14

677 34 8
                                    

Poczułam ból, który przeszywał moją głową oraz rękę. Oczy zawiał dym, nie byłam w stanie ich otworzyć. Dobiegał do mnie stłumiony dźwięk syren oraz wołanie o pomoc.

Obudziłem się na zimnej ziemi, marszczyłem czoło z powodu bólu i mrużyłem oczy, które oślepiały płomienie. Udało mi się lekko podnieść, gdy rozszerzyłem źrenice widok jakiego doświadczyłem przyprawił mnie o dreszcze. Jeden z samochodów leżał w rowie, moi znajomi z obrażeniami na poboczu, miałem nadzieję że nadal jestem pogrążony we śnie. Ból szybko sprowadził mnie na ziemię, zrozumiałem że mieliśmy wypadek. Zmuszając swoje ciało do ruchu zacząłem sprawdzać jak wygląda sytuacja. Ktoś się zatrzymał, podbiegł do mnie i po upewnieniu się że wszystko jest w porządku zadzwonił na numer alarmowy. Udało nam się odnaleźć prawie wszystkich, jedna osoba zniknęła bez śladu.

- Proszę pana, brakuje jednej osoby! Musimy ją znaleźć. - w przypływie adrenaliny uczepiłem się ramienia mężczyzny i nim potrząsałem. - Spokojnie, niech się pan uspokoi. Zaraz ją znajdziemy, niech mi pan powie kogo szukać. - zaczął mnie uspokajać. - Faustyna, Fausti, Faustynka! Proszę ją ratować, jechała z nami! - krzyczałem. - Fausti! Fausti! - zacząłem odchodzić, potykając się o własne nogi.- Niech pan usiądzie wśród znajomych i czeka na pomoc. Znajdę ją, obiecuję! - przytuliłem go i zapytałem. - Obiecuje pan ? - złapał mnie za ramiona i potwierdził swoje słowa.

Zająłem miejsce obok reszty Genziaków, większość z nich była przytomna. Najsprawniejszy był operator Kuba, znalazł apteczkę i zaczął opatrywać rany poszkodowanym. W dalszym ciągu nie było kontaktu z Wiką, Natalką oraz Fausti która jakby rozpłynęła się w powietrzu. Oddałem Hani swoją bluzę, trzęsła się z zimna. Na szczęście chwilę później przyjechało kilka karetek, ratownicy przejęli opiekę nad moimi znajomymi. Wiedziałem, że są w dobrych rękach, postanowiłem iść szukać Fausti. Nagle ktoś złapał mnie za rękę. - Nie idź. - przestrzegł mnie Kuba, operator. - Nie rozumiesz, ja muszę! - próbowałem się wyrwać. - Szuka ją ten mężczyzna, teraz dołączyli policjanci. Daj się obejrzeć lekarzowi, masz rozciętą głowę. - próbował mnie posadzić na ziemi, uległem. Gdy cofnął się po lekarza, szybko się zawinąłem i poszedłem jej szukać. - Proszę, tutaj panie doktorze. - operator wrócił na miejsce ostatniego spotkania. - Czy pan się dobrze czuje, nie uderzył się w głowę ? Tutaj nikogo nie ma. - lekarz był zdezorientowany. - Ale jak to ? Był, nawet chciał... - nastąpił przebłysk. - Panie doktorze, on miał rozciętą głowę i ogólnie był poturbowany. Mimo próśb poszedł szukać naszej koleżanki, która zaginęła podczas wypadku. - z nerwów zaczął chodzić w kółko. - Proszę się uspokoić, przekażę policjantom. Teraz proszę pozwolić się zbadać. - operator posłuchał lekarza i poddał się czynnościom.

Przechodziłem przez jakieś chaszcze, które nie dość że pozostawiały osad to jeszcze były kłujące. Przeszukałem każdy dół, puste miejsca gdzie brakowało roślinności. Czułem się jak w jakimś labiryncie, im dalej tym trudniej. Ani śladu mojej przyjaciółki, po drodze spotkałem mężczyznę który postanowił nam pomóc. Niestety jego poszukiwania również nie przyniosły szczęśliwego zakończenia. Postanowiliśmy wrócić do reszty, włożyłem ręce do kieszeni w jednej z nich poczułem telefon, stanąłem w bezruchu i przypłynęła do mnie myśl aby do niej zadzwonić. Był sygnał, chwilę później usłyszałem jej dzwonek. Zacząłem iść za nim, stawał się coraz bardziej donośny. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, przechodziłem obok kilkanaście razy i ani razu nie wpadłem na pomysł aby sprawdzić to miejsce, które było teraz analizując tak oczywiste.

Dzieeeeń dobry! 🤍

Tym razem wasze tropy okazały się błędne, ale czy tak do końca 🤷🏼‍♀️

Myślę, że w dalszych częściach emocji nie będzie brakowało.

Jak myślicie, w jakim miejscu Bartek odnalazł Fausti ?

Buziaki, do jutra!
🤍💋

Nigdy nie mów nigdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz