ROZDZIAŁ 4

20 0 0
                                    

Darlington, jedenaście lat wcześniej

Czujne oczy pani Willow nie przestawały mnie obserwować nawet na sekundę. Zsunęłam rękawy bluzki na nadgarstki, ale i tak wiedziałam, że to nic nie pomoże. I tak już wszyscy widzieli moje posiniaczone ręce i plecy, kiedy ta przeklęta Martha postanowiła podwinąć mi koszulkę do góry.

– Gabriello, możesz mi wszystko powiedzieć – odezwała się czule dyrektorka. – Tata robi ci krzywdę? Bije cię?

– Nie – zaprzeczyłam automatycznie.

Kolejna, wyuczona przez Josepha Talbota, formułka. Przygotowywał mnie latami, uczył w jaki sposób odpowiadać na niewygodne pytania tak, aby zapewnić rozmówcy o mojej racji.

– Skarbie, te siniaki nie zrobiły się same. – Uśmiechnęła się pokrzepiająco. Miała bardzo przyjazną twarz, prostokątną z delikatnymi rysami i niebieskimi oczami, które patrzyły zza okrągłych okularów. – Naprawdę chcę ci pomóc.

Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Przecież nie mogłam jej powiedzieć, jaka była prawda, bo ojciec by mnie zabił.

– Trenuję boks – wydukałam ciszej, niż zamierzałam.

Dyrektorka zmarczyła lekko brwi. Najwyraźniej nie spodziewała się takiej odpowiedzi.

– Boks – powtórzyła. – Dwunastolatka trenuje boks? Gdzie?

– W King City. Tamtejszy klub fitness prowadzi zajęcia dla dzieci i młodzieży. Poprosiłam tatę żeby mnie zapisał.

Willow przypatrywała się mi całkowicie zaskoczona. Chyba miała nadzieję, że pęknę, zacznę płakać i powiem jaki ojciec był okrutny, ale zbyt dobrze mnie przygotował na takie rozmowy. Uniosłam głowę i patrzyłam w jej twarz z pewnością siebie. Musiała uwierzyć, nie mogła mieć nawet cienia podejrzenia, że kłamałam. Od tego zależało moje popołudnie oraz to, czy dzisiaj będę mogła zasnąć w łóżku, czy kolejną noc spędzę na podłodze. A nie miałam już na to siły, naprawdę potrzebowalam snu. I wygodnego łóżka.

– Zadzwoniłam do twojego taty – powiedziała Willow, rozsiadając się wygodnie w swoim fotelu.

Moje serce zamarło.

Nie. Tylko nie to.

– Nie mogę bagatelizować takich spraw. Kiedy moja uczennica przychodzi do szkoły pobita, muszę reagować. Ale twój ojciec powiedział to samo, co ty, Gabriello. Twierdzi, że uczęszczasz na boks.

– Bo tak jest – odpowiedziałam, a moje serce podjechało gdzieś do gardła. Przecież on mnie zabije. – To wygląda brutalnie, ale jest całkiem fajne.

– Nie będę ci wmawiać, że nie chodzisz na boks, skoro twierdzisz, że tak jest – odparła dużo poważniej. – Jednak nie uwierzę, że skoro uczysz się sztuk walki, nie jesteś w stanie się obronić przed natarczywą koleżanką. Nie zrozum mnie źle, Gabriello, ale obie dobrze wiemy, że jeżeli chodziłabyś na boks, żaden z twoich rówieśników nie tknąłby cię palcem. A o ile się nie mylę, co chwilę lądujesz w moim gabinecie wraz z innymi dziećmi, które robią z ciebie worek treningowy.

Ponownie ściągnęłam rękawy. Nie chciałam dłużej tutaj być, ta rozmowa w ogóle nie przebiegała tak, jak uczył mnie ojciec. Willow nie była Josephem Talbotem i chociaż bardzo się starałam, nie potrafiłam przewidzieć jej kolejnego kroku. Ojca rozgryzałam w pół sekundy, tej kobiety nie potrafiłam, a to sprawiało, że czułam się bardzo niepewnie. Nie mogłam chlapnąć żadnej głupoty.

TALBOT. Being meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz