Ask me why so many fade but I'm still here
____________________
— Nie będę się powtarzać, Gregory.Montanha siedział sztywno po drugiej stronie biurka w gabinecie dyrektora FBI, wpatrując się w niego w milczeniu od paru długich sekund. W jego głowie szumiało, a on nie potrafił na niczym skupić myśli. Sonny Rightwill prawdopodobnie łatwo wyczytał to z jego twarzy, dlatego właśnie westchnął z tak ogromną irytacją. Gregory nie mógł dostrzec swojego odbicia, jednak mógł się założyć, że wyglądał co najmniej komicznie z uchylonymi ustami, gdy szukał jakichś słów, których jego umysł nie nadążał układać w zdania.
— Ale ja... — udało mu się w końcu coś wydukać. Jego spojrzenie zsunęło się w dół na własny mundur o piaskowej barwie. — Ale jestem teraz w LSSD. Wszystko już dogadałem z Nelsonem.
Rightwill przewrócił oczami, pochylając się nieco w przód. Jego inteligentne oczy wydawały się badać i oceniać wszystkie reakcje Gregory'ego, przez co ten poczuł się nieprzyjemnie obserwowany. Z Sonnym znał się już długo i miał z nim wiele zarówno pozytywnych, jak i negatywnych doświadczeń. Nigdy nie było mu wiadomo, czy może w pełni ufać temu człowiekowi, dlatego niezbyt uwierzył w ofertę, która wyszła z jego ust.
— Proszę cię — mruknął niemal lekceważąco białowłosy mężczyzna. — Spędziłeś pół życia w LSPD i nagle po tygodniu stałeś się lojalnym szeryfem?
Oczywiście, że nie. Piaskowy mundur zdecydowanie mu nie pasował i nawet po tych wielu długich dniach wciąż nie potrafił się do niego przyzwyczaić. Problem był taki, że nie było już dla niego miejsca w jednostce, którą kochał, dlatego musiał zmienić to na coś, co jakkolwiek pozwoli mu oddychać. A Tommy Nelson okazał się niespodziewanie wspaniałym kolegą z pracy, być może nawet przyjacielem, który wspierał go na każdym kroku i dał mu szansę na coś więcej. Przez ten krótki okres przypomniał sobie, jak to jest być dobrze traktowanym przez innych i czerpać przyjemność z własnej pracy. Jak miałby się od tego teraz odwrócić? Wbrew pozorom, nie był przesadnie ambitny. Nie zależało mu na władzy.
— Możesz jeszcze uratować tę jednostkę — dodał Sonny nieco łagodniej, jakby odczytując jego myśli. Montanha zacisnął szczekę, czując się prawie nagi przed jego niesamowitymi zdolnościami odczytywania ludzi. Nie powinien się dziwić. W końcu z jakiegoś powodu mężczyzna został dyrektorem FBI. — Dosłownie nie ma nikogo innego, kto może to zrobić.
— Więc proponujesz mi to z braku lepszej opcji czy dlatego, że faktycznie na to zasługuję?
Być może powinien ugryźć się w język, jednak pytanie to wyleciało z niego niemal natychmiast, gdy Rightwill zakończył swoją część dialogu. Sonny jednak wcale nie wydał się poczuć urażony tym niemal oskarżeniem. Jedynie uśmiechnął się pod nosem w sposób taki, że ciężko było stwierdzić czy jest to złośliwe, czy wręcz przeciwnie.
— A jakie to ma znaczenie? — odparł spokojnie. — Jasne, możesz odmówić i obserwować z boku, jak jednostka, o którą tak kiedyś walczyłeś, rozpada się do końca pod władzą nieodpowiednich, niekompetentnych osób. Albo możesz walczyć o nią dalej i dowieść, że LSPD dalej zasługuje na miano głównego organu ścigania w tym mieście.
Wiedział, że będzie to musiał jeszcze przedyskutować z Tommym. Po wszystkim, co ten dla niego zrobił, Nelson zasługiwał na bycie częścią tej decyzji. Wstępnie, jednak znał już swoje zdanie na ten temat. Być może wynikało to ze sprytnych manipulacji Rightwilla, być może z jego faktycznych skrytych pragnień. Nie był pewien, co nim dokładnie kierowało, gdy w końcu skinął powoli głową, obserwując jak na ten prosty ruch kąciki ust Sonny'ego idą ku górze.
CZYTASZ
Midnights | GTA RP One-Shots
FanfictionZbiór opowiadań ze świata polskiego GTA RP powstałych w inspiracji utworami pochodzącymi z albumu „Midnights" Taylor Swift.