17

24 6 0
                                    

Dianna, Estera i Caspian wyszli poza mury ruin. Znów znaleźli się w gęstym lesie. Nim jednak wyszli przebrali się w stroje, które zmaterializowały się w magicznej komnacie zamku księżnej Dobravy. Dianna za radą Caspiana włożyła na swoją głowę nawet syreni diadem. Według niego w biżuterii na głowie wyglądała potężniej. Bardziej królewsko. Znaleźli się w końcu przy altanie, którą wcześniej mijała Dianna.

- Gdy byłam w tej karczmie byłam tam tylko ja i kilku stałych pijaków. – powiedziała królewna. – Myślicie, że będzie tam ktoś więcej?

- Kurza Łapa nie ma najlepszych opinii wśród lordów. – odrzekł Caspian. - Lecz to właśnie tam przebywają nasi najlepsi sojusznicy. Schodzą się tam wszyscy chłopi i mieszczanie.

- Najlepsi? Masz na myśli pijaków? - zdziwiła się Estera. - Przecież oni nie będą w stanie nawet dojść o własnych siłach na pole walki.

- Prosto pójdą w bój gdy tylko im powiemy. – zapewnił Caspian. - Gdybyś była w ich skórze, Kurza Łapa też byłaby twoim ulubionym miejscem.

- Możemy jeszcze liczyć na Harrisa. - odpowiedziała Dianna szczelniej zakrywając się peleryną. - Prędzej czy później się tu zjawi.

Trójka przyjaciół wyszła z lasu. Znaleźli się w zagajniku, w którego środku stała gospoda. Dianna już po raz drugi wdrapała się po drabinie na górę. Caspian otwarł drzwi przepuszczając w nich dziewczyny.

Gdy królewna była tam za pierwszym razem był ranek. Było cicho i spokojnie. Teraz panował tam nieład, który w pewnym sensie wydawał się dla tego miejsca harmonią. Pasował tam. Wiele stołów było zajętych. Piętrzyły się na nich stosy jedzenia i picia. W tle radosna muzyka łączyła się z okrzykami mającymi przypominać śpiew.

Królewna, Estera i książę podeszli powoli do karczmarza i spytali go o wolny stolik. Mężczyzna z brodą zaplecioną w warkocz wskazał im stół na samym środku gospody. Nagle wszyscy biesiadnicy zamilkli. Zaczęli mierzyć trójkę przyjaciół wzrokiem. Szeptali między sobą i wymieniali spojrzenia.

- Czemu oni się tak na nas dziwnie patrzą? - spytała Dianna.

- Chyba was rozpoznali. - wyszeptała Estera.

- Rozpoznali Caspiana. - królewna spojrzała na księcia. – No powiedz coś. Wiedzą, że to ty. Im szybciej to załatwimy tym lepiej.

Caspian chciał się odezwać lecz ubiegł go w tym starzec.

- Toż to książę Caspian. - rzekł, a w jego głosie słychać było niedowierzanie. Wyciągnął ręce ku górze w geście podziękowania dl bogów. - Nasze modlitwy zostały wysłuchane. Caspian po tylu księżycach tu powrócił. Jedyny z rodu Rexów, który jest i był zawsze ludzki.

- Miałeś obalić swego ojca. – odezwał się drugi biesiadnik z nutką pretensji w głosie. - Coś robił, że jeszcze panuje.

- Rozumiem, że się nie możecie doczekać lecz jak wam mówiłem ja sam nic nie znaczę. – wyjaśnił Caspian. - Sam na dworze znaczyłem tyle co jedno ziarenko piasku na plaży.

- Przecież jesteś księciem. – powiedział gospodarz karczmy. - Teraz w dodatku dziedzicem.

- I takim samym człowiekiem jak wy. I mnie cesarz chce się pozbyć. – książę odparł wywołując przy tym zaniepokojone szepty między ludem. – Jednak teraz rzeczywiście jesteśmy w stanie obalić rządy cesarza. Mój brat nie żyje. Uciekłem z zamku. Cesarz nie ma jak narazie dziedzica. Jego pozycja znacząco się zmieniła. Obalimy jego rządy wspólnie.

Biesiadnicy wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Co niektórzy zaczęli szeptać między sobą.

- Skoro uciekłeś to pewnie zostałeś z niczym. – rzekł jeden ze starców, którego Dianna rozpoznała. Widziała go tego dnia gdy sama uciekła z zamku cesarza. To był ten sam mężczyzna, któremu cesarz zabrał syna. - Nie masz broni. Nie masz nic.

Dynastia Rexów. Królewna DiannaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz