Rozdział XVIII

335 12 0
                                    

Mówiłam już, że jestem fatalną przyjaciółką?

Mimo obecności różowowłosego w moim łóżku, nie mogłam zmrużyć oczu chociażby na chwilę. Cały czas moje myśli były skierowane ku Summer. Martwiłam się o karę jaką wymyśli jej ciocia Margot. Po za tym czułam się cholernie winna, a myśl o zawodach, nie sprawiała mi już tak dużej radości. Dlatego będąc na lotnisku czułam się, jakbym w każdej chwili mogła zwrócić swoje i tak ubogie śniadanie, które składało się z jednej kanapki, którą na siłę wcisnął mi Baxter. Przez cały lot i dojazd do noclegu, odsypiałam zeszłą noc na ramieniu Radica, który nie miał nic przeciwko i sam do mnie dołączył.

- Przyjechał pozer-mobile. - powiedziała jakaś dziewczyna z przeciwnej drużyny, na co zmęczona i zirytowana, przewróciłam oczami, nie mając ochoty na kłótnie.

- Machaj i się szczerz. Wyczuwają strach. - powiedział rozbawiony Baxter, zaczepiając zdezorientowanego Ari'ego.

Nie chciałam, aby dokuczał on mojemu przyjacielowi, dlatego pociągnęłam go za dłoń, tak aby jego twarz była skierowana w moją stronę, po czym posłałam mu wymowny uśmiech.

- No co? - zapytał, wzruszając ramionami, jakby nigdy nic, na co pokręciłam głową na boki.

- Dobra, tam są nasze pokoje. - zaczęła Elo, wskazując dłonią na niebieski budynek. - Bez lenistwa. Czeka nas pracowity dzień.

- Yeah! - krzyknął Radic, z udawaną radością, unosząc nasze dłonie na góry, przez co szczerze się zaśmiałam.

Niedługo później, wszyscy znajdowaliśmy się już na plaży, wysłuchując przemowy jakiegoś mężczyzny, która ani trochę mnie nie interesowała. Moją uwagę za to przykuło coś innego, a dokładniej mówiąc ktoś inny.

- Słyszeliście. Rozwalimy to! - na dźwięk tego głosu, podskoczyłam w miejscu, odwracając się w stronę brunetki, która szeroko się uśmiechała.

Wszyscy zaczęli się cieszyć obecnością dziewczyny, a ja jedynie stałam bez ruchu, zbyt zszokowana, aby zareagować. Jednak kiedy pozbierałam się z pierwszego szoku, niemal od razu rzuciłam się na szyję przyjaciółki.

- Tak się cieszę, że tu jesteś. - szepnęłam jej do ucha, po czym obydwie się szczerze roześmiałyśmy, a ten dźwięk sprawiał, że memu sercu robiło się lżej.

- Mamy zawody do wygrania. Koniec rozpraszaczy. - zakomunikowała trenerka, która próbowała ukryć swoją radość.

Nawet ona cieszyła się, że Summer weźmie udział w turnieju.

Jeżeli chodziło o mnie, to śmiało mogłam stwierdzić, że nie miałam już żadnych zmartwień, a jedynie czystą i otwartą głowę, która była nastawiona na wygraną. Nie brałam pod uwagę przegranej, byłam zmotywowana i gotowa do działania, a pomagała mi w tym obecność najważniejszych dla mnie osób.

- Przepraszam, że uciekłam... - zaczęłam, kiedy zostałyśmy same z Summer.

- Luz, nic się nie stało. Sama cię o to prosiłam. - wyjaśniła, ponownie mocno mnie przytulając, a ja czułam, że wszystko jest już na miejscu, co niesamowicie mnie uspokajało. - Kocham cię.

- Ja ciebie też kocham. - odpowiedziałam, po czym wspólnie ruszyłyśmy w stronę reszty naszej drużyny.

- W parach chłopców wystawiam Baxa i Griffa. W parach dziewczyn, Wren i Sky. - oznajmiła Elo, kiedy wszyscy zebraliśmy się przy jednym stole.

Czułam się dosyć pewnie, kiedy już wchodziłam do wody. Zaczęłam płynąć w głąb morza, a woda przepływająca przez moje palce, sprawiała mi ogromną satysfakcję. Kochałam surfować i zdobywać falę, ponieważ dzięki temu odczuwałam nie małą satysfakcję, dlatego kiedy udało mi się pokonać pierwszą fale, kompletnie zapomniałam o zawodach, a jedynie robiłam to co kochałam, a dodatkiem była naprawdę dobra ocena, przez co wróciłam na plażę z szerokim uśmiechem, gdzie czekało na mnie już rodzeństwo Radic.

OUR SUMMER | Baxter Radic | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz