Po śniadaniu matka Larrego, wbrew protestom Diany, odwiozła ją do szkoły, a sam mężczyzna musiał pojechać na posterunek. Wóz Mansona stał przed domem, odkurzony, wyczyszczony i umyty, a ja zastanawiałam się, kiedy Larry zdążył to wszystko zorganizować. Zazwyczaj mój sen był bardzo lekki i słyszałam każdy, nawet najcichszy dźwięk, ale tej nocy nie dotarło do mnie kompletnie nic. I mimo, że męczył mnie koszmar, czułam się zaskakująco wypoczęta.
Kiedy Larry wyszedł, wsiadłam do jeepa i pojechałam do pozostałości mojego domu. Nie mogłam siedzieć bezczynnie i czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Chciałam dotrzeć do morderców Alison, zanim oni dotrą do mnie. Mimo, że nie widziałam nikogo podejrzanego w pobliżu, nie miałam żadnych wątpliwości, że nadal byli gdzieś obok i obserwowali mnie, niczym dzikie, niebezpieczne zwierzę. Próbowali znaleźć mój słaby punkt, inny niż Alison, analizowali, oceniali. A ja nie zamierzałam im przeszkadzać.
Ojciec nauczył mnie cierpliwości. Cokolwiek planowali, nie zamierzałam im niczego utrudniać. Prędzej czy później, popełnią jakiś błąd, a wtedy ja wkroczę do akcji. Znajdę każdego, kto chociażby umoczył palec w śmierci Alison i będę ich rozczłonkowywać kawałek po kawałku. Doprowadzę do tego, że będą błagać o litość, a kiedy już opadną z sił, kiedy zaczną tracić przytomność od okrucieństwa, jakie im zadam – zacznę ich rąbać, niczym spróchniały pal drewna. Jeżeli będzie taka potrzeba, wskrzeszę samego diabła, by zapłacili za to, że odważyli się podnieść rękę na moją przyjaciółkę.
Zaparkowałam jeepa i zgasiłam silnik. Spalona część domu nadal stała i przerażała swoim mrokiem. Wyglądała niczym kilka cienkich, czarnych kikutów wyrastających z ziemi i byłam niemal pewna, że między nimi przemieszczało się sporo duchów. Druga część domu, ta która najmniej ucierpiała, pozbawiona solidnej podpory, zawaliła się całkowicie.
Wysiadłam z samochodu i powoli podeszłam do zgliszczy. Wśród zwęglonych desek dostrzegłam pozostałości niektórych mebli oraz ozdób. W miejscu, gdzie wcześniej znajdowała się łazienka, leżał popękany zlew oraz kawałek czegoś, co przypominało muszlę klozetową. W powietrzu unosił się zapach spalenizny oraz roztopionego plastiku. Dookoła walało się mnóstwo szkieł, desek oraz dachówek.
Ostrożnie weszłam na coś, co jeszcze niedawno było werandą. Na pierwszy rzut oka kompletnie nic nie ocalało. Ten dom był moim koszmarem, za każdym razem, kiedy przekraczałam jego próg, czułam ból żołądka i dreszcze na całym ciele. Nienawidziłam tego miejsca do szpiku kości, ale nie miałam nic innego. To piekło należało do mnie, a teraz ktoś postanowił mi je odebrać, jakbym nie zasługiwała nawet na to.
Weszłam głębiej, próbując cokolwiek wypatrzyć wśród bałaganu. Sama nie wiedziałam, czego dokładnie szukałam. Cudem ocalałego zeszytu? Może nadpalonej teczki, w której mogłabym znaleźć jakieś informacje o ojcu? Potrzebowałam czegokolwiek, niewielkiej wskazówki, która mogłaby mnie naprowadzić na trop zabójców Alison. Krążyłam po całym placu, ostrożnie stawiałam nogi, aby nie nadziać się na żadne ostre elementy pękniętych desek, gwoździe lub szkło. Szłam coraz dalej, do miejsca, w którym wcześniej znajdowały się schody na piętro, a potem stanęłam.
W nadpalonym, popękanym parkiecie widniała spora dziura. Na tyle duża, by mogła pomieścić człowieka. Dom nie posiadał piwnicy, mało tego – nie było w nim zejścia do podziemi, więc kompletnie nie wiedziałam, że coś takiego tam było. Wcześniej, dziurę zakrywała podłoga, a sugerując się miejscem, w którym widniała, mogła być zamaskowana pod schodami. Coś mi mówiło, że śledczy, którzy zbierali ślady już po ugaszeniu pożaru nie odkryli tego miejsca. Wyrwa wyglądała, jakby została odsłonięta tylko dlatego, że kilka elementów zawaliło się i uszkodziło już i tak popalone deski.
CZYTASZ
TALBOT. Being me
RomanceJoseph Talbot zawsze miał wiele tajemnic. Był mistrzem kamuflażu, zamkniętą księgą i całym sercem nienawidził kobiet. A największą odrazę czuł do swojej jedynej córki. Gabriella nigdy nie miała łatwo. Jej całe życie to pasmo nieszczęść, przemocy i...