IX. Iskra

179 7 12
                                    

~ 26 października ~

— Nie podoba mi się ta pogoda... — Mruknął Lovino, patrząc jak na niebie pojawia się coraz więcej ciemnych chmur. Delikatnie odbijał swoje nogi od ziemi, wprawiając huśtawkę w spokojny ruch.

— Nie martw się na zapas, chmury mogą się jeszcze rozgonić. — Antonio z kolei unosił się wysoko ku górze.

— Powiedz mi to samo jak skończę w przemokniętych ubraniach, a potem z gorączką... 

— Wtedy wykuruje cię ciepłą herbatą i... O kurde, popatrz! — Krzyknął Fernandez, stopniowo się zatrzymując. — Kotek!!

Vargas, gdy samemu dostrzegł zwierzaka, był pewien, że jego źrenice się powiększyły.

— Kici, kici.

Kot po chwilowym zastanowieniu się oraz wyciągnięciu, podbiegł do nich. Jednakże nie wybrał wołającego go Antonio, tylko zatrzymał się obok nogi Włocha i zaczął o nią ocierać.

— Wybrał ciebie... to zaszczyt.

Lovino, by móc wygodnie go głaskać, zszedł z huśtawki. Siadając na gumowych płytach, oparł się plecami o resztę jej budowy.

Futrzak korzystając z takiego obrotu spraw, wdrapał się na jego kolana, po czym zaczął je rytmicznie ugniatać.

— Ooo! — Zdaniem Fernandeza był to niezwykle rozczulający widok.

Vargas skrzywił się na myśl w jakim stanie będą jego czarne spodnie, ale nie przegonił z nich zwierzaka. Jego spojrzenie oraz jakby uśmiechający się pyszczek sprawiły, że nie potrafiłby tego zrobić. Nagle kątem oka zauważył, że Antonio kieruje w jego stronę telefon.

— Ej, nie rób mi zdjęć!

Kot niezadowolony tym uniesieniem, zamachał ogonem.

— Nie mogłem się powstrzymać. — Hiszpan zaśmiał się, a następnie wszedł w galerię, by dokładniej przyjrzeć fotografii. — Wyglądacie razem zbyt uroczo!

— To był pierwszy i ostatni raz, jasne?

— Mhm. — Zignorował ostry ton Lovino i zbliżył się do nich, by podrapać zwierzaka po szyi.

Gdy futrzak zaczął ocierać pyszczek o dłoń Włocha tak jakby zamienili się rolami w głaskaniu, ten odzyskał dobry humor.

— Też bym chciał mieć taką włochatą kluchę.

— Twoi rodzice ci nie pozwalają?

Vargas przytaknął. Nie żeby kiedykolwiek pytał, ale powody tego były raczej oczywiste.

— Moja matka ma uczulenie na koty, — Numer jeden, przez który właśnie te futrzaki uwielbiał. — a ojciec nie lubi zwierząt.

— To okropne, — Fernandez nie wyobrażał sobie szczęśliwego życia bez jakiegokolwiek zwierzęcia. — współczuję ci.

— Takie życie. — Podsumował krótko i poczuł delikatną wilgoć na głowie. Mając nadzieję, że tylko mu się wydawało, wystawił przed siebie dłoń, by lepiej odczuć, czy rzeczywiście padał deszcz. Gdy kolejna kropla kapnęła na jego skórę, popatrzył pytająco na Antonio. — Co robimy? — Nie tłukł się przez pół miasta po to, żeby po upływie godziny wracać do domu.

Frenezje Romantyczne || Spamano - HetaliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz