Jej życie dzieliło się na dwie części - przed i po.
Kiedyś wydawało jej się, że przed tak naprawdę nigdy nie istniało, że urodziła się i od razu przeszła do fazy po. Chyba właśnie tak zaczęło się jej życie. Miała dwanaście lat i pierwszą rzeczą, jaką zapamiętała, były ciężkie promienie słońca rażące ją w oczy. Oślepiły ją, a kiedy po kilku sekundach jej wzrok się unormował i świat na nowo nabrał barw, zauważyła ciężką, drewnianą trumnę, w której spuszczano ciało. Wiedziała, że ciało to należało do jej mamy, ale gdy próbowała sobie przypomnieć jej głos, rysy twarzy, śmiech, płacz, krzyk - miała w głowie tylko pustkę. Przerażającą, czarną pustkę, która zaczęła rozpływać się po jej wnętrzu, aż objęła ją w całości. Właściwie nie pamiętała nic, co zdarzyło się przed tym momentem, w którym właśnie trwała, wszystko wokół niej było dziwnie skomplikowane i ciężkie. Mama wkrótce w jej głowie stała się zwykłym organizmem, zlepkiem narządów, nerwów i naczyń, bez uczuć, bez duszy, bez życia. Zastanawiała się, co robiło to ciało po przebudzeniu, a co chwilę przed zaśnięciem. Czy miało jakiś ulubiony film? Czym się interesowało? Patrzyła na mężczyznę, którego nie rozpoznawała, a mimo to wiedziała, że był jej tatą. Nie rozumiała tego. Było tak, jakby cała jej przeszłość rozprysnęła się, ulotniła się jak powietrze z przebitego balonu.
Dni mijały wolno, uciążliwie zlepiały się ze sobą jak plastry miodu. Tosi śniły się same straszne rzeczy, rzeczy, których znaczenia jako dwunastolatka nie znała, a których mimo to (a może właśnie dlatego) się bała. Dwa tygodnie po pogrzebie tata otworzył pierwszą butelkę piwa - i taki był początek końca; w ten sposób zaczął powoli stawać się ojcem, a wszystko dookoła zaczęło przyspieszać. W szkole było za głośno, sen trwał za krótko. W kuchni stało trochę za dużo alkoholu. Słońce chowało się trochę za często. Tosia większość wieczorów spędzała na strychu, oglądając stare zdjęcia, próbując odnaleźć w tych jasnych, uśmiechniętych twarzach własną rodzinę. Ale to nie było zadanie na miarę dwunastolatki; to nie było zadanie na miarę jakiegokolwiek człowieka i Tosia o tym wiedziała. Wiedziała także, że jedynym wyjściem z tej sytuacji było stanie się kimś innym. Kimś nowym. Kimś lepszym.
Mimo to była zakochana w swojej przeszłości, jak gdyby była historią spisaną na kartach i każda nowa rzecz, którą odkrywała, ekscytowała ją coraz bardziej. Tylko to odciągało ją od szaleństwa. Stare ubrania, maskotki, figurki, zeszyty, dzienniki, rysunki, książki. Fikcyjne światy stały się jej nową rzeczywistością i w każdym z nich szukała cząstek samej siebie. Wiedziała, że jej przed musiało gdzieś na nią czekać. Musiała tylko postarać się trochę mocniej, a potem jeszcze odrobinkę mocniej, żeby je odnaleźć.
W którymś momencie, któregoś nieustalonego dnia, świat przyspieszył jeszcze bardziej, zatrząsł się, burząc wszystkie postawione przez Tosię fundamenty. Może stało się tak, bo ojciec wypił o jedną butelkę piwa za dużo, a może stało się tak, bo Tosia podniosła głos o jeden ton za wysoko. A może stało się tak, bo tak po prostu miało być; być może gwiazdy ułożyły się w ten sposób, być może postanowiło tak starożytne fatum. Ciężko było jej stwierdzić - w każdym razie stało się, ojciec ją uderzył i na drugi dzień siedziała już w aucie swojego dziadka, ze śliwkową plamą powoli nabierającą kształtu pod jej okiem, jadąc razem z nim do Warszawy. Płakała całą drogę - nie dlatego, że musiała zostawić za sobą ojca i Gdańsk; tak naprawdę płakała, bo zostawiała za sobą całą swoją nieodkrytą przeszłość, cząstkę siebie, która była jej jedynym punktem odniesienia do całego świata.
Czuła się samotna, nie zabierając ze sobą żadnych wspomnień. Czy można tęsknić za czymś, czego nigdy się nie miało?
Dziadkowie byli kochani, pozwolili Tosi zwracać się do nich po imieniu i zapisali ją na terapię - dzięki temu miało być jej łatwiej. Pomyślała, że w swoim przed musiała naprawdę ich kochać, skoro nawet teraz byli wobec niej tak mili. Śmiała się trochę więcej, czytała coraz nowsze książki. Zaczęła słuchać muzyki, wywiesiła w swoim pokoju plakaty, kupiła świeczki, koce, nowe ubrania i powoli, powolutku zaczynała rozumieć, że to jest jej nowa rzeczywistość. Że to właśnie jest nowa ona i jej faza po, którą może zbudować całkiem od podstaw.
CZYTASZ
100 DNI DO MATURY
Teen Fiction"Młodość [...] jest ciężka i gorzka, jest niezgodą na świat i niezgodą na siebie". Zofia Nałkowska © drobnosc; 2022