Rozdział XX

298 16 2
                                    

- Bax? - krzyknęłam wchodząc do męskiej szatni, gdzie nie obchodziło mnie co w niej spotkam, ponieważ liczył się dla mnie tylko ten różowowłosy chłopak, który był dla mnie niesamowicie ważny, a zapewne w tamtym momencie uważał mnie za zdrajczynię i fałszywego, dwulicowego człowieka.

- Wyjdź stąd, Sky. Proszę cię. - odpowiedział łamliwym głosem, przez co na moim sercu robiło się coraz ciężej. - Nie mam siły. - szepnął, kiedy zjechałam plecami po niebieskich szafkach, siadając tuż obok niego.

- Wybacz, że ci o wszystkim od razu nie powiedziałam. - zaczęłam mimo słów chłopaka, ponieważ on musiał znać prawdę. Musiał mnie wysłuchać, po prostu musiał i dopiero, kiedy to zrobi będzie mógł podjąć decyzję. - Wczoraj o wszystkim się dowiedziałam. Kazałam Wren się przyznać, ale zagroziła mi ławką rezerwowych, ale miałam to gdzieś. Liczysz się dla mnie bardziej niż jakiś głupi surfing, co też jej powiedziałam, ale wtedy powiedziała, że razem ze mną, nie popłyniesz też ty, a ja wiedziałam jak bardzo zależy ci na tych zawodach i nie chciałam odbierać ci tej szansy, chciałam żebyś popłynął i wygrał, ponieważ zasługujesz na to jak nikt inny. Więc postanowiłam, że powiem ci to od razu po finałach, ale Summer mnie uprzedziła. - wytłumaczyłam, a łzy ,przez całą moją wypowiedź, spływały po moich policzkach. - Nie bądź na mnie zły. Chciałam dobrze, ale...

- Nie jestem zły. - zaczął, łącząc swoją dłoń z moją, której wierzch delikatnie, aczkolwiek czule musnął wargami. - Było mi przykro, ale teraz kiedy już znam prawdę, wszystko zrozumiałem. - uśmiechnął się słabo, a ja oparłam swoją głowę o jego ramię. - Po prostu nie wierzę, że mogły mi coś takiego zrobić....moje własne siostry.

- Bax, pamiętasz co mi kiedyś powiedziałeś jak martwiłam się twoją siostrą? - zapytałam, ale odpowiedziała mi cisza, co uznałam za odpowiedź. - Pierdol je. - odparłam, a różowowłosy się głośno roześmiał, a ja dołączyłam do niego. - Mówię poważnie. Nie są twoimi siostrami, jeżeli chciały dla ciebie źle. Wykorzystały cię i do tego okłamywały. Nie są warte twoich łez i zniknięcia tego pięknego uśmiechu. - dopowiedziałam, a Baxter się szeroko uśmiechnął, dokładnie w ten sposób, który tak bardzo kochałam. - Nie zasługują na ciebie. - szepnęłam, przytulając jego twarz do swojej klatki piersiowej, przez co mogłam poczuć jak opanowują go napady płaczu.

Moje serce rozrywało się na kawałki, kiedy słyszałam ten dźwięk, który ranił moje uszy i całą duszę. Cierpiałam razem z nim, a jego załamany widok, był dla mnie najboleśniejszym ciosem. Nie zasługiwał na taką krzywdę. Był dobrym człowiekiem, którego rodzina, nie traktowała należycie i z miłością, każde z nich było egoistyczne i myślało tylko o sobie, podczas gdy chłopak potrafił oddać własne serce na dłoni. Zasługiwał na o wiele więcej, niż marna imitacja kochającej rodziny.

- Byłem taki głupi i zaślepiony.

- Nie, nie. - pokręciłam przecząco głową. - Nie pozwalam ci się winić, ponieważ nie zrobiłeś nic złego. Zaufałeś swojej rodzinie, najbliższym osobom, które zawiodły twoje zaufanie, ale to nie czyni z ciebie głupca, a je za złe osoby. - odpowiedziałam szczerze, głaszcząc załamanego chłopaka po głowie, próbując tym uspokoić jego jak i zarówno siebie.

- Przez cały ten czas się mną wysługiwały i wywoływały poczucie winy, że to ja zniszczyłem ich życie. - powiedział cicho, a jego zdanie przerywał płacz.

- Wiem, skarbie. Wiem. - szeptałam, pozwalając mu na uwolnienie emocji i płacz, dając mu znać, że nie zamierzam go oceniać, że przy mnie może się czuć swobodnie, okazując swoje człowieczeństwo.

Nie miałam pojęcia ile czasu spędziliśmy w szatni, przytulając się do siebie, oparci o szafki, jednak kiedy Bax się uspokoił, a my wstaliśmy, moje nogi okazały się być zdrętwiałe. Z przymrużonymi oczami spoglądałam na poczynania chłopaka, który zaczął wyjmować swoje rzeczy z jednej z półek.

- Muszę wyjechać, Sky. - szepnął, nawet nie odwracając się w moją stronę, zupełnie tak jakby bał się na mnie spojrzeć, wypowiadając te słowa.

- Słucham? - zapytałam zaskoczona i zdezorientowana, zmniejszając dzielącą nas odległość.

- Muszę to zrobić. Po tym wszystkim czego się dowiedziałem, nie mogę tu zostać. - pokręcił głową, mimo wszystko stojąc do mnie tyłem.

- Miej tyle odwagi i spójrz na mnie. - odparłam pewnie, zaciskając mocniej szczękę.

- Nie potrafię na razie tu przebywać, wiedząc co zrobiły moje siostry. - wyjaśnił po chwili, odwracając się twarzą w moją stronę, jednak jego spojrzenie było wbite w podłogę.

- Nie możesz im dać za wygraną. To one zawiniły, Ty nie zrobiłeś nic złego i nikt nie będzie cię o nic winił. Wiem, że polubiłeś to miejsce i zasłużyłeś na szczęście. - wyjaśniłam, kładąc dłoń na jego ramieniu i dopiero po tym geście chłopak uniósł swoje spojrzenie, które tym razem zatrzymał na moich oczach.

- Wiem, ale potrzebuje odpocząć od tego miejsca.

- Więc, zamierzasz mnie zostawić? - zapytałam, przygryzając policzek od środka, aby się nie rozpłakać.

- Będzie ci lepiej beze mnie. - szepnął czule, kładąc swoją dłoń na moim policzku, głaszcząc go swoim kciukiem.

I chociaż jego słowa, wypowiadane tak cicho, raniły mnie nawet bardziej niż krzyk.

- Nie wiesz tego. - odpowiedziałam z grymasem na twarzy, nakładając swoją dłoń na jego.

- Uwierz mi, Sky.

- Nie możesz mnie zostawić. - powiedziałam, kręcąc głową na boki, a mój obraz przed oczami się rozmazywał. - Weź mnie ze sobą. Wyjedźmy razem. - zaproponowałam z delikatnym uśmiechem, a chłopak odpowiedział mi tym samym, jednak jego oczy mówiły zupełnie co innego.

- Nie mogę. - powiedział, kładąc drugą dłoń na moją twarz, opierając swoje czoło o moje. - Masz tu wszystkich swoich przyjaciół, rodzinę i surfing, jesteś tu szczęśliwa, a ja nie mogę ci tego odebrać.

- Co mi z tego wszystkiego, jeżeli nie będzie ciebie obok mnie? - zapytałam, a złość i smutek coraz bardziej się we mnie potęgowały.

- Poradzisz sobie, spryciulo. - odparł, składając pocałunek na moim czole.

- Nie chcę. - szepnęłam, spoglądając na jego twarz, a mój wzrok błądził po niej całej.

Różowowłosy spojrzał na mnie ze smutnym i nostalgicznym uśmiechem, po czym złożył powolny pocałunek na moich ustach, delektując się każdą sekundą jego trwania, a także przelewając na niego swoją każdą pojedynczą emocję, zupełnie tak jakby miał on być naszym ostatnim, a ta myśl niesamowicie mnie raniła.

- Kocham cię, Sky Malen. - powiedział, rozłączając nasze wargi, jednak zostając przy tym na tyle blisko, aby te dalej się muskały.

- Ja ciebie też, kocham. - odpowiedziałam, z przymkniętymi oczami, nie będąc pewną czy to wszystko, aby na pewno jest realne.

Miałam cholerną nadzieję, że po tych słowach chłopak mnie przytuli i powie, że nigdzie nie wyjeżdża, że mnie nie zostawia i możemy pojechać do mojego domu, aby spędzić wspólnie noc, ale on tego nie zrobił, a zamiast tego ostatni raz na mnie spojrzał, wziął torbę w swoje dłonie i odparł.

- Żegnaj, Malen. - z tymi słowami wyszedł z szatni, pozostawiając mnie w niej samą w towarzystwie rozpaczy, pustki i chłodu, które po sobie pozostawił.

OUR SUMMER | Baxter Radic | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz