Umowa

108 7 0
                                    

72 godziny . Tyle minęło od naszej ostatniej rozmowy a ja za chwilę miałam wychodzić do pracy . Trzy dni a moja głowa toczyła walkę stojąc pomiędzy młotem a kowadłem . Tak bardzo byłam na niego zła że zaproponował mi tą pracę . Nie powinien . Byłam zła bo miał rację . A jeszcze bardziej byłam zła na siebie bo wiedziałam że mama jej potrzebuje a moja duma nie pozwalała na to by się z nim w jakikolwiek sposób skontaktować . Rozmawiałam o tym z Kati, która również była zdziwiona tą propozycją . Ale ją popierała . I to mnie wkurzało bo powinna być po mojej stronie a nie obcego faceta . Siedziałam gotowa na kanapie w salonie a moje dłonie całe pociły się ze stresu . Dlaczego? Bo od rana rozważałam jego propozycję . W jednej dłoni trzymałam telefon a w drugiej karteczkę z numerem telefonu którą musiał mi wrzucić do kurtki gdy siedzieliśmy w samochodzie bo dopiero dziś ją zobaczyłam . Mogłam pracować w klubie dniami nocami męcząc się z obleśnymi kolesiami albo pracować jako niania w domu obcego faceta który jest cholernie tajemniczy . Chciałam dziś z rana iść odwiedzić mamę ale tak bardzo mam do siebie pretensje że nie umiem przyjąć tej oferty pracy . Tu chodzi o jej zdrowie i życie nie moje zachcianki . Wykręciłam numer i ścisnęłam zieloną słuchawkę .
- o mój boże - szepnęłam gdy w słuchawce uslyszalam dźwięk połączenia . - Victoria Anderson sekretarka Pana Vincenta . Słucham ? - w słuchawce rozbrzmiał surowy głos kobiety . - Um -um proszę połączyć mnie z Vincentem - powiedziałam tak cicho jakbym bała się że ktoś mnie usłyszy . W słuchawce rozbrzmiał smiech kobiety a po chwili słowa których się nie spodziewałam . - Słuchaj kim jesteś żeby dzwonić i mówić po imieniu do Pana Vincenta ? Nie podając żadnego imienia ani danych i czego oczekujesz że od tak już cię przełączę ? wiesz ile osob pr....- jad w jej głosie był tak okropny ze  aż mi się zrobiło ciepło. Chciała się bawić i wywyższać ? Proszę bardzo .
- Viktoria . Daję ci trzydzieści sekund byś przełączyła mnie do Vincenta i powiedziała że dzwoni Rachel jego kobieta . I albo to grzecznie to zrobisz albo stracisz pracę w dwie minuty - odpowiedziałam jej tym samym tonem jakim kierowała sie do mnie . Po chwili połączenie zostało zerwane a ja jeszcze bardziej wsciekla patrzyłam się przed siebie . Po chwili telefon zawibrował a na ekranie wyświetlił się nieznany numer .
- słucham - odpowiedziałam natychmiastowo myśląc że to znowu ta sama kobieta . - Witaj Rachel , przyjdź proszę do mojego domu za chwilę wyślę ci adres - głos zielonookiego rozbrzmiał w słuchawce a po chwili się rozłączył . Kolejny . Po prostu super . Po chwili ekran w telefonie się rozświetlił a wiadomość zawierała adres pod który miałam się skierować . Ubrałam buty zabrałam torebkę i skierowałam się do auta . Na gps wpisałam dokładny adres który mi podał bo jak się okazało nie znałam tego miejsca . Czy się obawiałam ? Oczywiście ze tak . Nie wiedziałam  czego się spodziewać nie wiedziałam co usłyszę a na co zgodzić się będę musieć . Droga zajęła mi około 30 minut a jak się okazało jego dom znajdował się na obrzeżach miasta. Mijając napis który informował o opuszczeniu miasta moje serce zabiło mocniej a zimny pot oblewał mi plecy . Jak się okazało budynek nie był ogromny . Przypominał cos w stylu  rodzinnego domu ale nie bila z niego ekskluzywność. Ale był bardzo zadbany i ta jedna boczna ściana na której widniało pelno kolorowych obrazków . Były tam zwierzęta , ludzie , przedmioty . Był za to duży ogród . Małe jeziorko mnóstwo ławeczek a nawet miejsca na piknik czy szachy . Nie oceniając upewniłam sie ze adres jest dobry i ruszyłam w kierunku budynku . Gdy już miałam pukać drzwi sie otworzyły a przede mną stanęła mała dziewczynka . Była to Mia.
- O to ty ! Wiedziałam że jeszcze cię zobaczę !- krzyknęła szczęśliwe obejmując drobnymi rękoma moje nogi . Uśmiechnęłam się pod nosem głaskając ją po włosach . Tym razem były rozpuszczone i leciutko pofalowane zapewne po warkoczach . - Zaprowadzisz mnie do Vincenta ?- zapytałam łagodnie odsuwając od siebie tą małą istotkę . Ta tylko pokiwała energicznie głową i pobiegła w głąb domu . Weszłam zamknęłam drzwi odkładając trencz na wieszak a buty postawiłam obok niego . Przejrzałam się w lustrze czy aby napewno wyglądam korzystnie i skierowałam się za dziewczyną. Jak bardzo moja mina okazywała zdziwienie gdy w domu panował cholerny porządek wszystko wyglądało jakbym weszła do jakiejś willi a piękna ściana znajdująca się po prawej stronie najbardziej przykuła moją uwagę . Ruszyłam w jej kierunku przyglądając się zdjęcia . Było ich mnóstwo na wielu znajdowała się dziewczynka zapewne z mamą ale były też takie gdzie pojawiał się Vincent w innym wydaniu niż zwykle . Na niektórych był bardzo młody a inne były robione zapewne jeszcze w tym roku .
- Witaj Rachel - usłyszałam za sobą delikatny głos . Odwróciłam się i zastałam przed sobą zielonookiego mężczyznę z małą blondynką która trzymał tuż przy swoim boku . Wyglądali naprawdę podobnie . Bardzo podobnie .
- część - odpowiedziałam nieśmiało się uśmiechając . Przyjrzałam się mężczyźnie który miał na sobie zwykle dresy i biały podkoszulek co też mnie rozpraszało bo było widać dokładnie jego mięśnie rąk i brzucha . Gdy zjechałam wzrokiem na stopy nie wytrzymałam ze śmiechu. Jego skarpetki . Tego się nie spodziewałam . Były różowe w wieloma kolorowymi kwiatkami . Przyłożyłam rękę do buzi udając powagę ale chyba nie zbyt dobrze mi to szło . Po chwili usłyszałam cichy chichot dziewczynki a twarz bruneta wcale nie okazywała zadowolenia .
- Vinus zawsze jak jest w domu pozwala mi wybrać sobie skarpetki ! A gdy ostatnio byliśmy w sklepie i je zobaczyłam wiedzialam że będzie wyglądać śmiesznie - zachochotala zakrywając dłońmi twarz . - Powiem ci Mia że masz genialny gust- mówiąc to starałam się być poważna jak tylko się da .
- dobra dobra koniec tych śmiechów chichów . Ty wracaj kochanie do lekcji a ja z Rachel omówię kilka spraw i zaraz wrócimy dobrze ? - powiedział to z taką czułością że aż mnie zatkało . A później znów spojrzał na mnie tym pustym wzrokiem .Dziewczynka pokiwała głową i odrazu pobiegła zrobić to o co prosił . Gdy przeniosłam wzrok na mężczyznę ten intensywnie mi się przyglądał a następnie wskazał dłonią na drzwi za którymi pewnie był jego gabinet . Po wejściu pierwsze Co rzuciło mi się w oczy to piękny widok okien które były rozłożone na całą długość ściany . Po prawej stronie znajdowała się mała skórzana sofa z fotelem a tuż na przeciw wielki telewizor . Przede mną stało czarne biurko na którym znajdował się laptop i inne urządzenia których używał zapewne do pracy . - usiądź proszę , coś do picia ? Zapytał gdy zajmowałam miejsce na kanapie . - tak po proszę wodę - odpowiedziałam przekładając nogę przez nogę usadzając się wygodnie . Ten tylko pokiwał głową i wyjął butelkę z małej lodówki podając mi razem ze szklanką .
- więc chciałaś porozmawiać zapewne o
naszej rozmowie którą poruszyliśmy w aucie- powiedział bardziej stwierdzając niż pytając . A ja tylko kiwnęłam głową . Przez chwilę panowała między nami okropna cisza której nie potrafiłam przerwać . - więc ?..- w końcu zaczął by przerwać ciszę która miałam wrażenie że trwała wieczność .
- Przemyślałam to co powiedziałeś , i chyba masz rację tylko odejście z klubu nie jest takie proste jak ci się wydaje - westchnęłam obracając szklankę w dłoni. Mężczyzna uważnie mnie słuchał nie przerywając . - muszę wiedzieć wszystko kiedy mam się zajmować Mia w jaki sposób co lubi czego nie , na co mogę sobie pozwolić a na co nie, chciała bym spisać umowę na czas opieki nad nią by wszystko było rzetelne - powiedziałam na jednym wdechu a następnie przeniosłam wzrok na Vincenta . Uśmiech nie schodził z jego twarzy przez co wyglądał jak wariant . Po chwili jego mina zmieniła się w stanowczą i obojętna jak zwykle. wstał wyjął z szuflady jakiś plik kartek a następnie położył jeden przede mną drugi przed sobą. Przeniosłam wzrok na kartkę a moje zdziwienie sięgało zenitu . On przygotował umowę wcześniej „ umowa o opiekę nad Mia Mcdoose."
- więc tak jeżeli chodzi o kub to się nie martw już wszystko załatwione - punkt pierwszy opiekujesz się Mia przed 730 dni tak tak samo jak domem nie mówię że masz codziennie sprzątać ale przygotować posiłek czy inne .
Każdy punkt przedstawiał bardzo dokładnie tłumacząc gdy widział nie zrozumienie na mojej twarzy za co byłam mu naprawdę wdzięczna .
Punkt 34- Wrazie mojej nie obecności o której zostaniesz wcześniej poinformowana przeze mnie bądź moją sekretarkę bez żadnego sprzeciwu zostajesz na noc - powiedział poważnie przyglądając sie mojej reakcji .  A ja pokiwałam głowę dając mu do zrozumienia że się zgadzam .
Punkt 41 - Zdarzają się sytuacje że przychodzą do mnie klienci , wtedy bierzesz małą i albo wieziecie na spacer albo zamykacie się gdzieś by nam nie przeszkadzać pokój lub ogród , jak wolisz . Każde zdanie wymawiał powoli pytając mnie czy aby napewno wszystko rozumiem .
- i ostatni punkt . Nigdy ale to przenigdy nie wchodzisz do pokoju z czerwonym krzyżem drzwi są zamknięte na klucz . Powiedział to a następnie oparł się o fotel . - jakieś pytania ?- zapytał opierając dłonie o boki siedzenia. Przez chwilę się zastanawiałam ale chyba wszystko rozumiem . Pokiwałam przecząco głową . - więc zabierz umowę przeczytaj ją jeszcze raz na spokojnie na końcu masz mój prywatny numer. Wrazie pytań dzwoń . Gdyby coś ci nie odpowiadało w umowie skreśl to długopisem a następnie to umówimy zrozumiano ? - zapytał wstając a ja zrobiłam po chwili to samo . Gdy już wszystko sobie powiedzieliśmy opuściliśmy pomieszczenie i skierowaliśmy się do dziewczynki .
- słuchaj kochanie . Wiesz że dużo pracuje i nie ma mnie często w domu więc stwierdziliśmy razem z Rarchel że będzie nam pomagać i opiekować się tobą co ty na to ?- zapytał Vincent siadając obok.  Dziewczynka odrazu wskoczyła na niego krzycząc ze szczęścia i mówiąc że będzie bardzo grzeczna. Wyglądało to naprawdę uroczo . Po niecałej godzinie pożegnałam się i ruszyłam do domu by wszystko opowiedzieć Kati a następnie wrócić do swojego domu ...

730 & care daysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz