Księżyc był większy, niż zazwyczaj, właściwie był jedynym odznaczającym się elementem na granatowym niebie. Jego blask oświetlał każdą ciemną uliczkę, zakradał się przez otwarte okna do domów i spędzał ludziom sen z powiek.
Kiedy wyszli od Wojtka na domówkę Janka, byli już lekko pijani, Antek chwiał się na nogach i śpiewał z Tymkiem piosenkę, której nauczyli się kiedyś na obozie (nie chciał na niego jechać, ale rodzice zachęcali go przez kilka miesięcy, żeby ostatecznie go do tego zmusić). Zdarł sobie gardło, ale nie zamierzał przestać. Ida z Natalią szły razem pod ramię, rozmawiając z Wojtkiem o astronomii, a raczej - słuchając jego monologu, bo Wojtek nie mógł zatrzymać potoku słów, który się z niego wylewał, tak bardzo ekscytował się tym tematem. Wskazywał dłonią na niebo i opowiadał im o konstelacjach, których nazw miały nie pamiętać już za kilka minut. Antek też przez chwilę próbował się na nim skupić, ale nie był w stanie, Tymek łapał go za łokieć i ciągnął za sobą do przodu, zaczynając jakąś nową piosenkę.
Już na miejscu, ludzie stali w grupkach wokół domu, palili papierosy i prowadzili przyziemne rozmowy o wszystkim i o niczym. W środku było jeszcze tłoczniej, Antek czuł się jak w jakimś amerykańskim filmie, gdzie młodzież upija się i tańczy do nieprzytomności. Kiedy zajęli miejsca przy barku w kuchni, spojrzał ukradkiem na telefon, ale Tosia dalej nic nie napisała. Wychylił się do salonu, rozejrzał się, szukając jej wzrokiem, i wrócił do przyjaciół, gdy jej nie znalazł. Ida przyglądała mu się uważnie, jednak nie zadawała pytań, za co był jej wdzięczny, nawet jeśli robiła to dla siebie, a nie dla niego. Tymek wyjął z plecaka plastikowe kieliszki i rozlał każdemu wódkę. Wzięli je do rąk i unieśli do góry.
- Nasze zdrowie! - krzyknęli, stukając się naczyniem i wypijając napój do dna. Antek poczuł, jak w jego brzuchu coś się przewraca. Sięgnął po butelkę soku i wziął sporego łyka, starając się zniwelować cierpki posmak na końcu języka.
Minęła chwila, zanim rozeszli się do swoich znajomych, i do znajomych tych znajomych, obiecując sobie wcześniej, że spotkają się jeszcze tutaj, w kuchni, albo gdzieś w salonie, gdy będą tańczyć, albo na zewnątrz, gdy będą palić. Antek został z Tymkiem, który założył papierosa za ucho i zaczął opowiadać o niejakiej Mai, z którą teraz się umawiał, myląc kilka razy jej imię z Zosią. Antek miał jednak na tyle zmorzony umysł, że nie dał rady tego wychwycić, ale nawet jeśli by wychwycił, nie zrobiłoby mu to większej różnicy, bo w końcu postanowił, że przestanie zadawać Tymkowi niewygodne pytania i że więcej nie poruszy z nim tematów, które mogły go w jakikolwiek sposób rozkojarzyć. Chciał być przecież lepszym przyjacielem.
Garstka osób weszła do kuchni i ustawiła się przy lodówce, szukając w niej czegoś - alkoholu, przekąski. Tymek spojrzał na nich, zamilkł na chwilę i odezwał się dopiero wtedy, gdy wrócili do salonu.
- Dobra, stary. Chyba jestem gotowy - powiedział, uśmiechając się głupio i patrząc Antkowi prosto w oczy. - Teraz twoja kolej. Opowiedz mi o Tosi.
Na chwilę stanęło mu serce. Ja nie jestem gotowy, pomyślał.
I wtedy poczuł wibrację w kieszeni. Telefon. Wiadomość.
20:44, Antonina: o ile minut skróciłeś już swoje życie?
20:44, Antonina: stoję przy furtce, będę na ciebie czekać
- Tymek, ja... - zaczął, pospiesznie zeskakując z krzesła. Próbował odnaleźć wzrokiem Idę, Natalię i Wojtka, ale nigdzie ich nie było. Może nie zdążyliby zauważyć jego zniknięcia, zanim z powrotem wróci. - Opowiem ci, przysięgam. - Wycofywał się z kuchni. - Ale... Potem, okej? Muszę lecieć.
Kiedy Antek wyszedł, Tymek rzucił jeszcze w pustą przestrzeń:
- Świetnie, nie ma sprawy, stary. - Również wstał, wziął do ust spory łyk wódki prosto z butelki i wzdrygnął się, czując jej smak. Zmusił się do przełknięcia jej - tak musiało być, musiał wypić jeszcze sporo, żeby nie czuć w sobie tej przytłaczającej pustki. Musiał iść tańczyć i całować się z Mają, żeby jego wnętrze wypełniło się masą wykrzykników i znaków zapytania. - Przecież dam sobie radę sam, jak zawsze. - I znów się napił.
CZYTASZ
100 DNI DO MATURY
Genç Kurgu"Młodość [...] jest ciężka i gorzka, jest niezgodą na świat i niezgodą na siebie". Zofia Nałkowska © drobnosc; 2022