Glitch

340 26 4
                                    

It must be counterfeit

____________________


Trzasnął za sobą drzwiami tak mocno, że te nieprzyjemnie zatrzeszczały. Nawet nie starał się hamować swojej złości. Miał ochotę podejść do tego przeklętego biurka i strząsnąć z niego absolutnie wszystko, łącznie z drogim komputerem. I pewnie zrobiłby to bez wahania, gdyby nie dostrzegł, że na miejscu siedział już właściciel owego biurka. Przyglądał mu się, jakby ten był psem ze wścieklizną, który właśnie wparował na jego posesję. 

— Co tu robisz? — warknął Erwin na Conrada, jakby odpowiedź na to pytanie nie było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. 

— Pracuję — odpowiedział mu nad wyraz spokojnie sędzia główny, odchylając się nieco na siedzeniu i marszcząc brwi w zastanowieniu. — Wiesz, Erwinku, to mój gabinet. 

— Ta, ale myślałem, że o tej godzinie... — Stęknął cicho i machnął dłonią, a następnie opadł bezsilnie na siedzenie naprzeciwko. — A, jebać to. 

Przez moment siedzieli tak w ciszy. Erwin dalej buzował od emocji, co udowadniała jego drżąca niekontrolowanie noga. Zacisnął dłoń na własnym kolanie, starając się jakoś powstrzymać dygotanie, jednak nic z tego. Mógł zaciskać szczekę i brać długie oddechy, ile chciał, ale wściekłość wciąż wychodziła z niego tak intensywnie, że obserwujący go Gross nie mógł tego po prostu ignorować. Starał się wrócić do swoich papierów, jednak było to ciężkie zadanie, biorąc pod uwagę, że siedziała przed nim tykająca bomba. 

Westchnął ciężko, decydując się w końcu podjąć ten temat. 

— No, co się stało? — zapytał od niechcenia. Ten lekceważący ton jedynie sprawił, że Erwin poczuł nieprzyjemne ukłucie w środku. Pewnie, nikogo nie obchodziły jego problemy, ale ten sędzia-chuj mógł chociaż udawać, skoro przyjaźnili się od paru ostatnich tygodni. 

— Nieważne — odburknął jedynie, odwracając wzrok jak obrażone dziecko.

Ponowne westchnięcie. Usłyszał skrzypnięcie krzesła, gdy Conrad pochylił się do przodu. 

— Czy chodzi o dzisiejszą rozprawę? 

Erwin naprawdę był tak oczywisty? Dobra, być może to właśnie od paru godzin nie dawało się z nim istnieć w jednym pomieszczeniu i nie było to przypadkowe. Zakszot miał go już dosyć i wszyscy od niego pouciekali, dlatego wrócił na wieczór do Departamentu Sprawiedliwości, licząc na to, że zdrzemnie się na miękkiej kanapie Grossa. A tu proszę, sędzia główny robił sobie nadgodzinki! Nie chciał też wracać do mieszkania, bo sądząc po ilości nieodebranych połączeń i wiadomości tekstowych od pewnego jegomościa, ktoś już mógł tam na niego czekać.

— Zapytam inaczej — kontynuował Conrad, gdy Erwin nie udzielił mu odpowiedzi. — Czy chodzi o zeznania Gregory'ego Montanhy? 

— Nie wymawiaj jego imienia. 

Uśmiech rozjaśnił twarz sędziego, jakby ten właśnie wygrał jakąś nagrodę. Erwin za to obruszył się nawet bardziej, zaplatając ramiona na klatce piersiowej. Zdecydowanie nie zamierzał rozmawiać na ten temat. Nie zamierzał nawet o tym myśleć, bo inaczej wyszedłby z siebie i zrobił krzywdę Conradowi, a najlepiej to już całemu drogiemu sprzętowi w pomieszczeniu. Nie zamierzał myśleć o tych zdradzieckich, ciemnych oczach, które błyszczały wręcz złośliwie, gdy ekran na sali sądowej wskazywał coś, czego wskazywać nie powinien. 

Midnights | GTA RP One-ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz