Minęło kilka tygodniu od zeszłej sytuacji . Temat nie został poruszony za co byłam niesamowicie Wdzięczna. Mama była po operacji ale nadal znajdowała się na oddziale. Byłam bardzo Wdzięczna za tą sytuację. Z Mia nie było problemów . Dużo chodziłyśmy na spacery lody czy inne atrakcje . Była bardzo inteligentna dziewczynką jak na swój wiek . Z kati nie widzimy się tak często jak wcześniej ale to normalne każda z nas ma swoje życie ale kontakt nada jest bo przecież jest moją przyjaciółką. Co z moim ojcem ? Nic . Nadal jest pije i jest to samo . Chodź gdy tylko mama wróci ze szpitala zdobędę na niego tyle dowodów że wsadzę go do pierdla na conajmiej 10 lat. Unikałam go jak ognia a mu to wcale nie przeszkadzało . Zebrałam ostatnie rzeczy i gdy już wychodziłam z domu na umówioną kawę z koleżanką, usłyszałam telefon . Spojrzałam na ekran : Vincent
Zdziwiona spojrzałam na ekran telefonu ale odebrałam .
- tak ?- zapytałam gdy po odebraniu poleczenia w słuchawce nadal była cisza . Mimo to nadal nikt sie nie odezwał . - Vincent ?- powtórzyłam trochę głośniej jednak połączenie zostało zerwane . Nie rozumiałam o co chodzi . Bałam że coś się stało więc nacisnęłam zieloną słuchawkę i zadzwoniłam do mężczyzny . Po sekundzie odebrał . - hej - usłyszałam trochę zachrypnięty głos . - dzwoniłeś wcześniej ale w telefonie była cisza a później padło połączenie . - a no tak , nie to nic tak chciałem zapytać co u ciebie słychać . - jego ton głosu nie był podobny do niego , czułam że coś jest nie tak . - Vincent czy coś się stało ? - zapytałam ale nie dostałam odpowiedzi . Westchnęłam przecierając dłońmi twarz . -Vincent ? - powtórzyłam pytanie . - nie nie wszystko dobrze muszę lecieć widzimy się jutro część - a następnie szybko się rozłączył. To była pierwsza taka sytuacja odkąd opiekuje się Mia . Nie wiedziałam co zrobić czy zadzwonić i odmówić spotkanie żeby pojechać sprawdzić czy wszystko w porządku czy po prostu odpuścić . Po
Chwili telefon zawibrował a na ekranie pojawiło się imię koleżanki z którą umówiłam się na kawę .
- no hej oli co tam - powiedziałam kierując się do auta. - część , słuchaj rosa nie mogę się dzisiaj spotkać przepraszam ale mama potrzebuje pomocy w zakupach a sama wiesz że sama tego nie ogarnie - usłyszałam chodź w głosie wyczułam nutkę smutku . Na twarzy pojawiła mi się jakby ulga bo miałam złe przeczucia jeżeli chodzi o Vincenta . Włożyłam kluczyki i odpaliłam auto kierując się pod adres jego zamieszkania. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilkę wspomniałam również że też miałam dziś coś ważnego do załatwienia więc każda z nas odetchnęła z ulgą . W drodze do Vincenta również zadzwoniłam do Kati która wspomniała o tym że spędza dzień na sprzątaniu i pod wieczór jedzie odwiedzić dziadków więc żadna z nas dziś nie miała chwili by się zobaczyć . Ale również nie miałyśmy sobie tego za złe i to w niej uwielbiałam że o każdej porze dnia mogłam na nia liczyć nawet jeśli nie widywałyśmy się zbyt często . Gdy byłam już na miejscu pożegnałam się z dziewczyną i opuściłam auto . Dom był zadbany a drzwi z niego lekko uchylone . Zdziwiona otworzyłam furtkę i weszłam do środka domu . Na środku leżał rozbity wazon a wszystko co leżał wokół wyglądało jakby wybuchł tu huragan . Weszłam w głąb salonu a pod ścianą siedział skulony mężczyzna . Dłonie miał całe pocięte od szkła które walało się po całym mieszkaniu . Przerażona spojrzałam na krew która znajdowała się w wielu miejscach ale najwięcej jej było na dłoniach zielonokiego . - Boże Vincent - szepnęłam przerażona i podeszłam bliżej . Jego głowa lekko się podniosła lecz oczy miał zbłąkane . Nie był trzeźwy . Ledwo się trzymał a mieliśmy dopiero południe . - gdzie jest Mia - przerażona zaczęłam szukać dziewczynki niestety nigdzie jej nie widziałam . - nie szukaj - usłyszałam szepnięcie Vincenta . Odwróciłam się do niego i szybkim krokiem ruszyłam w jego kierunku . - Vincent co się stało ? gdzie jest Mia ? czy ktoś cię okradł? czemu tu jest tyle krwi ! twoje dłonie ..- mówiłam jak najęta rozglądając się na boki a moja buzia się nie zamykała - po prostu jej nie ma , wywiozłem ją do cioci. Muszę odpocząć - mruczał pod nosem nie bardzo kontaktując . Po chwili jego ciało się uniosło a bynajmniej próbowało lecz jego dłonie wcale w tym nie pomagały . - usiądź - lekko oparłam mężczyznę o ścianę i wstałam - gdzie masz apteczkę - zapytałam chodź zdawałam sobie sprawę z tego że szybko odpowiedzi nie uzyskam . Westchnęłam zmęczona jego zachowaniem i zaczęłam szukać apteczki po wszystkich szafkach . Po chwili miałam już ją w dłoni . Kucnęłam przed mężczyzną otworzyłam apteczkę i zaczęłam przygotowywać wszystkie najpotrzebniejsze opatrunki . Wzięłam jego dłoń i położyłam sobie na kolanie . Na szczęście żaden ułamek szła nie znajdował się w skórze mężczyzny więc zaczęłam przemywać gazikami jego rany . Druga dłoń niestety wygląda gorzej , chodź starałam się domyć wszystko jak najlepiej to mężczyzna ani drgnął. - potrafisz to robić - usłyszałam głos i podniosłam wzrok . - co potrafię robić - zapytałam zdziwiona nie rozumiejąc o co chodzi . Gdy przemyłam dłonie usłyszałam
- potrafisz opatrywać rany . Uczyłaś się tego - zapytał a bardziej stwierdził, zaciekawiony Vincent przyglądał mi się coraz bardziej . - musiałam to umieć - powiedziałam ciszej niż planowałam . Po chwili przykleiłam mu plastry i spojrzałam na mężczyznę - dlaczego ? Zdejmij te minionki - usłyszałam zirytowany głos a po chwili próbował je odkleić . Szybkim ruchem pacnęłam go w rękę patrząc złowrogo . - zostaw to i wstawaj - powiedziałam stanowczym głosem ale mężczyzna tylko się uśmiechnął i stwierdził że mu wygodnie . Po 10 minutach proszenia wkurzania się łaskawie podniósł swój tyłek i z moją pomocą dotarł do sypialni . Chodź nie było łatwo bo tu się potknął tam uderzył po chwili zachwiał to końcem końców dotarliśmy do celu . Beblal jakieś głupoty całą drogę chociaż i tak mało co zrozumiałam . - dziękuję- usłyszałam gdy Vincent już znajdował się na łóżku . Uśmiechnęłam się lekko przykryłam kocem który leżał na fotelu obok, i gdy już miałam zamykać drzwi usłyszałam coś czego usłyszeć nie chciałam . Nie od niego .
- nigdy nie powinien cię nikt krzywdzić , jesteś na to za dobra , za krucha . To nie twoja wina , pamiętaj . Niczemu nie jesteś winna iskierko - powiedział a następnie usłyszałam jak materac się ugina co znaczyło że męczyła się położył . Przymknęłam powieki starając się nie hałasować i po prostu zamknęłam drzwi ruszając do salonu .Zastanawiałam się czy wracać do siebie czy zostać chodź na chwilę gdyby się obudził i potrzebował pomocy bo Z tymi dłońmi to zbyt wiele nie zrobi . Westchnęłam wyciągnęłam papierosa i wyszłam na taras zapalić . Po chwili zaczęłam sprzątanie od kuchni i salonu . Wszystko starałam się robić cicho by nie obudzić mężczyzny chodź nie było to łatwe . Wstawiłam zmywarkę i zabrałam się za zamiatanie i mycie podług . Gdy skorzystałam z łazienki stwierdziłam że odrazu zrobię pranie i chodź trochę tam ogarnę . Następnie zabrałam się za mycie tarasu , stołu i podlewania kwiatów . Nie wiem w którym momencie nadszedł wieczór ani w którym momencie przestała lecieć muzyka którą umilała mi czas . Ale po chwili poczułam ogromne zmęczenie . Sięgnęłam po koc który leżał na oparciu i po prostu położyłam się na kanapie włączając sobie po cichu muzykę do snu .
CZYTASZ
730 & care days
Teen FictionPrzedstawiam wam Rachel Rose Wiliams młodą kobiete która w wieku 19 lat musi podjąć wiele ciężkich decyzji. Mało tego, dziewczyna dowiaduje sie że jej mama zachorowała na nowotwór. Rachel jest w stanie podjąć każda możliwą prace by spłacić leczeni...