10 rozdział

132 13 1
                                    

Luke P.O.V

Układałem sobie włosy, kiedy mama krzyknęła, że kolega do mnie. Na Caluma zawsze mówi Cal, a wogóle dziś ma męcz. Z biegu szybko schodziłem ze schodów. Przy kuchni stał Ashton chichoczący wraz z moją mamą.

- Ashton skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
- Michael - od razu mi się przypomniało o czym Clifford mnie poinformował.
- Ta, Michael też mi powiedział, że masz na nazwisko Irwin - irytował mnie już Ashton.
- Coś nie tak z moim nazwiskiem? - zapytał uśmiechając się tym uśmieszkiem czternastolatki "chodź mnie wyruchać " .
- Oh, wiele. Masz też siostrę Liz Irwin , prawda? - czułem jak moje póliczki pod wpływem gorąca czerwienią się. Ashton Irwin kiwnął głową - jak się czuję? Jeszcze ma złamane serce?
- Lucas uspokój się - wtrąciała się mama, o której zaponiałem.
- Nie nazywaj mnie Lucas, a ty odpowiedz - wrzasnąłem, zaciskając kostki.
- No chodzi smutna, ale myślę, że już zapomina o tym frajerze.
- Dobrze, bo ten frajer to ja.
- Nie rozumiem
- Jak zawsze - węstchnąłem - ja jestem tym gościem, który zerwał z twoją siostrą i wiesz co? Dla ciebie specjalnie z nią zerwałem.
- Idę do sklepu - Liz poinformowała, iż wychodzi.
- Trochę się pomieszało - węstchnął, a ja za nim już jakiś raz z kolei.
- Na tej imprezie co się poznaliśmy, to ty pewnie nic nie pamiętasz, ale ja tak. Całowaliśmy się , zrobiłem ci loda, zakochałem się w pijanym Ashton ' nie, ale też w tym zawsze wesołym, sympatycznym, poważnym, pracującym, z tym irytującym śmiechem. Wiem, twoje oczy już wiele widziały. Ujżałeś ładniejszych, niż ja. Znasz moje wady, więc wiesz co bierzesz. Hahaha. Zostaniesz moim chłoopakkiem? - nastąpiła cisza, czułem się drętwo w niej, ale wiem, że chłopak teraz myśli. Spojrzałem w jego oczy, błyszczały.

- Chyba tak - odechnąłem z ulgą.
- Chyba?
- Napewno - pocałował mnie namiętnie w usta. Popchnął delikatnie w stronę salonu, a następnie na kanapę. Wskoczył na mnie, wpijając się w usta . Jego ręcę spoczywały na moim karku, natomiast moje na jego biodrach. Dałem się pochłonąc łapczywemu całowaniu. Ashton, jakby wiedział czego bym chciał - ocierał się o moje krocze. Nagle oderwał się ode mnie oraz wstał na równe nogi. Zrobiło mi się smutno, że nie czułem już ust blondyna. Pochylił się w moją stronę. Pocałował w prawy policzek, poczym szepnął do ucha : " Dziś u mnie koło 18 , ubież jakieś fajne bokserki " .
- Idziesz już? - zapytałem smutno
- Twoja mama zaraz przyjdzie.

Po tych słowach wyszedł , a ja cały czas w tej samej pozycji siedziałem, analizując to co usłyszałem.

~*~

Cały spocony i przemeczony zeszłem z boiska, bięgnąc do szatni.
- Luke gdzie ci się tak śpieszy? - zawołał z tyłu wesoły wygraną Calum- dzięki tobie wygraliśmy.
- Bez ciebie nie dał bym rady, śpiszę się do Asha. Jest 17:36 , a ja muszę u niego byc o 18, a przecież muszę się umyć i ubrać.
- Randka? - skarciłem go wzrokiem - przepraszam - randka?- zapytał znacznie ciszej.
- Nie wiem, mogę twoje auto? - szatyn spojrzał na mnie jak na wariata, wytrzeszczając oczy.
- Proszę, serio pytasz?
- Tak , bardzo proszę Cal
- Okay, ale jeśli coś się stanie to płacisz.
- Spoko
- Kluczyki są w plecaku , przed 22 go odstaw - zaśmiałem się na te słowa.

SUPERMARKET  [ Love through chocolate flakes] // LASHTONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz