6 rozdział

183 13 2
                                    

Z dedykacją dla @fallenxxxxDreaner

Luke P.O.V


Był wietrzny dzień.  Wielkie ciemne chmury zwiastowały nadejście deszczu, lecz co w tym dziwnego? Po 2 tygodniach upału - do którego zdążyłem przywyknąć - musi spaść trochę deszczu, ponieważ to naturalna kolej rzeczy. 

Wracałem ze szkoły idąc wąskimi uliczkami.  Mijając jednorodzinne domki, moje myśli zaprzątał Michael. Chłopak prawie wcale nie pokazuje się w szkole, chodzi w kratkę, a  Teddy - jego kolega z klasy -  mówił mi, że ucieka z niektórych lekcji. Nie utrzymuje kontaktów z kolegami, ze mną też wcale nie rozmawia - przeważnie zbywa mnie wymówką, lub odpowiada pytaniem, na pytanie. Jedyną osobą, z którą spędza czas jest Calum.

Zrezygnowany spojrzałem na swoje pozdzierane buty. Są już całkiem zniszczone i niedługo będę musiał poprosić mamę o nowe. Nagle poczułem czyiś  tors. 

 Kurwa, na kogoś wpadłem.

- Przepra- przerwałem swoje przeprosiny, zauważając z kim się zderzyłem.

- No Hemmings jakiś nie wyraźny jesteś. - Powiedział chłopak z kpiną. - Chłopak cię rzucił?

- Co cię obchodzi moja osoba? ! - Warknąłem, czując gniew, który narastał w moich żyłach. Szybko umiem wybuchnąć i nie zawsze potrafię to opanować, a Eric własną osobą doprowadza mnie do pasji.

- A może wyruchał cię i dał ci kosza? - Zakpił, a tymi słowami zdenerwował mnie całkowicie.

Z zamachu walnąłem go w brzuch i popchnąłem na krzaki, które rosły przy jakimś małym, drewnianym domku. To wszystko było takie nie kontrolowane, a gdy się opamiętałem chłopak już zaczynał wstawać. Biegłem przed siebie, skręcając w uliczkę na której nie bywam często. Przebiegłem kilka przecznic dalej i zauważyłem,  że w tej dzielnicy mieszka Ashton. Od razu rozpoznałem jego dom. Był to prosty bliźniak z małym,  zadbanym ogródkiem. Nie był otoczony żadnym płotem, co umożliwiło mi wejście - to był impuls. Wszedłem po schodkach i zadzwoniłem do drzwi, które na szczęście szybko zostały otworzone przez Ashtona. Chłopak stał w ręczniku z wilgotnym ciałem. Jego blond kosmyk opadał mu na czoło 

lekko zmoczony. Jego oczy błyszczały jakby były szklane. Można było w nich wyczytać zaskoczenie. Po przeanalizowaniu tego, jak Ashton kurewsko seksownie wygląda, sprawiał wrażenie jakby wiedział komu otworzy drzwi i, że ten ktoś na niego leci. Może przyszykował się tak dla mnie? Eh, muszę się ogarnąć . Także po wgapianiu się w chłopaka jak pies w mięso, zacząłem mówić.

-Ash, mógłbyś mnie wpuścić? - Spytałem. Chłopak tylko otworzył szerzej drzwi i odsunął się, bym mógł swobodnie przejść. Oglądając się za sobą, wbiegłem do środka i wypuściłem powietrze z płuc, czując wielką ulgę, po czum stanąłem na środku przedpokoju.

- Co cię stało Lukey? - Zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Nic p-poważnego - jąkałem się - sąsiadka szła z p-psem, który zawsze gryzie mnie za nogawkę - skłamałem. Byłem z siebie dość dumny, bo wydawało mi się, że to dobra wymówka w mistrzowskim czasie.

- Serio? - W jego głosie można było wyczuć kpinę. - A nie lepiej było iść inną uliczką, lub schować się za drzewem? - No i wpadłem. - Luke, możesz z łaski swojej powiedzieć mi prawdę? - Jego ton był bardzo poważny.

Westchnąłem zdecydowany na ujawnienie prawdy.

- Tylko się nie śmiej.- Ostrzegłem i zacząłem mówić: -  W drodze do domu spotkałem takiego chłopaka,  z którym zawsze się nie lubiłem. Wkurwił mnie i go walnąłem... No, ale potem wstał, więc uciekłem w stronę, w której mnie nie znajdzie. - Kolejny raz tego dnia spojrzałem na swoje buty, lecz po chwili uniosłem wzrok. - Stać go na to, że wejdzie do domu ze swoją "bandą" i mnie skopie jak psa. Nie dam rady im wszystkim, a moich rodziców nie ma do 19 w domu, więc nikt ich nie powstrzyma. - Westchnąłem i spojrzałem w piwne tęczówki chłopaka.  - Czy mógłbym posiedzieć u Ciebie do 19? -  Oczywiście, jeśli to nie problem - patrzyłem i jednocześnie podziwiałem jego piękną twarz.

SUPERMARKET  [ Love through chocolate flakes] // LASHTONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz