9

63 11 17
                                    


Nadszedł dzień ślubu. Dianna rozbudziła się i przecierając oczy usiadła. Wpatrywała się w krajobraz za oknem. Zielone lasy i niewielkie pagórki malowały żywy obraz. Pierwszy raz odkąd Dianna przyjechała do Terre Des Tenebres czuła się całkowicie w porządku. Nawet mając z tyłu głowy ostatnie wydarzenia.

Pomyślała o sytuacji z uczty powitalnej. Przywołała obraz z egzekucji. Wspomnienia tak bliskie, a tak zamglone. Umysł chciał za wszelką cenę wymazać ból z pamięci.

Ten dzień był wyjątkowy. Miał wywrócić życie Dianny do góry nogami. I wywrócić do góry nogami przyszłe dzieje całego Cesarstwa. Królewna była gotowa otruć księcia Bradleya bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Ta myśl napędzała ją do tego by wstać i powiedzieć, że wreszcie żyje w pełni.

Do komnaty weszła Estera. Jeszcze w zwykłej sukni. Jej czarne włosy też były jeszcze splecione w nocny warkocz.

- To twój wielki dzień. – powiedziała naciskając na słowo „wielki".

- To wielki dzień dla całego Cesarstwa. – Dianna odpowiedziała siadając na krańcu łóżka.

- Spałaś chociaż trochę? Musisz wytrzymać do północy. Co najmniej.

- Obudziłam się zaraz o świcie. – oznajmiła. – Myślałam o tej dziewczynce.

- Też jest mi jej żal, Dianno. Ale nic nie mogłaś zrobić. Nie możemy cofnąć czasu nawet magią. Możesz ją dziś przynajmniej pomścić.

- Mogłabyś być na jej miejscu. – Dianna ziewnęła. - Wstrząsnęło mną to gdy zdałam sobie z tego sprawę.

- Mogłabym. To prawda. Lecz bogowie mnie chyba przed tym chronią. Moje czary ciężko nazwać czarami. W porównaniu do mojej matki... Ona pewnie spłonęłaby tu pierwszego dnia.

- Tęsknisz tu za nią?

- W Silvie została całkiem sama. Mam nadzieję, że król Godric płaci jej tak jak obiecał. Odkąd zachorowała nie jest nawet nie jest wstanie wytrzymać godziny na targu.

- Jak tylko obalimy cesarza, będziesz mogła wrócić do matki. Obiecuję. – rzekła Dianna. - Zamieszkacie ze mną w zamku. Obie.

Rozmowę przyjaciółek przerwało pukanie do drzwi.

- Przyniosłam śniadanie dla królewny. – powiedziała służąca wchodząc do komnaty z koszykiem pełnym jedzenia.

Dianna wraz z Esterą zjadły śniadanie.

Następnie do komnaty przyszły służące z sukniami dla obu dziewczyn. Jako pierwsza ubrała się Estera. Jej suknia miała kolor bordowy. Idealnie pasował do burzy jej czarnych loków. Rękawy jej sukni były bufiaste.

Po chwili ubrała się także Dianna. Kosmyki jej rudych włosów zostały zaplecione w upięcie z licznych warkoczy. Na welon założyła syreni diadem od Caspiana. Kompletnie nie pasował do kwiatowej całości. Mimo to Dianna nie bardzo się tym przejęła. Diadem był bezcenny. Jedyny w swoim rodzaju i to się liczyło.

Estera wraz z Dianną czekały na samo południe, by wreszcie wyjść z komnaty. W końcu przyszła po nie Friderica. Wyjątkowo postawiła na bardziej zdobną wersję swoich sukien.

- Na co czekacie? Wstyd spóźnić się na własny ślub. – rzuciła w stronę królewny.

Dianna stanęła pod drzwiami sali ceremonii. Poczuła napływającą do serca radość i pewność siebie. Wyprostowała się i uśmiechnęła sama do siebie. Wrota sali ceremonii otworzyły się przed nią. Zaczęła powoli iść. Goście weselni wstali i podążali wzrokiem za idącą królewną. Oceniali każdy jej ruch.

Dynastia Rexów. Królewna DiannaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz