Obudziłam się już na łóżku szpitalnym a nie na końcu ciemnego lasu.Znowu czułam duże napięcie,gdy byłam przy wilku czułam się lepiej.
"A może dam radę wstać"-pomyślałam.Powoli podniosłam się z łożka i stanęłam na nogi.Moje zdziwienie było duże gdy postawiłam pierwszy krok nie upadając.
Wyszłam przed namiot i zauważyłam że jesteśmy w innym miejscu.
"Pewnie to nowa baza..."- mruknęłam pod nosem.
Lekarz:Nie wiedziałem że się już obudziłaś.
Podskoczyłam z zaskoczenia i obrucilam się w stronę lekarza.
Y/n:Tak już się obudziłam.-po wypowiedzeniu tego zdania uśmiechnęłam się ciepło do lekarza.
Lekarz:Jak widzę jesteś już całkiem zdrowa,więc na twoje szczęście możesz już wrócić to twojego oddziału.
Y/n: Dobrze!-pobieglam do nowego budynku w poszukiwaniu kapitana Prica (autor:przepraszam jeśli źle napisałam ale ten rozdział jest z roboczych i pisałam to ogln wczoraj o 4 więc wybaczcie 😨).
Y/n:Kapitanie!Już jestem cała i zdrowa,mogę wracać do mojego oddziału!-wykrzyknęłam wchodząc Priceowi(autor:?????)
Pice: Oh witaj Y/n!!!witamy Cię znowu w naszym oddziale.Pewnie musisz być zmęczona,więc połóż się już do łóżka.Jutro lecisz z nami na Misję do Izraela.
Y/n:dobrze kapitanie!-zasalutowałam i już miałam wychodzić gdy Kapitan rzekł:
P:A Y/n!!zapomniałem ci dać twojego klucza do pokoju!
Zawróciłam się i podeszłam by odebrać klucz
"60"-przeczytałam po ciuchu i podziękowałam po czym wyszłam.
50...51...52...53...54...56...57...58...59...60!!!
Otworzyłam drzwi i powoli weszłam do pokoju.Umyłam się i położyłam się spać.
Znowu w mam dziwny sen...tylko że tym razem jestem nie w lesie a w opuszczonej wiosce. Czuję i słyszę ciężkie kroki za sobą lecz gdy się odwracam nikogo nie ma. Przyspieszam tempo,nieznajomy tak samo.Rozpoczynam szybki bieg.Jak się spodziewałam nieznajomy jakimś cudem mnie przegonił.Tylko że to nie był ktoś lub coś.To była smuga czarnego dymu!!!!
Zerwałam się z łóżka cała w pocie.Odetchnęłam i spojrzałam na telefon. Była już 7:40 A o 8:00 jest śniadanie. Oporządziłam się,ubrałam i zeszłam na dół. Kątem oka zauważyłam że za mną zmierza Ghost.Niespodziewanie poczułam na moich policzkach straszny gorąc i schowałam swoje ręce w rękach.Gdy już ochłonęłam zasiadłam do stołu by zjeść śniadanie.
P:UWAGA! mam ogłoszenie.Dzisiaj lecimy na misję do Izraela.Pomożemy tam siłą Izraelskim w odpardziu ataku.Wylatujemy o pierwszej po południu.
Po tym wszyscy szybko zjedli i poszli się szykować.
P: Y/n poczekaj chwilę.
Y/n:Tak kapitanie?
P: Chciałabym abyś była z Ghostem razem w drużynie na Misji.Będziecie nas osłaniać i informować co się dzieje w pobliżu.Gdy już będziemy przy samolocie dostaniesz swoją snajperkę.
Y/n:TAK JEST KAPITANIE!!!-Zasalutowałam
P:Spocznij.Możesz udać się do pokoju i spamować ja powiem Simonowi o tym.
Y/n:Dobrze.
Pov:Kapitan Price
Po rozmowie z Y/n udałem się do Ghosta.
Puk...puk...puk...
G:Wejść!
P:Ghost?jesteś zajęty?
G:nie.W zasadzie już się skończyłem pakować.
P:A więc chciał bym abyś był w na misji w drużynie z Y/n.
G:Co??Przecież ona tam zginie.Nie poradzi sobie tam.Misje takie jak ta nie są dla małych dziewczynek.Przecież Y/n z powodu zabicia człowieka płacze.Po ci kapitanie ją bierzesz ?!!
P:Ghost!Drużyna to rodzina.Nikt nie zostaje w tyle zawsze trzeba komuś pomóc lub go nie zostawiać.
G:Tak kapitanie wiem ale....
P:Żadne ale.Y/n jedzie z nami i będzie z tobą.Koniec dyskusji.
G:....
Po czym wyszedłem z pokoju Ghosta.
4 godziny do wylotu....
___________________________________
Nie pobijcie mnie za brak rozdziałów ale poprostu nie miałam czasu i weny🥲🥲😭Mam nadzieję że u was halloween było tak samo udane jak u mnie 🕸️👻🎃🍄☺️