Rozdział 13 Lara

29 5 1
                                    

- I co tam? - Zapytała mnie Callie, kiedy wyszłam od Nathana.

- Jest źle - odpowiedziałam ciągnąc nosem. - Ze mną i z nim.

- Chodź tu - powiedziała, rozkładając ręce i mocno mnie przytulając. - Foster chce z tobą porozmawiać.

- O Boże... - westchnęłam. - Gdzie ona jest?

- U siebie w gabinecie.

Weszłam jeszcze do pokoju po bluzę, bo przez te wszystkie wydarzenia dostałam tak okropnych dreszczy, że cała się trzęsłam. Następnie udałam się do gabinetu profesorki.

- Dzień dobry - powiedziałam, kiedy wpuściła mnie do siebie. - Chciała pani ze mną porozmawiać, tak?

- Tak. Chodź, usiądź - machnęła ręką na krzesło przy jej biurku. - Posłuchaj Lara. Nie chcemy na razie zadręczać Nathana, bo wiemy jak w złym jest stanie. Z resztą, kto by w jego sytuacji nie był? Wiemy też, że bardzo go wspierasz i cały czas przy nim jesteś. Jednak jest pewien problem. Za nic nie możemy skontaktować się z jego rodzicami. Wiesz coś może o tym? Mówił ci coś za nich? Wiedzą tylko o zaginięciu ich córki. Jednak... jednak nadal nie zostali powiadomieni o jej śmierci.

- Ja... ja wiem tylko, że nie ma z nimi za dobrego kontaktu. Ale nie mam pojęcia co się stało, że nie odbierają.

- Jeśli do jutra się nie dodzwonimy, będziemy musieli wysłać tam policję, aby sprawdzili co się dzieje i powiadomili o Charlotte. A wiesz może czy ma kontakt z kimś jeszcze z rodziny?

- Mówił za jakąś ciocię, ale nie wiem o niej nic. Musiałaby pani porozmawiać z Nathanem.

- Dobrze, dziękuję. Powiedz mi tylko jeszcze, czy dałabyś radę z nim porozmawiać na pewien temat?

- Jaki?

- Nie sądzę, aby kontynuowanie teraz tych studiów było dobrym pomysłem. Owszem, mogę mu tu zapewnić dobrą opiekę psychologa, lecz obawiam się, że takie rozmowy ze specjalistą nie starczą. On musi sam to wszystko przetrawić. Sam do wszystkiego dojść. W sensie nie dosłownie sam, bo będzie mu potrzebne ogromne wsparcie, ale musi znaleźć się z dala od miejsca, w którym to wszystko się wydarzyło.

- Też tak uważam i oczywiście porozmawiam z nim o tym. Sądzę jednak, że to nie będzie takie proste, gdyż on przyjechał tu z powodu Charlotte. Dla niej się tego wszystkiego podjął...

Chwilę jeszcze porozmawiałam z panią Foster, a następnie wróciłam do siebie do pokoju, gdzie zastałam Elliota i Callie, wpatrujących się we mnie ze zmartwieniem.

- Co chciała? - Zapytała moja siostra.

Machnęłam tylko ręką, nie będąc w stanie nic powiedzieć, z powodu łez, które nagromadziły się pod moimi powiekami.

- Nie nie, muszę sama się ogarnąć - powiedziałam w końcu, zatrzymując Callie, która już szła w moją stronę z zamiarem pocieszenia mnie. - Dam radę, a teraz muszę szybko się wykąpać, póki Nathan jeszcze śpi.

Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Tyle, że przed wejściem pod prysznic wylałam jeszcze tyle łez, że myślałam, że sama się w nich utopię. A potem przejrzałam się w lustrze i od razu pożałowałam, że to zrobiłam. Wyglądałam strasznie. Miałam podkrążone oczy i opuchniętą twarz od płaczu.

Kiedy się ogarnęłam, wyszłam odświeżona z łazienki. Callie i Elliot wyszli po coś do jedzenia, wcześniej mnie o tym informując i pytając co bym chciała. Ja natomiast udałam się prosto do pokoju Nathana, który już nie spał. Leżał na łóżku i pustym wzrokiem patrzył w sufit.

- Hej, jak się czujesz? - Zapytałam troskliwie.

- Hej gwiazdeczko - odpowiedział ściszonym głosem. - Jest okej.

Kłamał. To było wiadome, że kłamał.

- Callie i Elliot poszli po coś do jedzenia - powiedziałam, siadając na brzegu łóżka.

- Nie jestem głodny.

- Ale musisz coś zjeść. Nathan posłuchaj. Wiem jak jest ci teraz cholernie ciężko. Naprawdę to wiem. Ale nie możesz zapominać o sobie i siebie krzywdzić, słyszysz?

- Mhm...

Przysunęłam się bliżej chłopaka i przeczesałam jego włosy palcami.

- Chcesz pogadać?

- Na razie nie - cicho odpowiedział.

- Ale jakbyś chciał, to wiesz, że masz mnie?

- Wiem.

- No dobrze. A mogę cię o coś zapytać.

- Pytaj.

- Wiesz co się dzieje z twoimi rodzicami? Masz z nimi jakiś kontakt?

- To oni nie wiedzą? - Ożywił się nagle.

- Nie... Wiedzą tylko o zaginięciu, ale nie o... śmierci.

- Nie mam pojęcia co z nimi... W sumie, to nie dziwi mnie to zachowanie.

- A nie powinieneś powiedzieć o tym komuś innemu z rodziny?

- Po co? Jestem już pełnoletni. Charlotte też jest... była.

- Jest też druga sprawa.

- O co znowu chodzi?

- Czujesz się na siłach, żeby kontynuować te studia?

- Muszę.

- Nie musisz. Naprawdę nie musisz.

- Muszę dla Charlotte. Zawiodłaby się.

- Zawiodłaby się jakby zobaczyła, jak zaniedbujesz siebie i nie patrzysz na własne potrzeby. A wątpię aby twoją potrzebą były studia.

- I co mam je tak po prostu teraz rzucić?

- Tak - wtrącił się niespodziewanie Elliot, który nagle pojawił się w pokoju. - Rzuć je i skup się na sobie oraz na tym by do siebie dojść. O mieszkanie się nie martw. Mój ojciec kilkoma dysponuje tu w okolicy. Załatwię ci.

- Widzisz? - Wtrąciłam. - Pomału będziemy iść do przodu. Razem, bo ja obiecuję, że ci w tym wszystkim pomogę...

- Może faktycznie tak powinienem zrobić... - westchnął Nathan, po czym popatrzył na mnie z... nadzieją? Oby to była ona, bo sama jej teraz w swoim życiu potrzebowałam...

Wiedziałam jednak, że jeśli chodzi o Charlotte, Nathan tak szybko nie odpuści. Jak tylko poczuje się lepiej zacznie działać w jej sprawie.

I o matko, jak ja się nie myliłam...

Pokochaj tu i teraz [zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz