20

290 7 2
                                    

Hira:

Nie wiedziałam tego czego mogę się spodziewać. Niczym mysz uciekająca przed kotem który jest nie obliczalny. Chciałam uciec schować się w środku lecz nie pozwolił na to. Wiedział co się wydarzyło i musiał matkę za gadanie ukarać. Ni stąd ni zowąd podszedł do niej i wymierzył jej policzek w twarz. Zasłoniłam dłońmi usta by nie krzyknąć. Podnosić rękę na własną matkę ? Nie, nie to nie może być prawda.

- Ty jesteś chory! - krzyknęłam.

Tym razem odwrócił się w moją stronę patrząc na mnie z nienawiścią.

- Z tobą to ja sobie jeszcze pogadam - warknął - A teraz obie do środka już - wskazał na drzwi.

Złapałam za ramię mamę tego diabła idąc z nią do środka.

- Przepraszam cię dziecko - mówi z płaczem - Przepraszam cię, że wychowałam takiego potwora - mówi z żalem.

Zaskoczyły mnie jej słowa lecz nie miała racji.

- To nie pani go takiego wychowała i sprowadziła na świat. To życie go takiego zrobiło przeżył traumę. I nie mumie z tego wyjść. Dlatego taki się stał to nie pani wina.

Czy ja go właśnie bronie ?

Jego mama spojrzała na mnie gładząc mnie po policzku.

- Jesteś tak dabra, że nie widzisz wszystkiego. Mimo tego co z tobą robił jeszcze go bronisz - mówi kręcąc przy tym głową - Mój syn nie zasługuje na ciebie. Na żadną inną - dodała gdy usiadłyśmy razem przy stole.

- Nie zasługuje ale zanim go karać spróbujmy mu pomóc.

Znów na nie spojrzała.

- Da się mojemu synowi pomoc ?

- Za pomocą małej Seher ale myślę, że dam radę.

- Gdy skończą się zaręczyny na pewno cię skrzywdzi.

- Nie boje się go już.. - mówię - On nic mi nie zrobi jedynie będzie warczał ale jestem wręcz pewna, że nawet na mnie rękę nie podniesie.

- Skąd ta pewność ? - zapytała zaciekawiona.

- Bo ma do mnie słabość zauważyłam to po moich ostatnich przewinieniach jedynie krzyczał - mówię.

- Poważnie ?

- Tak niech się pani o mnie nie martwi.

Bo na sama o siebie się martwię - pomyślałam.

Kobieta uśmiechnęła się lekko. Wtedy podszedł do nas właśnie on.

- Choć - mówi łapiąc mnie za rękę.

Jednym zwinnym ruchem zerwał mnie z krzesła prowadząc na środek sali.

- Naszym zaręczynowym rytuałem rodzinnym jest taniec.

Mówi przyciągając mnie do siebie tak, że stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Światła przygasły a muzyka zabrzmiała w naszych uszach. Wtedy dostrzegłam jego spokój na twarzy. To maska która szybko ściąga. W pewnym momencie się zatrzymał i pochylił mnie ku podłodze.

- A drugim pocałunek więc bez żadnych ceregieli po prostu daj się pocałować i miejmy to już za sobą.

Tylko wypowiedział ostatnie słowo i od razu zatopił się w moich ustach. Początkowo nie drgnęłam nawet na milimetr jednak gdy poczułam mocny uścisk. Zrozumiałam, że choć raz muszę to zrobić. Z wielką niechęcią wręcz pogardą oddałam mu pocałunek. Po czym on zabrał mi kolejne dwa. I odsunął się ode mnie nie patrząc mi nawet w oczy. Złapał mnie za rękę prowadząc do stolika przy którym siedziała jego matka. Patrząc w naszą stronę z zaskoczeniem. Usiadłam na miejscu nic nie mówiąc a gdy tylko Orhun ruszył przed siebie do rodziny. Jego mama złapała mnie za rękę patrząc na mnie i mówiąc:

- Mam nadzieję, że zrobisz z mojego syna człowieka.

NiewolnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz