Prolog

81 7 3
                                    

Padał deszcz, dookoła unosiła się poranna mgła. Atmosfera była gęsta i w powietrzu czuć było wyraźnie napięcie. Wrzosowisko rozciągało się aż po horyzont, gdzie nigdy żaden kot z Klanu nie dotarł. Fioletowe wrzosy uginały się pod ciężarem kropli wody, które cały czas spadały z nieba niczym maleńkie kryształki. 
Przez gęste ziele przedzierał się drobny, bladobrązowy kot, nie zwracając uwagi na to, że był przemoknięty co do ostatniego włoska. Jego kroki, chociaż ciężkie i niezdarne, nie wydawały żadnego dźwięku, nawet najmniejszego szelestu.
Po kilku chwilach smętnego chodzenia w wysokich kwiatach i trawie, napotkał grupkę innych kotów. W ich sierści można było dojrzeć wyblakły połysk gwiazd, dokładnie takich jak na nocnym niebie. 

- Nie sądziliśmy, że kiedykolwiek cię tutaj jeszcze zobaczymy. - wymamrotała pochmurnie czarna kotka, która teraz wysunęła się na przód swoich pobratymców. Jej oczy były zamglone ale przebijała pręgusa na wylot swoim spojrzeniem. - Czego od nas chcesz?

- Dlaczego to mnie wybraliście do tej roli? - warknął przemoczony kocur, w jego oczach zabłysł płomień czystej nienawiści. - Dlaczego to ja musiałem być waszą maskotką przez całe moje życie?

W tłumie gwieździstych wojowników słychać było rozdrażnione pomruki, byli bardzo źli na tego nieszczęśnika.

- Nie. Nic nie rozumiesz. - odpaliła biała, łaciata kotka i wyskoczyła chuderlakowi na "miłe spotkanie", świdrując go wzrokiem. - To nie była nasza decyzja. Sam budowałeś swój żywot, nikt ci w tym nie pomagał ani nie przeszkadzał. Oboje dobrze wiemy, że umarłam z twojej winy. Nie zasługujesz na miejsce w Klanie Gwiazdy, między kotami które udowodniły, że są godne przebywać w otoczeniu swoich przodków. Przez całe twoje życie wszyscy ci ufali, a ty ich zdradziłeś. Jak widzę nadal nie uświadomiłeś sobie, że postąpiłeś wbrew naszemu kodeksowi.

Pręgowany kot odsunął się o krok w tył, zszokowany słowami członkini Klanu Gwiazdy. Przez chwilę stał nieruchomo, spadające krople moczyły jego zmatowiałą sierść, przerwaną kilkoma bliznami.
Zza kotek spoglądał posiwiały, brązowy kocur. Nie odezwał się do tej pory ani słowem, tylko spuścił głowę.

- Nie tego spodziewałam się po moim uczniu. - parsknęła z pogardą łaciata kotka i wysunęła pazury. - Narobiłeś tyle złego. Wszystko tylko dla własnego dobra.

Kocur stał nieruchomo przez chwilę i patrzył się na wojowniczkę w taki sposób, jakby była potworem. Wielkim psem z kłami ociekającymi kocią krwią, warczącym i machającym ogonem na myśl o rozszarpaniu kolejnego bezradnego stworzenia.

- Rozumiem. - mruknął i zmrużył oczy, po czym odwrócił się. - Nie dam wam o mnie zapomnieć.

- Precz! - wrzasnęła czarna kotka i wyszczerzyła zęby.

Chudzielec puścił się biegem przez ścieżkę, którą wydeptał w tej wysokiej, przemoczonej trawie. Odczuwał nagłą chęć rozszarpać swoją mentorkę na strzępy.
Czarna kotka nadal za nim biegła. Mógł wyczuć jej zimny oddech na swoim ogonie. Przerażony, zaczął biec jeszcze szybciej, do momentu w którym wpadł do lodowatej rzeki, której z jakichś powodów nie zauważył, wydawało się mu, że wcześniej w ogóle jej tutaj nie było. Kręcił się w desperacji, próbując wygramolić się z wody. 
Nie umiał pływać całe swoje życie.
Powoli nurt wyniósł go trochę dalej, do miejsca w którym rosły gęste drzewa i krzaki. Coś go tam ciągnęło, jakby jego instynkt podpowiadał mu, że to jego miejsce.

Spojrzał przez chwilę za siebie. Ślepej kotki już nigdzie nie było widać, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Był bezpieczny, lub przynajmniej tak myślał...

(nieakt) Wschód (Wojownicy OC) | tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz