6

4 2 0
                                    

Natalie.

Jak wysiadłam z samochodu i Grayson nazwał Jasona królewną to myślałam, że się posikam ze śmiechu. Gdy byłam w szkole i ludzie tak się nazywali to myślałam że są jakimiś debilami a teraz nawet mnie to śmieszy.
Weszliśmy do jakiejś pobliskiej kawiarni i od razu udałam się do lady. Zamówiłam Caramel Maccihiato i croissanta z pistacją a chłopaki usiedli przy stoliku gdy ja czekałam na zamówienie. Wzięłam też dla chłopaków czarne espresso i poprosiłam o podpisy "księżniczka" i "królewna", już nie mogłam się doczekać jak zobacze ich miny, gdy przeczytają co jest na kubeczkach. Odebrałam zamówienie i ruszyłam w stronę stolika, gdy podeszłam usłyszałam, że o czymś mówili a gdy ja byłam obok to przestali.

- O czym rozmawialiście? - zapytałam zaciekawiona rozmową.

- A no sprawy biznesowe, nie martw się - widać było szczęście i niecierpliwość Jasona.

- A i wzięłam wam po espresso, nie wiedziałam czy chcecie z cukrem i jakim, więc dołączyli małe saszetki - podałam im kawy i jak zobaczyłam ich wyrazy twarzy to myślałam że umrę ze śmiechu.

- Nic Ci się nie pomyliło? Bawisz się jak dziecko - Graysona ewidentnie złapało wkurwienie ale ja to miałam gdzieś gdy zobaczyłam, że Jason spojrzał na kubek Graysona i walczył z uśmiechem. Jego kąciki ust lekko poszły w górę.

- No co? Nie macie tak na imię? - próbowałam podnieść im ciśnienie wgryzając się w rogala.

Gdy Grayson chciał coś powiedzieć to przerwał mu dzwonek telefonu, nie znałam tej piosenki, a raczej melodii bo dźwięk wydobywający się z telefonu był samą melodią bez słów. Czemu akurat bez tekstu, może to jakaś melodia która dużo dla niego znaczy? Wolałam o nią nie pytać bo nie znaliśmy się dobrze a i tak by mi nie powiedział.

- Sory, muszę odebrać - wstał i odszedł od stolika kierując się do wyjścia.

Rozmawiał tak z 20 minut, gdy ja skończyłam kawę i croissanta zawibrował telefon Jasona. To była wiadomość. Od kogo? Oczywiście, że Graysona, który musiał gdzieś bardzo pilnie jechać i nie mógł spędzić z nami reszty dnia. Nie polubiłam go bo był taki zimny i bez emocji, był totalnym przeciwieństwem Jasona, który był cudowny i mega słodki.

- No cóż, Grayson musiał gdzieś pilnie jechać, więc niestety spędzimy ten czas we dwoje - w jego oczach nie było żadnego "niestety" nawet mogę powiedzieć, że był z tego zadowolony.

- Dla mnie to nawet lepiej, nie wiem czy polubimy się z nim. Ale cóż, życie już takie jest a ja nie mogę się doczekać zwiedzania, idziemy?

Jason uśmiechnął się przyjaźnie i zabraliśmy swoje rzeczy z krzeseł i wieszaków. Pożegnałam się z pracownicą i wyszłam z małego budynku nie wiedząc gdzie mam się kierować.

Zwiedzałam Nowy Jork z Jasonem aż do 19, byłam bardzo głodna co chyba zauważył i postanowił, że zabierze mnie do restauracji. Bardzo drogiej restauracji... Było to dla mnie nie zręczne bo zawsze ledwo zarabiałam na chleb a teraz jadłam w takim miejscu kolację. Po posiłku odwiózł mnie spowrotem do hotelu.

Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało, był bardzo ciepły i otwary, co bardzo doceniam, czułam się przy nim jak przy jakimś ideale. Na całe szczęście nie pytał już o tatuaż jak to zdarzyło się w samochodzie gdy zabierał mnie z lotniska... bardzo to mną ruszyło i boję się napotykać znów ten wątek.

Słodka tajemnica przeszłości |ZAWIESZONA|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz