Rozdział 2

340 19 24
                                    

Dobra 3 rozdział mam skończony prawie więc wstawiłam

_______________

Harrego obudziło pukanie do drzwi, to pewnie była jego ciocia. Gdy chłopiec odpowiedział że już wstaje, pukanie ustało i można było usłyszeć oddalający się dźwięk kroków.

Mimo że pokój Harrego był najmniejszy w domu, było w nim bardzo przytulnie. Nad łóżkiem miał półki na których znajdowały się książki i jego ulubiony pluszowy, czarny pies którego dostał na pierwsze urodziny od rodziców, przynajmniej tak mówiła jego ciocia. Nazwał go Ponurak ponieważ wyglądał tak... Ponuro? W każdym razie to była jedna z niewielu rzeczy, które stały się pamiątką po rodzicach. Miał też album ze zdjęciami z dzieciństwa swojej mamy. Zdjęcia swojego taty nigdy nie widział ale Ciocia Petunia mówiła że jest on odzwierciedleniem swojego ojca z wyjątkiem oczu, te miał po matce. Po Lily. Mógł więc sobie wyobrazić jak wyglądał jego ojciec. Może nie do końca ale to zawsze coś.

Harry usłyszał z dołu pospieszającą go ciotkę. Znowu się zamyślił i przestał kontaktować ze światem. Chłopiec szybko się przebrał i zbiegł po schodach do kuchni. Od razu zapytał się w czym mógłby pomóc i został przydzielony do pilnowania bekonu. Gdy zauważył że już jest gotowy zaniósł go do jadalni. Mimo że nie lubił bekonu wziął go trochę bo wzrok jego Ciotki wyglądał tak jakby zaraz miała zacząć narzekać jaki to on chudy nie jest. Mimo że jadł normalnie to wyglądał jakby był co najmniej głodzony, a wcale tak nie było. Cieszył się z tego że trafił do cioci, chociaż czuje smutek z powodu śmierci rodziców to przecież ich nie pamięta i nie wie jacy byli i czy było by mu z nimi dobrze, chociaż to właśnie wywnioskował z opowieści Cioci.

Gdy śniadanie zostało już zjedzone, jego kuzyn, Dudley rozpoczął otwieranie prezentów. Dostał ich całkiem sporo bo ponad trzydzieści jak nie więcej, Potter pogubił się po dwudziestym szóstym. Oczywiście jego kuzyn zawsze dostawał więcej prezentów ale to chyba dlatego że zielonooki ciągle powtarzał że nie chce prezentów, choć cieszył się gdy je dostawał.

W końcu wuj stwierdził że najwyższa pora już jechać. Jeszcze w trakcie jazdy wuj Vernon zaczął narzekać na motocykle i ich kierowców. Wtedy Harry bez wcześniejszego zastanowienia się co chce powiedzieć wypalił że przyśnił mu się motocykl, ale nie zwykły tylko taki latający. Jako że jego wuj szczerze nienawidził wszystkiego co choć trochę odbiegało od normalności, miał zacząć krzyczeć ale wystarczyło jedno spojrzenie cioci Petunii i się już nie odezwał ani słowem do końca jazdy.

Gdy Dudley stwierdził że chce iść na lody, ktoś nieznajomy, widząc jak Dudley prosi rodziców o lody pomyślał by że dostał jakiegoś napadu histerii niczym te małe dzieci w sklepach gdy rodzice nie chcą im czegoś kupić. Właściwie gdyby ktoś tak pomyślał nie pomylił by się. Dursleyowie kupili Dudleyowi wielkiego czekoladowego loda. Harry wziął waniliowo-truskawkowego. Zielonooki uważał że do tej pory ten dzień był cudowny. Potter jeszcze nigdy w życiu nie widział tyłu zwierząt naraz, nawet w książkach.

W porze podczas której zwykle jeśli obiad udali się do restauracji. Na deser kuzyn Harrego chciał ciastko ale dostał ataku złego humoru, który był tak naprawdę kolejnym napadem histerii, ponieważ na jego ciastku było za mało kremu. Wuj Vernon kupił mu drugie i łaskawie pozwolił zjeść Harremu to pierwsze. Potter nienawidził tego jak jego wuj faworyzował Dudleya ale w końcu to on był jego synem nie Harry, poza tym chłopcu wydawało się że wuj Vernon bał się tej jego "dziwności" jak to miał w zwyczaju mówić na magię.

Po zjedzeniu deseru Harry poczuł że coś się wydarzy, tylko nie wiedział co. Miał przeczucie że to raczej nie będzie nic dobrego dla niego ale to zignorował.

Gdy wyszli z restauracji, w której jedli, skierowali się do pawilonu z gadami. Jednego z miejsc w których jeszcze nie byli. W środku było zimno i ciemno a wzdłuż ścian biegły rzędy podświetlonych okien. Za nimi pełzały po pniach, gałęziach, kamieniach i innych rzeczach najróżniejsze jaszczurki i rozmaite węże. Niektóre z nich były strasznie małe a inne w porównaniu do poprzednich ogromne. Dudley oczywiście chciał zobaczyć te największe i najbardziej jadowite oraz te najstraszniejsze. Szybko wypatrzył ogromnego gada. Wyglądał on jakby z łatwością mógł owinąć się dookoła samochodu wujka Vernona i go rozwalić. Jednak wyglądał jakby nie był w nastroju by to zrobić albo po prostu mocno spał. Kuzyn Harrego przycisnął nos do szyby, wpatrując się w niego wściekłe jakby to miało sprawić że się poruszy. Gdy to nie działało zaczął walić w szybę ale nie widząc rezultatów poddał się stwierdzając że to jest nudne. Gdy kuzyn Harrego odszedł on sam podszedł żeby popatrzeć na węża. Nie oczekiwał że się poruszy właściwe to nie byłby zdziwiony gdyby się okazało że po prostu zdechł z nudów. Nie miał towarzystwa prócz ludzi którzy zachowywali się tak jak Dudley, zakłócających mu spokój.

Nagle wąż otworzył oczy i bardzo powoli podniósł głowę. Gdy jego oczy znalazły się na poziomie tych Harrego, mrugnął do niego. Harry wytrzeszczył oczy a następnie dyskretnie rozejrzał się dookoła żeby się upewnić czy nikt tego nie widział. Wtedy wąż wskazał głowa na Dudleya a później spojrzał na sufit co Harry zrozumiał jako "muszę to znosić cały czas".

-Wiem, to musi być naprawdę irytujące.- Wąż pokiwał twierdząco głową.

Harry już miał się zapytać skąd pochodzi ale zauważył tabliczkę na której pisało "Boa dusiciel. Brazylia. Ten okaz został wyhodowany w zoo". Zrobiło mu się szkoda tego węża. Nigdy nie miał prawdziwego domu poza tym miejscem.

Wtedy Dudley zauważył że wąż już nie śpi. Podbiegł do niego spychając Harrego który zaczął masować sobie żebra w które został uderzony. Spojrzał się wściekłe na swojego kuzyna i w tej samej chwili zniknęła szyba. W pierwszej chwili pomyślał że to niemożliwe żeby to się mogło stać ale przypomniał siebie słowa cioci gdy mówiła że czasami może nieświadomie użyć swojej magii, co nazwała przypadkowa magią. Jego kuzyn wpadł do terrarium co było śmieszne a Boa dusiciel wypełzł a Harry mógłby przysiąc jak wąż wysyczał do niego podziękowania. Wszyscy obecni w pomieszczeniu zaczęli panikować a opiekun terrarium był w ogromnym szoku i powtarzał w kółko coś co brzmiało "Ale ta szyba... Gdzie się podziała ta szyba?" Gdy całe zamieszanie już trochę ucichło a właściwie to chwilę po tym jak szyba zniknęła cala rodzina Dursleyów i Potter skierowali sie do samochodu by jak najszybciej opuścić to miejsce.

Harry zauważył że Vernon robił się purpurowy ze złości. To nie wróżyło niczego dobrego. Przypuszczenia Harrego okazały się bezbłędne bo zaraz po wejściu do domu, na Privet Drive 4, zaczął wykrzykiwać bliżej nie określone słowa wpychając chłopca do jego sypialni i zamykając go tam. Dopiero ciotka powstrzymała go przed "zagłodzeniem w Harrym tego dziwactwa". Gdyby nie ona Harry prawdopodobnie głodował by przez najbliższy czas. Jego miłość do cioci Petunii wzrosła jeszcze bardziej w tym momencie, co prawda nie powstrzymała wuja przez zamknięciem go w pokoju ale nie będzie głodował.

Miłość Czarnego PanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz