1

29 2 0
                                    

Natalie.

Mamy koniec czerwca, a ja postanowiłam, że wyjadę do Nowego Jorku na wakacje w poszukiwaniu nowych znajomości albo nawet miłości...
Od zawsze miałam z nią problem ale postanowiłam, że teraz to zmienię - zaczynały mnie już irytować te pytania od cioci i babci "a kiedy no jakiegoś kawalera nam przyprowadzisz". Myślałam że umrę w każde święta gdy to słyszałam... Na każdym rodzinnym spotkaniu musiałam słyszeć to pytanie ale najbardziej bolało mnie to, że oni chcieli już kogoś poznać... przyznam, że ja też.

Spakowałam się do NIE małej walizki - mam cholerną obsesję na punkcie butów oraz sukienek przez co mam ich ogrom i gdzieś je trzeba spakować prawda? Latałam jak poparzona po całym domu a Vanessa - moja siostra z którą mieszkałyśmy same w Marsylii już od 4 lat, nabijała się ze mnie bo zaraz spóźnię się na samolot. Na moje szczęście uber już na mnie czekał i szybko pojechaliśmy na lotnisko. Do Nowego Jorku nie jest zbytnio blisko, dlatego postanowiłam że polecę tam samolotem a później będę miała taksówki i na wszelkie poruszanie się po tym cudownym mieście bo przecież nie będę chodziła z buta.

Ledwo zdążyłam na samolot...
Kupiłam miejsce przy oknie, bo czuję się przy nim bezpieczniej - widzę co się dzieje za nim i nie za bardzo lubię latać samolotem i robie to dosyć rzadko. Lot mija zaskakująco szybko i nawet przyjemnie, czytałam książkę oraz troszkę mi się przysnęło ale na szczęście obudziłam się 10 minut przed lądowaniem, więc miałam czas na rozbudzenie się.

Czekając na swoje walizki zauważyłam mężczyznę, który szedł w moją stronę patrząc się w telefon albo rozmawiając z kimś. Ewidentnie był zdenerwowany, bądź zestresowany. Gdy czekałam na swoje bagarze, których było no... sporo to w pewnym momencie wpadł na mnie ktoś i się wywraciłam prosto na tą cholernie zimną podłogę.

-KURWA, CO ROBISZ?! - krzyknęłam zirytowana, siedząc na podłodze z brakiem chęci wstania samej.

- Boże przepraszam... Nie zauważyłem cię - powiedział smutny mężczyzna, podał mi rękę - BYŁA SZORSTKA I PEŁNA ŻYŁ, na których mam cholerną obsesję... Był to ten sam mężczyzna którego widziałam już dzisiaj z kilka razy - chodził w kółko po całym lotnisku.

Wstałam z jego pomocą, podniosłam głowę I stał przedemną wysoki, wysportowany blondyn o szmaragdowych oczach - pięknych oczach... Przez chwilę pomyślałam, że napewno spodobał by się mojej rodzinie bo wygląda na przyjaznego i pomocnego.

Wow... podał mi swój numer telefonu a teraz mnie zawozi do hotelu - jak dobrze mi się wydaje to było Ferrari 458 Italia w kolorze białym. W sumie to nie jestem nim jakoś bardziej zainteresowana ale jest przystojny i możliwe że to szansa jedna na milion, więc czemu by nie spróbować? RAZ SIĘ ŻYJEEE!

Umówiłam się z Jason'em na oprowadzanie po NY - tak już zdąrzyłam się zaprzyjaźnić przez całą drogę. Okazało się, że jest taki na jakiego wygląda, jest miły, pomocny, kreatywny, śmiały, zabawny a w dodatku nieźle flirtuje. Spotkanie ma odbyć się jutro około godziny 12.00 - za cholerę nie wiem jak ja się ogranę do tej godziny ale coś się wymyśli! Już nie mogę się doczekać...

Zarejestrowałam się w hotelu i udałam się do pokoju. Pokój był nowoczesny oraz zadbany, świerza pościel, ręczniki, zestaw hotelowych kosmetyków oraz rozpiska dnia. W sypialni znajdowało się bardzo duże okno z widokiem prosto na piekne Times Square, o którym zdążył mi wspomnieć Jason.

Zasnęłam dosyć szybko, pewnie dlatego że nie mogę doczekać się jutrzejszego spotkania z blondynem. Wycieczka do Nowego Jorku była marzeniem małej mnie i proszę, marzenia jednak się spełniają, lecz trzeba im pomóc bo nic samo nie przyjdzie... jak to mówi moja ulubiona - znienawidzona, nauczycielka od posranego rosyjskiego, który I tak mi się nie przydał w tym super życiu na "studiach".

Słodka tajemnica przeszłości |ZAWIESZONA|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz