1.

61 4 4
                                    

| Rysunek powyżej wykonany przez Mal__ware_ na Twitterze. Cieplutkie milutkie podziękowania.


Legowisko uczniów było prawie puste, został w nim już tylko Słoneczna Łapa, który nadal drzemał w swoim posłaniu. To już poranek i wszyscy inni poszli na trening, oprócz niego. 

- Słoneczna Łapo! 

Uczeń przestraszył się, słysząc znajomy głos swojej przyjaciółki, Pojedynczej Łapy. Stała nad zjeżonym kolegą, oczekując odpowiedzi. Słoneczna Łapa tylko patrzył się na nią z wytrzeszczonymi oczami. 

- Złota Skóra chce cię widzieć. - mruknęła Pojedyncza Łapa. - Powiedział mi, że zabiera nas oboje na trening, Sowi Szpon też idzie, oczywiście. Chodź, wstawaj. Juz prawie Wysokie Słońce, a dopiero się budzisz.. Właściwie to gdyby nie ja, spałbyś aż do następnej Pory Nowych Liści! 

Słoneczna Łapa ugładził sobie zjeżone futro na plecach, spojrzał jeszcze raz na Pojedynczą Łapę, po czym wstał i przeciągnął się. 
"Już tak późno? Ona musi zmyślać." pomyślał uczeń.

- No.. Chodźmy. - mruknął kocurek. - I dzień dobry, tak w ogóle.

- Szybciej bo Kwiecisty Poranek cię zje.

Pojedyncza Łapa pobiegła przez środek obozu, nie patrząc wcale na to, co się dzieje. Słoneczna Łapa oglądał dokładnie wszystko, co robiły inne koty. Wrzosowa Gwiazda odpoczywał razem ze starszyzną pod Wietrzystym Kamieniem. To na tej wysokiej, bardzo wysokiej, skale przywódcy zwołują Spotkania Klanu. Nie zawsze przywódcy, oczywiście. Czasami przywódca jest nieobecny, lub coś takiego, zresztą nigdy jeszcze w jego życiu takie coś się nie zdarzyło bo Wrzosowa Gwiazda prawie nigdy nie wychodził z obozu.  
Dookoła było dosyć... ciemno i mokro. Ptaki nie śpiewały, niebo było zachmurzone, a ze wszystkiego ciekła woda. Wiał też zimny wiatr, taki jak wieje po obfitym deszczu, który był na wrzosowisku właściwie codziennością w tym momencie. 
Słoneczna Łapa i tak uwielbiał tutaj mieszkać. Wszędzie rosły kwiaty, oczywiście teraz wszystkie już przekwitły, ale w Porze Zielonych Liści całe wrzosowisko było pokryte wrzosami i lawendą, ziołami też, na przykład makami, czerwonymi jak krew. Gdy kot zje nasiona maku, zasypiał. Oczywiście tylko, gdy da się mu odpowiednio dużo nasion maku. Tak mówiła mu Wronia Łapa, bo szkoli się na medyczkę i od czasu do czasu opowiada innym uczniom o tym, czego się nauczyła od Miętowego Liścia. 

- Dzień Dobry, Słoneczna Łapo. - z myśli wybudził go głos Złotej Skóry. - Zaspałeś dzisiaj, ale to nic. Co najwyżej na trening pójdziemy po polowaniu.

- Po polowaniu? - Słoneczna Łapa mruknął, nadal lekko zaspany. Już kilka wschodów słońca minęło od jego ostatniego polowania z mentorem.

- Tak. - Złota Skóra podreptał w stronę wyjścia z obozu. - Idziesz? Im szybciej pójdziemy, tym szybciej będziemy mogli pójść na trening.

Uczeń kiwnął głową. Dziwiła go ta nagła zmiana planów, w końcu mieli iść teraz, w tym momencie na wspólny trening z Pojedynczą Łapą i Sowim Szponem. Zdecydowanie wolał by poćwiczyć walkę, lub cokolwiek innego, co jego mentor zaplanował. Zresztą był już przygotowany na trening, w sensie... spodziewał się treningu. Na taki zwrot akcji jego łapy jakby odmawiały mu posłuszeństwa.
Pogoda zresztą nie nadawała się na polowanie. Zwierzyna chowała się w takie dni. Wszędzie mgła, wszystko jest mokre, mróz szczypał Słoneczą Łapę w nos i kłuł z każdym oddechem jak tysiące ostrych igieł. W powietrzu unosiła się też wilgotna, biała mgiełka, która tłumiła wszystkie zapachy.

Słoneczna Łapa szedł za swoim mentorem przez wysoką trawę, gdzieniegdzie zastępywaną kawałkiem piaszczystej gleby, na której nie było wielu roślin, tylko co najwyżej wyrastały tam czasami marne pędy nawłoci, które wysychały przy pierwszym lepszym upale, razem z kałużami, które trzymały je przy życiu. Najlepiej utrzymywały się tam krzewy jałowca.
Zato w głębszej trawie rosła miodunka, nie było jej zbyt wiele i kocurek nie znał jeszcze jej zastosowania. Miała ładne liście, zielone w białe plamy, szerokie i dosyć grube.

Nagle Złota Skóra zatrzymał się. Uczeń zauważył, że doszli do granicy wrzosowiska, gdzie rosło kilka drzew, za którymi rozciągał się zarośnięty paprociami i krzakami lasek.

- Złota Skóra?

- Tak? - mentor zrobił krok do tyłu i zerknął na ucznia swoim naturalnym, ciepłym spojrzeniem.

- Tutaj przecież nie może być żadnych królików... - uczeń zaczął nerwowo, gdy nagle Złota Skóra przerwał mu w połowie zdania.

- Właśnie o to chodzi. - mruknął nagle jasnorudy kocur, strzepując ogonem. - Nie zamierzam po raz kolejny uczyć cię polowania na to samo zwierzę. Dzisiaj chcę abyś nauczył się łapać myszy.

Słoneczna Łapa przestępywał z łapy na łapę z ekscytacji. Nareszcie coś nowego!
Sam nigdy jeszcze nie polował na nic mniejszego od królików, chociaż widywał jak inni uczniowie i wojownicy przynosili do obozu myszy albo ptaki. To musiało być łatwiejsze od ganiania za tymi szybkimi, szybszymi o wiele od kotów, stworzonkami.

Złota Skóra zawęszył w powietrzu. Miał szpiczasty pysk, trochę jak lis. Nie, mniej szpiczasty. Słoneczna Łapa nie wiedział, czy to miało jakieś znaczenie ale nadal o tym myślał. Jego własny pysk też był trochę dłuższy niż u większości kotów w Klanie Burzy. Jedyny kot z dłuższym pyskiem jakiego widział to był Noc, był on włóczęgą. Przyjaźnił się z klanami i czasem przychodził na patrole też tutaj. Cała jego twarz była wydłużona i miał wielkie, naprawde ogromne uszy. Śmiesznie to wyglądało.

- Spójrz, widzisz?

Mentor wskazał ogonem w stronę kawałka gołej ziemi, z małymi kępkami twary gdzieniegdzie. I kwiatami. Tymi kwiatami były marne wrzosy i uschnięte pędy lawendy. Dwunożni pewnie myli tutaj wodą jednego z tych potworów, które rozpylały toksyczną wodę na zboże. To przez nią wysychała trawa, tworząc te odkryte... odkryte polanki? Polanki ale z błotem i kałużami. O tym dowiedział się na zgromadzeniu od Świetlistego Ogona, medyka Klanu Liścia. Był bardzo przyjazny i opowiadał uczniom o różnych rzeczach, które napotkał.

- Słoneczna Łapo? - Złota Skóra spojrzał poirytowany na czarno-rudego kocurka. - Nie możesz się tak rozmyślać na polowaniach, wiesz?

- Tak, jasne...

Starszy kot podreptał cicho w stronę odkrytej miejscówki, Słoneczna Łapa za nim, rozglądając się dookoła z zaciekawieniem.

- Myszy się tutaj często pojawiają. - mruknął mentor, strzygąc uszami. - Dwunożni czyścili tutaj swoje potwory, te których używają do polewania zbóż trucizną. Akurat u nas nie ma zatrutego zboża, na szczęście, ale na terytorium Klanu Liścia i dalekich granicach Klanu Sosny są takie pola. Uczniowie się tym trują, pszczoły zresztą też, i inne robaki.

Słoneczna Łapa trenował z mentorem aż do zachodu słońca, ponieważ w końcu te niemądre myszy, które wyszły z nor na ten mróz schowały się już doszczętnie pod ziemią.
Ucznia bolały wszystkie nogi, nie przywitał się już nawet z Pojedynczą Łapą po przyjściu do obozu, po prostu poszedł spać.

(nieakt) Wschód (Wojownicy OC) | tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz