III, Cholerne drzwi

72 4 18
                                    

                    

                    (⁠✿⁠ ⁠♡⁠‿⁠♡⁠)(⁠。⁠♡⁠‿⁠♡⁠。⁠)

      Siedziałyśmy z Vi w kuchni i czekałyśmy na osoby, które miały zaraz wejść przez próg jadalni,w której siedziałyśmy i pilyśmy herbatę z cytryną i sokiem malinowym.
-... Czuje, że nie mówi mi wszystkiego bo...- Marcel nie dokończył wypowiedzi, ponieważ zobaczył nas i był ewidentnie zdziwiony- O Lara Vivian cześć co wy tu robicie
-O ile wiem,to tu mieszkam a Vi- Popatrzyłam na przyjaciółkę, która była lekko zmieszana ale i rozbawiona- Jest moim gościem,tak samo jak Mikaelson twoim- przychylłam głowę lekko w lewo i zagryzam dolną wargę.
-Wilson widzisz mogłaś jednak jechać ze mną skoro i tak mieliśmy jechać w to samo miejsce.
-Już wystarczająco dużo czasu z Tobą dziś spędziłam ,wystarczy na jakiś rok.
-E e e zapomnij złotko,jutro mamy próbę
-Za jakie grzechy...- westchnęłam żałośnie,bo byłam zobowiązana aby mu pomóc.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem a mi nieszczególnie było do śmiechu.






Odprowadziłam Vivian do jej samochodu,blondynka przytuliła mnie na pożegnanie i odjechała. Chwile postałam  na dworze i wciągałam świeże powietrze. Pomimo tego, że już za parę dni będzie październik noce były bardzo ciepłe. Wpatrywałam się w rozgwieżdżone niebo a przez to wpadł mi pomysł na nową piosenke. Zaczęłam wracać do domu i w tym samym czasie rozmyślałam nad tekstem gdy nagłe dostałam  od kogoś drzwiami do domu.
-Cholera no- złapałam się za nos i poprawiłam okulary
-Boże Wilson przepraszam - Alek zaczął mnie przepraszać patrzył na mnie z przerażeniem - Marcel! Chyha znokautowałem Ci siostre drzwiami...
-Jest w porządku nic mi nie jest
- Co się dzieje??- Zza pleców Mikaelsona wyszedł mój brat -Lara nic Ci nie jest?
- Jest w porządku już mówiłam
- Następnym razem uważaj bardziej Wilson
- Ja mam uważać?? To ty lepiej uważaj jak otwierasz drzwi!
- To ty w nie weszłaś!
- Poważnie? Będziecie się teraz o głupie drzwi kłócić? To żałosne!- Marcel był najwidoczniej podirytowany naszą kłótnią.
- Nie wtrącaj się Wilson- Ja i Alek wypowiedzieliśmy w tym samym czasie to samo zdanie.
- O widzicie jednak potraficie być zgodni, cudownie.
Miałam  już mu coś odpowiedzieć gdy usłyszeliśmy nadjeżdżający samochód naszej mamy.
- Cześć kochani, dlaczego stoicie tak w drzwiach? Wejdźcie do środka. Zaraz zrobię jakąś kolację,Alek - Zwróciła się do ciemnego blondyna, który stał obok mnie - Zostaniesz na  kolację prawda?
- Dziękuję Pani Amelio jednak muszę odmówić moi rodzice na mnie czekają z kolacją a ja zasiedziałem się u Marcela wystarczająco długo
- Oh no szkoda w takim razie pozdrów Anne i Roberta,dawno ich widzieliśmy razem z Adrianem
- Dobrze dziękuję pozdrowie,niech pani pozdrowi męża,do widzenia, cześć wam!
Aleksander odjechał do domu a my wkońcu weszliśmy do środka i zaczęliśmy razem z mamą przygotowywać kolację.


      Minął tydzień od kiedy pomagałam Aleksandrowi przygotować się,do ponownego egzaminu z aktorstwa. Przez co pokłóciliśmy się już około dwadzieścia razy i coś czuję, że to nie jest koniec... Egzamin ma odbyć się za cztery dni a ja już jestem wyczerpana,a moja cierpliwość do tego idioty zaczyna być na wyczerpaniu. Najbardziej irytujące zdanie, które słyszałam w tym tygodniu brzmiało: "Wilson jako moja prywatna korepetytorka powinnaś być cierpliwa" to zdanie słyszałam co najmniej dziesięć razy w ciągu jednego dnia i to nie tylko na próbach.
      Dzisiaj wypadał dzień gdzie nie miałam żadnych artystycznych lekcji,tylko zwykłe przedmioty a w tym dwie godziny najbardziej znienawidzonego przedmiotu przeze mnie czyli matematyk.... Musiałam się jakoś odstresować po tych lekcjach. Weszłam do sali ,w której ćwiczymy  razem z Mikaelsonem. Zobaczyłam statywy na mikrofon, śpiew zawsze mnie uspokajał więc stwierdziłam, że jest to dobrą okazją poćwiczyć  jedną z piosenek naszego zespołu.

𝓛𝓸𝓿𝓮 𝓞𝓯 𝓣𝔀𝓸 𝓐𝓻𝓽𝓲𝓼𝓽𝓼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz