3.

20 2 1
                                    

Słoneczna Łapa czołgał się przez trawę po cichu. Gonił mysz. Szare, maleńkie stworzonko przeżuwało nasiono o kilka długości ogona dalej. Uczeń słyszał, jak jej zęby szczękają gdy to robi. 

Zrobiło się wyjątkowo ciepło, wręcz duszno, przynajmniej w porównaniu do ostatnich dni. Cały czas z nieba spadała lekka mrzawka, przez co wszyscy i wszystko było mokre. Starszyzna zaczęła narzekać na przecieki - podobno gdy spali kapała na nich woda. No i nie mogli przez to spać. 

Jeszcze lepsze jest to, że oczywiście posłania też niby przemoknięte! 
To był jednak kompletny nonsens. Ciernista Łapa powiedział bratu, że sam sprawdzał i były suche. Po prostu gdy ci, którzy w tych posłaniach śpią widocznie sami są mokrzy. Z jednej strony cały czas mówią, że w ścianach są dziury i zawiewa im zimnem, z drugiej za to - rzekomo jest duszno i to dlatego siedzą na zewnątrz, co skutkuje w tym, że mokną i marzną. Po tym jeszcze pretensja jest do uczniów... i Kwiecistego Poranka.  

Zastępczyni Wrzosowej Gwiazdy często pomagała Słonecznej Łapie (i innym też oczywiście) w sprzątaniu u starszych.
Wszyscy ją lubią, chyba wszyscy.
Jeśli nie, to okropnie! Kwiecisty Poranek to najmilsza członkini Klanu Burzy, nie da się jej nie lubić!

Nagle do uszu Słonecznej Łapy dotarł dźwięk małych stópek uderzających o ziemię. Mysz uciekła!
Musiała zdążyć go zwęszyć, a może wiatr zmienił kierunek?

Nieważne, po prostu znowu się rozmyślił. Musiał przestać robić to cały czas, chociaż to wcale nie takie proste, jak brzmi. Myśli ucznia były jak taki dziki lis, który kiedyś zaczął gonić poranny patrol. Nie da się ich opanować w żaden sposób. 
Z jednej strony to miało wiele plusów: cały czas coś wymyślał, miał by o czym gadać z innymi członkami klanu (gdyby odważył się do nich podejść), z drugiej - przeszkadzały. Cały czas rozpraszały go w trakcie polowań na przykład. 

Rudo-czarny kocurek prychnął, poirytowany i wyprostował łapy. Do tej pory cały czas ślęczał nad ziemią, jakby błagał wielki Klan Gwiazdy o kolejną mysz, na co nie było szans bo tamta narobiła prawdopodobnie dużo zamieszania uciekając. Pewnie wszystkie myszy w okolicy pochowały się na dźwięk jej ostrzegawczego popiskiwania. Pewnie cały klan usłyszał wrzaski porażki głupiego ucznia! 

- Witaj, Słoneczna Łapo. - uczeń podskoczył z zaskoczenia, nie znał tego głosu. 

Gdy spojrzał do tyłu, zobaczył tam kocura o przodzie ciała czarnym, a tyle białym. Kolory przechodziły z jednego w drugi wieloma pręgami o różnych kształtach, tworząc spirale na jego bokach. Za uchem miał ususzony kwiat lawendy, razem z kilkoma podłóżnymi liściami pochodzącymi z jakiejś innej rośliny.

- Dzień dobry...? - odpowiedział wystraszony członek Klanu Burzy, kładąc uszy po sobie. 

- Pewnie się zastanawiasz, kim jestem. - kontynuował nieznajomy. W jego tonie słyszalna była nuta rozczarowania reakcją Słonecznej Łapy. - Mam na imię Srocza Paproć. Jestem z Klanu Gwiazdy, żaden intruz. Śnisz. 

Uczeń nic na to nie odpowiedział. Jego lęk przed obcymi odzywał się w tym momencie wyjątkowo intensywnie.

- Muszę ci coś przekazać. 

Kocur usiadł na zaschniętej glebie, przygniatając łapami jakiś zmarniały kwiatek. 

Słoneczna Łapa nadal stał o kilka długości ogona od ducha. Nie ufał mu.

- Co takiego? - mruknął.

- Wiem, że to może zabrzmieć jakbym był szalony. - mamrotał Srocza Paproć, patrząc młodszemu kotu prosto w oczy swoimi białymi ślepiami. - Pośród twoich najbliższych jest jeden taki, który sprowadzi zagładę na Klan Burzy.

Członek Klanu Gwiazdy przerwał na chwilę, oczekując (daremnie) jakiejś odpowiedzi.

- Chyba, że go odnajdziesz. Nie mogę ci teraz udzielić żadnej wskazówki. 

- Czy mogę o tym powiedzieć Wrzosowej Gwieździe? - spytał Słoneczna Łapa, usadawiając się powoli na swoim miejscu. 

- Nie. 

- Dlaczego? Jestem dopiero uczniem, on ma w tym więcej doświadczenia.

- To przepowiednia skierowana tylko i wyłącznie do ciebie i twojego brata, młody. Niestety nie ja o tym decyduje. - odpowiedział z lekko oburzonym tonem Srocza Paproć. - Jednak mogę ci pomóc od czasu do czasu. 

Słoneczna Łapa poczuł jak ktoś go gwałtownie szturcha. Obraz słonecznej polanki zaczął się rozmazywać, razem z duchowym towarzyszem.

- Pobudka, Słoneczna Łapo! 

Uczeń wręcz podskoczył z posłania. 

- Chodź! Już prawie wysokie słońce!

To Pojedyncza Łapa. 
Rudo-czarny kocurek spiorunował ją wzrokiem. 

Był znowu w obozie, w legowisku uczniów. Ciernista Łapa nadal smacznie spał, Różana Łapa i Miodowej Łapa natomiast już pewnie dawno wstały.

Na środku obozu stał Wrzosowa Gwiazda. Kwiecistego Poranka przy nim nie było. Przywódca rozmawiał z Czarną Pręgą i Miętowym Liściem. Wyglądali na zmęczonych i zmartwionych. Wszyscy oprócz Czarnej Pręgi, ojciec Słonecznej Łapy wyglądał na obojętnego.

- Przecież to niemożliwe, że Klan Sosny to zrobił. - charczał przywódca. - Mamy z nimi takie dobre relacje, zresztą przecież Kwiecisty Poranek się tam urodziła. Zabiliby własnego kota?

- Kogo ty próbójesz przekonać, Wrzosowa Gwiazdo? - ton Czarnej Pręgi zaskoczył Słoneczną Łapę. - Z pełnym szacunkiem. Ale to oczywiste, że to ich wina! Przecież...

- Dlaczego jesteś taki defensywny? - strzepnął ogonem Miętowy Liść.

Czarny wojownik zająknął się.

- To przecież moja matka.

Ślepy kocur położył po sobie uszy i parsknął.

- I co z tego? Mam to gdzieś. Z pełnym szacunkiem, ale ty mi śmierdzisz na dwadzieścia długości ogona lisa.

- No, chodź wreszcie, Słoneczna Łapo... - zaczęła Pojedyncza Łapa

Uczeń wstał powoli. Dlaczego oni podejrzewali o coś jego ojca? O morderstwo?

- Dlaczego oni się kłucą? 

- Dzisiaj poranny patrol znalazł ciało Kwiecistego Poranka przy granicy z Klanem Sosny. - mruknęła szylkretowa kotka, przesuwając pazurami po ziemi. - Nie nasza sprawa, nie powinniśmy się w to mieszać. Miętowy Liść chce, żebyśmy pozbierali zioła z Wronią Łapą.

Słoneczna Łapa kiwnął głową. To prawda, uczniowie nie powinni mieszać się w sprawy wojowników. Definitywnie.

Ale Czarna Pręga rzeczywiście nie brzmiał jak ktoś, który nic nie zrobił. Ale czy to mogła być jego wina? 
Jak?
W końcu tak wyzywał Klan Sosny. Spiskowałby z nimi?

A może sam to zrobił?

Uczeń podreptał z koleżanką przez obóz, w kierunku legowiska medyka. Było urządzone w opuszczonej norze po jakimś lisie albo borsuku. Nie wpadał tam deszcz, więc zioła nie mogły się zamoczyć.
Nad zapasami, w głębi legowiska siedziała Wronia Łapa i coś sprawdzała. Gdy usłyszała obce kroki, odwróciła się powoli. 

- No, nareszcie! - warknęła żartobliwie i odstawiła jakiś listek spowrotem na miejsce. - Brakuje nam kocimiętki. Najwięcej jest przy tamtej opuszczonej stodole.

- Idzie z nami jakiś wojownik? To daleko. - zapytała się Pojedyncza Łapa, przekręcając głowę.

- Tak, zabieramy Deszczową Mgłę. Ona nam wystarczy, i tak chyba nikt tam nie mieszka. 

- A ta banda włóczęgów, wiesz, ta o której mówił nam Trawiasta Burza jak byliśmy kociakami? - Pojedyncza Łapa nie brzmiała na przekonaną.

- Serio w to wierzysz? Och, chodź już... Deszczowa Mgła czeka.

Wronia Łapa wyszła pośpiesznie z legowiska, za nią Pojedyncza Łapa, Słoneczna Łapa na samym końcu. Nadal był zamyślony. Czy Czarna Pręga jest kotem z tej przepowiedni?

To nieważne. Jest tylko uczniem. To nie są jego sprawy.

To nie jego sprawy!

(nieakt) Wschód (Wojownicy OC) | tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz