𓇗 Rozdział V 𓇗

107 13 126
                                    

Tamtego dnia opuściłem dom Estonii dość poddenerwowany, spodziewając się najgorszego. Kurwa mać, przecież estonka mi mówiła że Białoruś często przychodzi do niej w odwiedziny... tylko dlaczego akurat teraz? Ta białoruska wsza wszystko nakabluje swojemu dużemu braciszkowi i debil znając życie znowu będzie mnie prowokował. Ugh, moje życie to jedno wielkie pasmo nieszczęść...

Po drodze nie spotkałem na szczęście tego jebanego komucha, myślałem że los mi sprzyja. Planowałem na kilka dni po prostu zaszyć się w domu, żeby uniknąć kolejnej bójki i reprymendy od Taty-Szweda, ale cały plan poszedł w pizdu kiedy wcześniej wspomniany Szwed jako przykładny ojciec wymyślił mi zadanie bojowe w postaci wycieczki na pocztę żeby odebrać mu jakąś paczkę. Nie miałem pojęcia co tym razem zamówił... ale na wspomnienie tego, jak ostatnio przyuważyłem jak przegląda w internecie słuchawki z kocimi uszkami przestałem się nad tym zastanawiać. Z resztą... nie mój interes.

Wyszedłem z domu, nie dbając nawet o to żeby specjalnie się stroić. Miałem na sobie tylko losową bluzę, dresy i pierwsze lepsze lacze które stały przy drzwiach. Schowałem ręcę do kieszeni, zarzuciłem na głowę kaptur i szedłem tak chodnikiem, skupiając się wyłącznie na drodze przed sobą oraz muzyce, która wybrzmiewała z moich dousznych słuchawek. Nie przejmowałem się niczym innym. Do czasu...

Moja wycieczka na pocztę została nagle przerwana przez silną dłoń, zaciskając się boleśnie na moim ramieniu.

— No no no... kogo my tu mamy? Naprawdę myślałeś, że tak łatwo ukryjesz swój ryj przede mną? — zapytał kpiąco głos należący do Rosji. Wyjąłem z uszu słuchawki, odwracając się w jego kierunku. Zmierzyłem go groźnym spojrzeniem moich lodowo-niebieskich oczu, które u niejednego wywołałoby ciarki na plecach.
— Widziałem cię już kiedyś w tej bluzie... hah, cóż za nietrafny wybór

Nie przejąłem się jego komentarzem, zamiast tego rzuciłem swój własny.
— Aż taki jesteś we mnie zakochany że spisujesz w notesiku jakie ubrania noszę? Jak słodko — uśmiechnąłem się ironicznie. Wyższy mężczyzna zacisnął trzęsącą się z nerwów dłoń w pięść.

Zanim chęć przywalenia mi nim zawładnęła, ten wziął głęboki wdech. Na jego ustach znowu pojawił się kpiący uśmiech, przez który moja powieka zaczęła drgać.
— Ja, zakochany? Nie... ale ty już tak! — powiedział, uśmiechając się jak idiota [którym z resztą był].
— Białoruś mi wszystko wyćwierkała... ah, jakie to urocze! Nasz chłodny i osamotniony Fin w końcu znalazł kogoś, kto sprawił że jego serce w końcu się ruszyło!

Z każdym jego słowem moje brwi opuszczały się coraz bardziej we wściekłym wyrazie. Jedyne co powstrzymywało mnie przed rzuceniem się na Ruska z pięściami to zdrowy rozsądek.

Białowłosy zbliżył się do mnie tak, że nasze oddechy były wyczuwalne. Widziałem w jego oczach tę kpinę.
— Powiedz mi... kim jest ta szczęściara? — zapytał szeptem, dalej z tym obrzydliwym uśmiechem. Prychnąłem tylko.

Przystawiłem wskazujący palec do jego czoła i odsunąłem go od siebie, wciąż utrzymując w miarę niewzruszony wyraz twarzy.
— Lepiej pilnuj tego swojego pieska na przeszpiegi, być może doniosła ci coś co nie jest prawdą — rzuciłem, robiąc krok do tyłu.
— I zainwestuj w miętówki. Z mordy ci jebie tanią wódą

— Gdyby to nie było prawdą, nie chodziłbyś do mojej siostry Estonii po porady. Nie wiem co ona w tobie takiego widzi że się przyjaźnicie... — powiedział, zaczynając krążyć wokół mnie powolonym krokiem. Stanął nagle, patrząc na mnie kątem oka.
— ...a może czujesz do niej coś więcej, hm?

Rosja zabrzmiał na bardziej zdenerwowanego niż zazwyczaj, jakby samo myślenie o mnie i Estonii w potencjalnym związku wzbudzało w nim niewyobrażalnie wielką furię. Jego własna siostra z jego największym wrogiem... nikt by tego nie przebolał.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 09, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Krwawe Konwalie | Finlandia x Islandia - Countryhumans [ZAWIESZONE/PORZUCONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz