Rozdział IV

27 2 1
                                    

Kiedy tylko grupa poszukiwawcza wyruszyła w drogę, uprzednio żegnając się z najbliższymi, szybkim krokiem ruszyłam w stronę lasu, potrzebując spędzić chwilę samotnie, ponieważ nie chciałam na nikim wyładowywać swojej złości, która opanowała całe moje ciało. Martwiłam się o swoich przyjaciół, którzy dobrowolnie pchali się w ręce śmierci. Miasto oznaczało kłopoty, w postaci przerażającej liczby umarłych, którzy tylko czekali na głupców, którzy skuszą się ich odwiedzić. Chociaż naprawdę wierzyłam, a przynajmniej chciałam wierzyć, że nikomu nic się nie stanie, tak miałam złe przeczucia, a to niepokoiło mnie jeszcze bardziej.

- Pani Clarke! - usłyszałam dziecięcy głos, który sprawił, że zatrzymałam się w miejscu, przybierając na twarz sztuczny uśmiech.

Nie mogłam pokazać dziecku, jak źle ze mną było i jak bardzo martwiłam się o obozowiczów, musiałam udawać silną, aby nie niepokoić chłopca.

- Carl, mówiłam ci już żebyś mówił na mnie Emily. - odpowiedziałam z uśmiechem, zanim chłopiec kontynuował swoją wypowiedź.

- Mogę się do ciebie dołączyć? - zapytał miło, na co niechętnie skinęłam głową i wystawiłam dłoń w stronę bruneta, którą ten ochoczo przyjął. - Nie musisz się martwić o swoich przyjaciół, Shane nie puściłby ich gdyby uważał to za niebezpieczne. - chłopiec próbował mnie uspokoić, najwidoczniej zauważając moją zmianę nastroju.

Jego słowa sprawiły, że najchętniej parsknęłabym śmiechem, jednak nie mogłam sobie na to pozwolić.

- Pewnie masz rację, a ja za bardzo się przejmuje. - odpowiedziałam niezgodnie z prawdą, jednak uważałam to za rozsądna decyzję. - Zanim się nie obejrzymy wszyscy już wrócą. - dopowiedziałam, nie chcąc aby Carl, także rozmyślał za dużo o swoich przyjaciołach.

- Mówiłem ci! - krzyknął zadowolony, aby następnie gwałtownie pociągnąć mnie za dłoń, prowadząc w tylko sobie znanym kierunku. - Chodź coś ci pokażę.

- Pamiętasz drogę powrotną? - zapytałam zmartwiona, odwracając wzrok za siebie, próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów, w razie gdyby chłopiec zapomniał drogi.

Może wyolbrzymiałam, a może byłam zwyczajnie zbyt wystraszona, aby odchodzić aż tak daleko od obozu, a zwłaszcza w towarzystwie bezbronnego dziecka, którego życie i bezpieczeństwo polegało jedynie na mojej osobie. Przerażało mnie to, że jeszcze zaledwie kilka tygodni temu, taka sytuacja byłaby normalna i codzienna, jednak po rozpoczęciu apokalipsy, nawet takie mało istotne rzeczy, mogły sprawić, że stracimy życie.

- Spokojnie, nie zgubimy się.

- Carl, daleko jeszcze? - zapytałam, po kilku kolejnych minutach, czując jak niepokój we mnie rośnie, a poziom bezpieczeństwa znacznie maleje.

- Już prawie jesteśmy na miejscu. - odpowiedział, zatrzymując się przy jednym z wysokich i grubych drzew, po czym gdyby nigdy nic zaczął na nie wchodzić. - Na co czekasz?

- Już idę. - odparłam już nieco rozbawiona.

Przeniosłam swoje niespokojne spojrzenie na drzewo, poszukując gałęzi, po których mogłabym się wspiąć. Chłopiec był już niemal na miejscu, kiedy ja dopiero co postawiłam pierwszy krok, a wspięcie się na te drzewo okazało się być dla mnie naprawdę wymagającym wyzwaniem.

- Często tu przychodzisz? - zapytałam, spoglądając na krajobraz przed nami.

Przed moim oczami rozpościerał się gęsty las, zielone polany i łąki, a także zachodzące słońce, które przybrało ciepłe barwy pomarańczy, czerwieni i różu. Cały widok zapierał dech w piersi i wszystko byłoby idealnie, gdyby nie potwory, które czychały na nas na każdym kroku, nie pozwalając w pełni cieszyć się otaczającym nas światem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 10, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hell is waiting for us - Daryl Dixon | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz