Cześć kochani! Znów była mała przerwa, za którą bardzo przepraszam.
Ale wracam do Was z dwoma rozdziałami - i obiecuję, że będzie dużo emocji!
Trzymajcie się ciepło w tym chorobowym sezonie i miłego czytania ❤️________________________
Olgierd zamknął podręcznik od chemii i odsunął go na brzeg mojego biurka.
– Muszę powiedzieć, że idzie ci naprawdę dobrze – przyznał, zatykając długopis. – Czasem się zastanawiam, jakim cudem masz zagrożenie. Nie jesteś aż tak zła.
– Dzięki. – Założyłam włosy za uszy. – Baranowski ma chyba jakiś swój specyficzny system oceniania.
– To fakt. Ja też czasem dostawałem piątki, a czasem tróje, chociaż byłem przekonany, że umiem wszystko na sto procent.
Chłopak sięgnął po swoją torbę i podniósł się z krzesła. Po raz kolejny tego dnia uderzył mnie w nozdrza zapach jego perfum – świeży, cytrusowy. To był nowy zapach, nie czułam go wcześniej i tak naprawdę przez całe trzy godziny korepetycji zastanawiałam się skąd go ma.
– Nowe perfumy, ładne – zagadnęłam, starając się nie brzmieć jak stalker. No, chyba się nie udało, bo Olo ściągnął brwi i spojrzał na mnie dziwnie. Faktycznie, takie komplementy powinno się raczej dawać od razu, bo im więcej czasu mija, tym bardziej wychodzi się na wariata, który całe spotkanie tylko siedział obok i wciągał czyjś zapach zamiast zagadać od razu.
– Dzięki.
– Sam kupiłeś?
– Nie, dostałem od Izy.
Zacisnęłam wargi. „Izy". Wcześniej zawsze mówił o niej per Izabella. No tak, czego mogłam się spodziewać, przecież najwyraźniej chodzili ze sobą na serio.
– Jesteście już parą? – zapytałam, robiąc totalny falstart. Olo jednak nie wyglądał na poruszonego moją bezpośredniością, chyba już do niej przywykł.
– Nie jestem pewien.
Coś w jego spiętych ramionach mówiło mi, że potrzebuje rozmowy, porady. Uśmiechnęłam się więc i poklepałam krzesło, na którym przed chwilą siedział, przysiadł więc ponownie.
Chociaż tak naprawdę, szczerze, w gruncie rzeczy, słuchanie jego problemów z Izą było ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę. Weszłam jednak w rolę przyjaciółki, pielęgnując po cichu pewien szalony pomysł. Nie wiedziałam jeszcze, czy zrobię to, co chodziło mi po głowie, bo na samą myśl moje serce zaczynało bić jak szalone, ale byłam pełna determinacji.
„Pocałowałbym ją, objął i już nigdy nie puścił".
– Możesz mi powiedzieć, o co chodzi – zapewniłam. – Nie jestem co prawda specjalistką od spraw damsko-męskich, ale mogę nakierować cię na kobiecy punkt widzenia. Może to pomoże.
Olo kilkakrotnie cmoknął, wahając się.
– Czy jak się kogoś pocałuje to znaczy, że już się z tą osobą chodzi? – wystrzelił nagle, a ja aż złapałam się brzegu biurka.
– Pocałowaliście się? – spytałam, a Olgierd zrobił minę, która wskazywała na coś, o czym wolałam nie wiedzieć, dlatego pospiesznie dopowiedziałam: – Okej, no to wydaje mi się, że tak, ale to może nie wystarczyć.
– Czyli tak czy nie?
– To zależy od dziewczyny.
Olo patrzył na mnie wyczekująco.
– To znaczy?
– Dla jednej dziewczyny pocałunek jest na tyle ważny i świadczy o dużym przywiązaniu, że na pewno oznaczałby stanie się parą. – Tłumaczyłam to, robiąc jakieś dziwne wygibasy palcami, więc w końcu położyłam dłonie płasko na kolanach. – A dla drugiej całowanie się to zwykła zabawa, która może równie dobrze nie oznaczać zupełnie nic.
CZYTASZ
Od zawsze, na zawsze
Teen FictionMartyna ma osiemnaście lat i poważny problem - jeśli nie poprawi zagrożenia z chemii, nie zda do maturalnej klasy. Propozycja nauczyciela brzmi jak wyrok - egzamin ostatniej szansy na koniec sierpnia. Dziewczyna postanawia poświęcić wakacje na nauk...