zatrzymałam się i podniosłam ponownie wzrok na jego oczy i spojrzałam już zirytowana.

- Czegoś potrzebujesz? - spytałam wysilając się na uśmiech i ukrycie zirytowana.

Syn Kapitana Haka patrzył się na mnie przenikliwe, a jego uśmieszek dalej nie znikał z jego twarzy. Chętnie bym mu ten uśmieszek zmyła. Widać było że bawi go irytowanie mnie. Chłopak podszedł bliżej i zabrał moją teczkę dokumentów przeglądając ją.

- Nic specjalnego nie potrzebuję. - odpowiedział znudzony dalej przeglądając teczkę.

- W takim razie zajmij się swoimi sprawami. - odpowiedziałam.

Sięgnęłam ręką żeby zabrać moją własnością, ale chłopak mnie ubiegł i podniósł teczkę wyżej. Brunet był wyższy niż ja wiec to oczywiście że nie będę sięgać. Spojrzałam na niego już zdenerwowana, moja cierpliwość była niczym cieńka nitka, a ten sobie po niej skakał.

- Oddaj to. - powiedziałam

Sięgnęłam rękom po moją rzecz, ale on ją tylko wyżej uniósł. Lekko podskoczyłam żeby ją sięgnąć, ale nadal na próżno. Nad swoim uchem usłyszałam śmiech chłopaka. Nie sądziłam, że jest zdolny do śmiechu, a przynajmniej takigo beztroskiego. Lekko byłam zaskoczona  i chwilowo zapomniałam że ten chłopak sobie ze mnie drwi. Na nowo odpaliła się we mnie iskra poirytowania.

- Bawi cię to ? - spytałam zirytowana.

- I co teraz zrobisz Różyczko ? - spytał zaczepnie ignorując moje pytanie.

- Na przykład to. - odpowiedziałam.

Zanim się spostrzegł nadepnęłam mu na stopę moim obcasem, a gdy pod wpływem bólu schylił się i stracił czujność, zabrałam moją teczkę. Nie spoglądając na niego więcej wzięłam to co moje i szłam dalej korytarzem zmierzając do mojego pierwotnego celu podróży. Usłyszałam jedynie w tle że dobiegały odgłosy, stłumionego jęku bólu, które podkreślały, jak mocno odczuł ten fizyczny dyskomfort. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten występek. Wreszcie zszedł ten cyniczny uśmieszek, który zawsze witał na jego twarzy.

- Różyczko jeszcze się spotykamy! Wtedy już nie dam ci tak prędko uciec! - krzyknął dodając na pożegnanie.

Co on sobie myśli? Lepiej niech się już nie zbliża bo potraktuję go szpadą następnym razem, a nie obcasem. Chociaż muszę przyznać zabawne to było wiem, że tak się nie powinno robić, ale sam nadszarpnął moją cierpliwość. Nie rozmyślając więcej nad tym zdarzeniem szłam prosto do gabinetu Bena. Zatrzymałam się przy drzwiach i zapukałam. Gdy już usłyszałam ciche proszę z wnętrza gabinetu weszłam do środka. Mój brat jak to zwykle siedział przy biurku, a wokół niego sterta dokumentów i papierów. Podeszłam bliżej trzymając teczkę w dłoni. Ben spojrzał na mnie po raz pierwszy odkąd tu weszłam. Widać było że ma dużo na głowie.

- Proszę powiedz, że to nie są kolejne dokumenty. - powiedział zmęczony.

- Niestety braciszku to dokumenty i formalności o festiwalu Gevorii. - odpowiedziałam.

- Festiwal Gevorii ? Jeszcze sporo czasu do niego. - powiedział zdezorientowany.

- Wiem, ale w tym roku przygotowania do niego przypadły mnie, a po za tym skoro jestem twoją prawą ręką, to musi być wszystko dopracowane. Lepiej zacząć wcześniej niż robić wszystko na ostatnią chwilę. - odpowiedziałam.

Po wytłumaczeniu położyłam teczkę obok innych dokumentów i papierów na biurku.

- Wybacz, dokładam ci tylko pracy. - powiedziałam ze smutkiem.

- Nie przejmuj się i tak miałem cię prosić żebyś zaczęła się tym zajmować. Wiedziałem, że pełnienie obowiązków króla to głównie papierkowa robota więc nie musisz czuć się winna. - powiedział i podpisał od razu papiery w sprawie festiwalu.

Uśmiechnęłam się do brata. Przez następną godzinę pomagałam mu z tą wielką toną papierów. We dwoje szybko się uwineliśmy. Kiedy wszystkie papiery zostały podpisane i przypieczetowane to włożyliśmy je w porządku alfabetycznym do szuflad na dokumenty tak żeby nigdzie się nie zgubiły. Po wykonaniu naszej pracy Ben poszedł do Mal by spędzić z nią trochę czasu. Odkąd został królem większość czasu spędza przy biurku i nie ma czasu na nic innego.

Ja zmierzałam na trening szermierki. Za 20 minut będzie się zaczynać więc już szłam w kierunku szatni z moją torbą sportową. Gdy tylko się przebrałam i wyciągnęłam moją szpadę ruszałam ku sali treningowej. Gdy weszłam zobaczyłam, że wszystkie dziewczyny już tam są i nie tylko one. Wśród dziewczyn zobaczyłam już znajomą mi twarz, była to Uma. Gdy tylko mnie zauważyła zrobiła krok do przodu ku mnie. Jej wzrok wyrażał tylko jedno. Jak na każdego szermierza przystało taki wzrok oznaczał tylko chęć wyzwania na pojedynek.

Beauty And The Pirate 🌹| Descendants | 🌹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz