Rozdział 20 Nathan

30 5 15
                                    

Wyszedłem z mieszkania, biorąc za rękę Elisę i nie czekając więcej na to co powie Lara. Kim ona jest, by mówić mi co mam robić?

- Upierdliwa ta laska - stwierdziła Elisabeth, kiedy wyszliśmy na zewnątrz.

- Czasami - odpowiedziałem jej. - Ale da się z nią wytrzymać.

- Zasługujesz na kogoś lepszego w swoim życiu. Po co ci ktoś kto będzie cię ograniczał?

- Nie łączy mnie z nią nic. Ona po prostu mnie wspiera i mieszkam z nią. Nic więcej.

- To dobrze - zaśmiała się.

- Dokąd idziemy?

- Do klubu. Dzisiaj organizują w tym dużym klubie, o którym kiedyś ci opowiadałam imprezę. A przypominam ci, że ja jestem królową imprez.

- Oczywiście - uśmiechnąłem się do niej. - Zamówić taksówkę, czy jest jakiś autobus w tamtą stronę?

- Kto w tych czasach jeździ autobusem?

Ja? - Pomyślałem.

Kilka minut później siedzieliśmy już w taksówce. Lubiłem imprezy, ale dzisiaj jakoś miałem ochotę na coś spokojniejszego. Liczyłem na jakiś spacer, wyjście do restauracji czy coś w tym stylu. Ale nie z tą dziewczyną. Nie wiem czy w ogóle kiedyś opuściła jakąś imprezę.

Po drodze minęliśmy jakiś mniejszy klub ,,Moon". Szczerze? Wolałbym teraz o wiele bardziej pojechać do niego, ale dobra, nie narzekam.

Po kilkunastu minutach zajechaliśmy pod ogromny budynek, na którym podświetlona była nazwa ,,Perfect". Już w samochodzie było słychać muzykę, a kolejka była tak długa, że prawie otaczała cały budynek.

My na szczęście nie musieliśmy w niej stać, bo jak się okazało Elisa, miała tutaj znajomości i bez problemu przepuścili nas bez kolejki. A zaraz za nami weszły tu jeszcze dwie osoby, także nie musząc czekać.

Byli to znajomi Elisy, jak się później okazało, dość popularne w tej okolicy rodzeństwo.

Szczupła dziewczyna z czarnymi włosami i tak samo czarnymi oczami. Chłopak trochę od niej wyższy z równie ciemnymi włosami. W sumie to na pierwszy rzut oka widać było, że są rodzeństwem.

- Witaj Eliso - przywitała się dziewczyna.

Kurde jak oficjalnie. Nie moje klimaty - powiedziałem w myślach.

- Hej Sandy - odpowiedziała jej już bardziej żywiej Elisa. - O i hej Logan. Dawno cię nie widziałam. Poznajcie mojego przyjaciela Nathana.

Przywitali się ze mną i udaliśmy się w stronę dużego stołu. Tam usiedliśmy i zamówiliśmy jakieś drinki. Nawet nie wiem jakie, bo zdałem się na pozostałych. Tak, wiem trochę nie odpowiedzialnie, ale nie pomyślałem wtedy o tym.

Jeśli mam być szczery, ten wieczór wcale nie był taki zły. Trochę się odstresowałem i udało mi się odetchnąć. Moją uwagę przykuwała jednak ciągle Sandy. Znaczy, nie ona, ale jej zachowanie. Cały czas dziwnie mi się przyglądała i marszczyła brwi.

- Coś się stało? - W końcu nie wytrzymałem.

- Nie nie, nic - odpowiedziała szybko dziewczyna. - Po prostu przypominasz mi mojego byłego znajomego. Naprawdę wyglądał identycznie.

Spiąłem się, bo coś mi mówiło, że wiem o kogo chodzi.

- Mam na nazwisko Warner, mówi ci to coś? - Zapytałem.

- O kurw...

- Co się stało?

- Ja...

- Sandy, powiedz mi co się stało. Znasz już kogoś o tym nazwisku?

Pokochaj tu i teraz [zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz